#3 W koncu zacząć

1.5K 135 33
                                    

Ciemność, czarna masa, po prostu dziura. Nie wiem co się działo, ale puki co pasował mi taki stan rzeczy. W przeciwieństwie do poprzedniego snu, tym razem było mi ciepło i miękko, a nie czując żadnego większego ciężaru mogłem stwierdzić że nie żyje. 
Nagle z błogiego snu wybudziło mnie szarpnięcie. Z każdym następnym moje myśli wracały na swoje tory, a ja byłem coraz bardziej rozbudzony.
Powili otworzyłem oczy bojąc się zbyt dużego natężenia światła ale nic takiego nie miało miejsca. Widząc nad sobą zwykły, nieco podniszczony sufit i jedną jedyną żarówkę nad głową stwierdziłem, że chyba jednak żyje.
Podniosłem się na łokciach i oparłem o bordową podartą kanapę, po czym spróbowałem rozejrzeć się trochę dokładniej.
Po drugiej stronie sali na której za wysoką ladą stał facet w stroju barmana, który co i rusz przecierał szklanki.
Spojrzał się w moją stronę i udając zaskoczenie zawołał jakiegoś chłopaka.
Odwróciłem głowę w tamtym kierunku.
W moją stronę kierował się siwowłosy.
Jeśli się nie mylę nazywał się Shigaraki Tomura, albo Shiragaki. Nie jestem pewien ale zostawię te rozmyślania na pózniej.
-Oi, młody. Nie za często nam mdlejesz? Jesteś chory czy coś?- nie byłem pewien o co chodzi. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że mówił to do mnie i dalej czeka na odpowiedź.
-N..nie... nie wiem. Nie przypominam sobie nic takiego.- Pogubiłem się. Byłem zbyt zdezorientowany żeby zauważyć jak Tomura gwałtownie zmniejszył odległość pomiędzy nami. Wzdrygnąłem się gdy poczułem zimną dłoń na czole, a następnie na karku.
-Co ty robisz?!- Przeraziłem się. Nie wiedziałem jak zareagować.
-Zamknij się! Masz gorączkę. Po prostu siedź i nic nie rób.- Spróbowałem wstać, chyba nawet zbyt entuzjastycznie. Bo poczułem mdłości, a przed oczami miałem kolorowe plamki.
-I po jaką cholerę wstałeś?! Masz rozbity łeb i temperaturę, wiec skończ się wydurniać i słuchaj co się do ciebie mówi!- Słysząc to podniosłem rękę do głowy i przesunąłem czując pod palcami chropowaty materiał bandaża.
Siwowłosy wystawił rękę przed siebie i stał tak jakby na coś czekał. Obejrzałem się na niego a w jego oczach widniało zniecierpliwienie i irytacja.
-No i na co czekasz? Nosić cię nie będę. Idziemy do łazienki. Musisz się ogarnąć i zmyć z siebie ślinę tego niedorozwoju.- Podałem mu rękę a za sprawą krótkiego szarpnięcia stanąłem na nogi. Dalej kręciło mi się w głowie, ale nie było już tak źle jak za pierwszym razem.
Idąc ciemnym korytarzem musiałem uważać żeby nie potknąć się o walające po podłodze rzeczy, a także by nie wpaść na chłopaka przede mną.
Szliśmy tak chwile po czym przechodząc obok podniszczonych drzwi, usłyszeliśmy drapanie i skomlenie.
Tomura zatrzymał się tak że prawie na niego wpadłem, a następnie z cichym prychnięciem kopnął z całej siły w drzwi.
-Japa Nomu! Bo nie będzie kolacji.- Słysząc jego ton z niewiadomych przyczyn zdenerwowałem się. Nie wiem czemu ale zaciekawiło mnie to stworzenie. Jego zachowanie przywodzi na myśl uroczego, co prawda trochę przerośniętego szczeniaka.
Już chciałem złapać za klamkę ale zatrzymała mnie ręka siwowłosego.
Złapał mnie i pociągnął dalej.
-Pózniej się pobawisz. Teraz do mycia!-
Powiedział ze słyszalną irytacją, jakby męczyło go już życie.
-Doooobrze mamuuuusiu!- Spróbowałem rozładować napięcie miedzy nami ale chyba mi nie wyszło bo tylko przekręcił oczami i trzepnąć mnie w potylice. Poczułem ostry ból, a w oczach pojawiły się łzy. Zagryzłem wargę. Chłopak chyba jeszcze bardziej się wkurzył ale nic nie powiedział. Zamiast tego złapał mnie za kark i odwinął ostrożnie materiał z mojej głowy. Zaklął pod nosem i pociągnął mnie znów w kierunku łazienki.
Otworzywszy kopniakiem drzwi usadził mnie na rogu wanny i sam zaczął przeszukiwać szafki.
Wrócił do mnie po chwili z naręczem jałowych gaz i bandaży, a w zębach trzymał opakowanie z proszkami. Bolesne minuty później, w umywalce znalazły swoje miejsce zużyte, zakrwawione bandaże.
Odwróciłem głowę do lustra w którym ujrzałem głęboką ranę ciągnącą się od potylicy do połowy lewego płatu skroniowego.
Wzdrygnąłem się i skuliłem pod gromiącym wzrokiem chłopaka.
-Jeszcze raz się poruszysz a zaraz sam będziesz zakładał opatrunek.- Poczekałem jeszcze kilka minut sycząc gdy przypadkowo dotknięto skaleczenia.
-Skończyłem, a teraz do mycia. Zaraz przyniosę ci jakieś łachy. Tylko nie zemdlej znowu jak stąd wyjdę.- Zarumieniłem się lekko i spojrzałem za siebie na wannę.
Chłopak wyszedł, a ja chwile pózniej mogłem odetchnąć zanurzając się w ciepłej wodzie.
Leżałem tak dopóki nie usłyszałem przekręcanej klamki. Shigaraki wszedł tu jakby nigdy nic i położył ubrania i ręczniki nie odrywając ode mnie wzroku.
Moją twarz pokryły rumieńce, a z ust wydobył się cichy pisk.
Chłopak w ciszy przeszedł przez pomieszczenie i wyszedł trzymając ręce w geście poddania.
Było to dosyć krępujące przeżycie.
Pospieszyłem się z myciem i wyszedłem szybko ubierając się, uważając żeby się nie przewrócić.
Za drzwiami stał siwowłosy opierając się ostentacyjnie o ścianę na przeciw łazienki.
-Skończyłeś? To idziemy. Musisz w końcu coś zjeść, a ostatnio ci to nie wyszło.-
Wracając znowu do naszych uszu dobiegło skomlenie. Bez namysłu nacisnąłem klamkę i przekroczyłem próg.
-Wracaj tu bachorze. A zresztą siedź i go zabawiaj. Przynajmniej może się zamknie. Zaraz wracam.- I wyszedł. Zamknął mnie. Zamknął mnie z śliniącą się bestią....
Po co ja tu w ogóle wchodziłem?

To be continued...(^-^)

Zacząć na nowo |BnHA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz