12

53 4 0
                                    

Justin

Emilly usiadła na łóżku spoglądając na mnie niepewnie. Chciałem ją znowu objąć. Usiadłem obok niej i przejechałem dłonią po włosach. Blondynka patrzyła na mnie wyczekująco.

- No? - z zamyślenia wyrwał mnie jej głos. - Chciałeś gadać to gadaj.

- Tamtego wieczoru - na jej twarzy ukazał się grymas bólu - Nie było tak jak myślałaś. Czekałem na ciebie kiedy do mojego pokoju weszła Katie. - Emilly zaśmiała się smutno.

- Tak myślałam - zaśmiała się gorzko i wstała z łóżka - Tak myślałam , że w taki sposób opowiesz ta historie. To ona cię pocałowała huh? - pokręciłam głowa i spojrzała na mnie z żalem w oczach - Wyjdź stąd Justin.

- Nie Em. Wysłuchaj mnie. - teraz kiedy mnke słucha nie wyjdę i nie poddam się. - Powiedziała mi , że to z nią powinienem być kazałem jej wyjść ale wtedy weszłaś do mojego pokoju...

- Nie chce tego słuchać Justin. - przerwała mi jednak nie słuchałem jej protestowania.

- Pocałowała mnie i zrobiła to celowo żeby nas rozdzielić. Odepchnąłem ją i pobiegłem ze Tobą ale wtedy przyjechał Arthur i wiesz co było później. - spuściła głowę a po jej policzkach znów popłynęły łzy. Ukucnąłem przed nią i chwyciłem jej delikatnie rączki w moją dłoń - Kochałem cię i nadal  cię kocham Emilly Clark.

Siedzieliśmy przez chwile w ciszy a po jej policzkach wciąż leciały łzy. Położyłem dłoń na jej policzku aby przetrzeć mokre krople jednak odrzuciła moją dłoń i podeszła do okna.

- Nawet jeżeli to prawda - wyszeptała nie patrząc na mnie - to nic nie usprawiedliwi tego , że nawet nie pojawiłeś się tu przez trzy lata. Nawet nie próbowałeś. Nie było cię przy mnie kiedy tak cholernie tego potrzebowałam.

- Emilly próbowałem przysięgam! - podszedłem do niej i chwyciłem ze biodra odwracając ją w moja stronę. - byłem tu codziennie przez pół roku ale ciagle mówili mi , ze wyjechałaś do cioci Ann. - patrzyła na mnie z niedowierzaniem. - Nie dostałaś żadnego z moich listów?

- Nie bądź śmieszny. - spojrzała ma mnie a na jej twarzy pojawił się grymas bólu - Nawet zaczęłam Ci wierzyć wiesz? - zaśmiała się gorzko co wywołało u mnie ukłucie w sercu - Mam dość kłamstw. Gdybys próbował się ze mną skontaktować wiedziałabym o tym. Wyjdź stad.

Blondynka otarła łzy spływające po jej poliku i wymknęła mnie bez słowa.

- Emilly ja na prawdę.... - otworzyła drzwi i stała patrząc się na mnie.

- Wiesz gdzie są drzwi. Pozwól ze nie będę Cię odprowadzać.

- Uwierz mi błagam Emilly ja.. - chciałem dotykać jej twarzy lecz skutecznie odrzuciła moja dłoń.

- Wyjdź stąd! - krzyknęła aż podskoczyłem.

- Kocham Cię Em - wyminąłem ją i ruszyłem w stronę drzwi lecz zatrzymałem się w połowie by spojrzeć na nią ostatni raz. - Wiem , że ty tez mnie kochasz inaczej nie próbowałabyś mnie nawet wysłuchać. - uśmiechałem się smutno - nie poddam się i będę walczył o twoje wybaczenie. Będę czekał aż będziesz na to gotowa.

Ruszyłem po schodach w dół słysząc jak dziewczyna trzasnęła drzwiami. Wyszedłem z domu Emilly i wsiadłem do samochodu waląc pięściami o kierownice. Nie poddam się bez walki. Nie tym razem.

Zaparkowałem przed domem i wyskoczyłem z auta. Była 22 ale światła w domu nadal były zapalone , otworzyłem drzwi i zobaczyłem Thomasa siedzącego przed telewizorem.

- Hej - usiadłem obok brata i przejechałem dłonią po jego włosach - dlaczego nie śpisz ?

- Bo jestem już dorosły! - podniosłem jedną brew i szturchnąłem brata w ramie na co obaj wybuchnęliśmy śmiechem - Mama musiała iść do pracy po coś się działo z jej pacjentem. - spojrzał na mnie wielkimi niebieskimi oczami - dzwoniła do Ciebie ale nie odbierałeś.

Westchnąłem głośno i wyciągałem telefon z kieszeni. No tak rozładowany. Mama będzie zła , że musiała zostawić młodego samego w domu.

- No dobra mój dorosły bracie. Chyba czas do łóżka hm? - młody przewrócił oczami przytulając mnie mocno.

- Proszę ostatnia bajka! Przecież wiesz jak uwielbiam Młodych Tytanów! - uśmiechał się szeroko oczekując na odpowiedź - Juuuuustin.

- No dobra. - wzruszyłem ramionami. Ale tylko jedna.

Przez kolejne pół godziny siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy bajkę. Spoglądałem co chwila na niego a ten uroczo ziewał. Przeciągnął się i położył głowę na moje nogi. Uśmiechałem się delikatnie na ten widok , zazdroszczę mu takiego spokojnego beztroskiego życia. Wróciłem myślami do dzisiejszego wieczora , na samo wspomnienie widoku płaczącej na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Po czterdziestu minutach bajka się skończyła. Podniosłem Thomasa i zaniosłem go do łóżka.

- Justin? - brat złapał mnie za rękę kiedy chciałem wyjść z jego pokoju. - Gdzie dzisiaj byłeś?

- Jeździłem autem i byłem spotkać się z dawna koleżanka. - uśmiechałem się smutno do brata.

- Z Emilly? - uśmiechał się szeroko - pogodziliście już się? Kiedy znowu nas odwiedzi?

- Jeszcze się nie pogodziliśmy - pogłaskałem młodego po głowie.

- Szkoda , strasznie za nią tęsknie. - posmutniał - lubiłem jak tu przychodziła i robiła najlepsze naleśniki na świecie nawet lepsze niż mama. - zniżył głos mówiąc ostanie słowa jakby bal się ze mama usłyszy.

- Ja tez za nią tęsknie Tom. - uśmiechałem się słabo.

- Pogodzicie się kiedyś?

- Obiecuję. - ucałowałem brata w czoło na dobranoc i wyszedłem z jego pokoju zostawiajac zapaloną lampkę nocna.

Oparłem się zimna ścianę na korytarzu i uderzyłem w nią z całej siły pięścią. Zasyczałem cicho kiedy zapiekły mnie kostki na których pojawiła się krew. Czułem się bezsilny , nie wiedziałam co mam robić żeby odzyskać Emilly. Usiadłem na podłodze wypijając dłonie we włosy ciągnąć za nie lekko.

- Naprawie to - wyszeptałem sam do siebie - odzyskam jej zaufanie i sprawie , ze mi wybaczy.

Nie wiem jak ale to zrobię.

***
Z okazji pięknej słonecznej niedzieli wstawiam dzisiaj już trzech rozdział ;p

Mam nadzieje ze opowiadanie wam się podoba :D

Kolejny rozdział postaram się dodać jutro :)

Someone loves you || j.b. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz