07

69 3 0
                                    

Emilly                                                                   .

- Zagrajmy w siedem minut w niebie! - Chloe wyszczerzyła swoje białe zęby.

- Jest za mało dziewczyn - Matt posmutniał czym rozbawił nas wszystkich.

- To żaden problem , dajcie mi chwile. - Dylan wyszedł z pokoju i po trzech minutach wrócił z czterema dziewczynami i jeszcze jednym chłopakiem.

- Ja odpadam - chciałam wstać kiedy przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę.

- Siadaj. - słyszałam już ten głos u Chloe i wiem ze nie mam wyjścia.

Z pokoju wyszła właśnie druga para. Chloe zakręciła butelka która zatrzymała się na Justine. Chloe zakręciła drugi raz.

- Nie. Nie ma mowy - pokręciłam głową. Nie pójdę tam z tym kretynem.

- Ja tez nie jestem zadowolony Clark ale zasady to zasady - blondyn puścił do mnie oczko.

Chloe spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem i wzruszyła ramionami. Dlaczego zgodziłam się na tą beznadziejna grę. Blondyn wstał i stanął przede mną wyciągając dłoń. Wstałam i wymieniłam go bez słowa czując jak moje ciało przepełnia złość. Weszłam do pokoju i usiadłam na parapecie jednego z wielkich okien.

- Nie licz na nic. - spojrzałam w stronę blondyna - przesiedzimy tu siedem minut i nic po za tym. Nie będziemy nawet rozmawiać.

Chłopak zaśmiał się i podszedł do mnie bliżej. Dzieliło nas kilka centymetrów. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Spojrzał mi głęboko w oczy a moje ciało przeszedł dreszcz. Miał piękne oczy. Uśmiechał się i odgarnął moje włosy z szyi i zbliżył usta do mojego ucha.

- Aż tak się boisz , że się we mnie zakochasz? - ciepłe powietrze połaskotało moje ucho co wywołało na mnie gęsia skórkę. Potarłam dłońmi po ramionach tak aby zniknęła. Zrobiło mi się głupio jak moje ciało reaguje na tego kretyna. Justin odsunął się i ponownie spojrzał mi w oczy. Chciałam coś powiedzieć otworzyłam delikatnie usta ale od razu je zamknęłam. Czułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Chłopak zaśmiał się i przejechał dłonią po moim policzku.

- A może nie przestałaś mnie kochać?

- Chyba śnisz - wstałam i ominęłam chłopaka. Spojrzałam na zegarek. Pięknie. Jeszcze 5 cholernych minut. Usiadłam na łóżku nie patrząc w stronę Justina.

Czułam jak materac ugina się obok mnie. Ciepła dłoń dotykająca mojej dłoni. Chciałam zabrać moja rękę spod jego ale chwycił mnie mocniej.

- Em czy możemy... - przerwał na chwile jakby chciał dokładnie przemyśleć każde kolejne słowo. - chciałbym... kurwa. Możemy przestać udawać ze nawet na chwile nie przestaliśmy się nienawidzić. To co stało się trzy lata temu było prawdziwe Em.

Spojrzałam się na niego , blondyn zacisnął usta w cieką linie. Czekał aż coś powiem.

- Wiele się wydarzyło trzy lata temu Justin. - Czułam jak do moich oczu napływają łzy. Po co przyszłam na tą cholerna imprezę. Co ja sobie myslalam. Odrzuciłam rękę Justina i kierowałam się w stronę drzwi. Jednak chłopak był szybszy i zatrzymał mnie w połowie drogi.

- Em wiesz co miałem na myśli. Przepraszam ok? Przez to co później się wydarzyło nie miałem szansy się wyjaśnić. - spojrzał na mnie , delikatnie łapiąc mnie za brodę zmuszając do tego abym na niego spojrzał. - Proszę Cię tylko o druga szanse. Musisz żyć normalnie chce Ci w tym pomoc. Arthur na pewno by tego chciał.

Poczułam jakbym dostała w twarz. Nie trzymałam już łez. Jedna za druga leciały po moich policzkach. Justin chciał przetrzeć jedna z nich ale odrzuciłam jego dłoń i odepchnęłam go od siebie.

- Nie masz prawa! - zaczęłam krzyczeć i odpychać go coraz bardziej. Byłam w szoku słysząc mój łamiący się głos - Nie masz cholernego prawa mówić czego on by chciał!

- Em przepraszam - chłopak chciał mnie przytulić ale odepchnęłam go ponownie.

- Nie masz prawa mówić do mnie Em i mówić mi jak mam żyć. - razem z każdym kolejnym słowem wypływającym z moich ust chłopak dostawał coraz mocniejszy cios pięścią w klatkę. - Nic nie wiesz , nie było Cię wtedy przy mnie.

- Emilly proszę Cię. - chłopak złapał za moje nadgarstki przyciągając mnie do siebie. - Przepraszam. Cholera Emilly tak strasznie Cię przepraszam i obiecuje ze zrobię wszystko żebyś znowu przestała mnie nienawidzić.

- Nie rozumiesz Justin. - wyrwałam się chłopakowi z ramion i spojrzałam mu prosto w oczy powstrzymując kolejny potok łez. - Ja Cię nie nienawidzę.

Chłopak spojrzał na mnie , wyciągając dłoń w moja stronę. Kącik jego ust wyciągał się w delikatnym uśmiechu. Uśmiech za którym tak cholernie tęskniłam , uśmiech na który nie mogę patrzeć. Odeszłam od niego i ruszyłam w stronę drzwi. Trzymając za klamkę drżącą ręka spojrzałam na niego ostatni raz , a po moim policzku popłynęła samotna łza. Moje serce pękło na nowo i będzie pękać za każdym razem gdy ten beznadziejny chłopak będzie stawał mi na drodze.

- Dla mnie nie istniejesz Justin.

Someone loves you || j.b. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz