#17 Kołysanka

411 30 2
                                    




Chrono zabronił mi wstawać z leżanki przez najbliższy tydzień grożąc, że jeżeli szwy się zerwą to nie tylko udo będzie trzeba zszywać.
Groźba nie nabrała jednak odpowiedniego wydźwięku przez towarzyszący jej przesłodzony uśmiech. Oczywiście uśmiech ten zniknął po chwili gdy z obojętnością dodał, że po kolacji odwiedzi go szef całej organizacji.
Chłopak zniknął po chwili za parawanem w poszukiwaniu leków maści na blizny i mimo zapewnień że wszystko jest w porządku przyniósł też leki przeciwbólowe.
Białowłosy podając mi proszki i szklankę wody spojrzał na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu, a następnie uklęknął przy łóżku powoli odwijając bandaże z mojego uda. Materiał lepił się delikatnie do rany, więc przy odrywaniu kolejnych części syczałem cicho.
Burknąłem tylko, że mógłby bardziej uważać w zamian za co dostałem kpiący uśmieszek, na który przewróciłem oczami. Sekundę później jęknąłem gdy chłopak ścisnął mocniej moje udo niebezpiecznie blisko rozcięcia.
Wziąłem z szafki szczypce i wacik, a następnie nasączyłem go alkoholem izopropylowym i  podałem starszemu chłopakowi. Bez słowa przyjął szczypce i oczyścił mi ranę. Po kilku minutach oddał mi szczypce, a sam wyjął z kieszeni pudełeczko z maścią, nabrał jej trochę na palce i począł wcierać ją delikatnie w rozcięcie i miejsca wokoło. Przez chwilę jego ręka zawędrowała odrobinę z wysoko. Towarzyszył po raz kolejny ten jego dziwny uśmieszek. Spojrzałem na niego przerażonym wzrokiem i już miałem zabrać jego rękę z mojego uda. Jednak zanim zdążyłem cokolwiek zrobić jego dłoń zniknęła w kieszeni białego kitla.
Westchnąłem z ulgą mając jednak nadzieje że tego nie usłyszał.
Podszedł do biurka stojącego w rogu i uprzednio na nim siadając wziął do ręki jakąś teczkę i długopis. Przez chwile przeglądał to co się w niej znajdowało dopisując coś w międzyczasie. Przeglądając teczkę co chwila marszczył brwi.
W końcu podniósł wzrok znad dokumentów i wychwycił ten mój zaciekawiony. Podniósł lekko teczkę wskazując na nią.
-To twoje dokumenty. Rano przesłali mi to z ligi. Stwierdzili że jeśli mamy cię trenować to musimy wnikliwie zapoznać się z twoimi aktami.- I znów ten szelmowski uśmiech. Wywróciłem na ten gest oczami ale najwyraźniej to tylko spotęgowało jego samozadowolenie.
-Później do ciebie zajrzę z czymś do jedzenia, a teraz odpoczywaj. Jak się dowiem, że wstawałeś, to ci nogi z dupy powyrywam.-
Jego uśmiech poszerzył się na tyle, by wyglądał na wręcz psychiczny. Zebrałem się jedynie na to by kiwnąć głową, przełykając przy tym ślinę.
Najlepszym wyjściem było posłuchanie się jego rady i groźby w jednym. Ułożyłem więc głowę na poduszce i zamknąłem oczy. Trochę to trwało ale w końcu po parunastu minutach kręcenia się z boku na bok, udało mi się przysnąć.
Gdy się obudziłem, poczułem ból spowodowany wcześniejszym treningiem. Wszystkie mięśnie wolały o pomstę. Czułem rwanie chyba dosłownie w całym ciele. Byłem ciekaw czy Chrono nie zostawił gdzieś niedaleko leków przeciwbólowych na wypadek gdybym wstał zanim wróci.
Z cichym jękiem podniosłem się do siadu w celu przejrzenia się za ratunkiem w postaci chemii. Moją uwagę od płaczących mięśni odwróciło jednak ciche parsknięcie. Skierowałem spojrzenie w kierunku źródła głosu. Na leżance po mojej lewej siedział lider Shie w swoim zwyczajowym stroju.
Z wyjątkiem tego że nie miał teraz na sobie kurtki, a zamiast obitej metalem maski w kształcie dzioba, nosił zwykłą czarną chirurgiczną.
Mężczyzna bez słowa podniósł się z materaca i stanął naprzeciw mnie. Jego pozornie luźna poza zmyliła mnie, bo następnie nachylił się nade mną i zacisnął boleśnie rękę na moim lewym ramieniu.
-Przypomnę ci, że twój bliznowaty przyjaciel chciałby widzieć cię z powrotem całego i zdrowego. Nie mam zamiaru wywoływać konfliktów z jakimś ogniolubnym idiotą, bo jego bachor mi się wykrwawił na treningu.-
Skinąłem głową i spróbowałem się odsunąć ale lider Shie trzymał mnie w stalowym uścisku.  Mogłem być pewny że zostanie po tym siniak.
-Zobaczysz brudny dzieciaku. Ja cię jeszcze ułożę. Zmyję ten zapach śmierci z twojej osoby.-
Przełknąłem ślinę. Nie podobało mi się jego spojrzenie, a napięta atmosfera tylko potęgowała mój niepokój.
Chwile później uścisk na moim ramieniu zelżał. Overhaul poklepał mnie w obolałe ramie, by następnie wyprostować się i wyjść.
Na odchodne rzucił tylko, że jeszcze się zobaczymy.
Były to najdziwniejsze trzy minuty mojego życia. Do teraz nie wiedziałem czy moje serce bije jak oszalałe czy całkiem stanęło. Wszystko zagłuszały słowa odbijające się echem w mojej głowie. Overhaul wspominał już kilkakrotnie o brudzie i zapachu śmierci. Nie mam pojęcia o co mu może chodzić i chyba nawet wolałbym się nie dowiadywać.
Przypomniałem sobie o dalej bolącym ramieniu i odwinąłem dekolt. Od obojczyka ciągnęły się podłużne czerwone smugi, które wraz z upływem czasu zabawiały się na bladofioletowy odcień. Patrzyłem na to jeszcze przez kilka minut dla ułomnej pewności, że to nie zniknie.
Potem usłyszałem gwizdanie. Ładna melodia uchodząca za kołysankę, którą kiedyś nuciła Toga przed zabiciem pięcioletniej płaczącej dziewczynki.
Po podcięciu gardła tej małej, blondynka okupiła swój czyn słowami „Widzisz? Bohaterowie nie są wszechmocni. Nie mogą wszystkich uratować." To była jedna z pierwszych chwil kiedy zrozumiałem na czym polega liga.
Chłopak niósł tacę z kanapkami i szklanką wody. Położył ją na moich kolanach i z zaciętym wyrazem twarzy zaczął się we mnie wpatrywać jakby coś mu nie pasowało.
Zacząłem jeść nie zwracając uwagi na jego poczynania.
-Co ci się stało w ramie? Jak cię badałem, jeszcze tego nie miałeś.-
Spojrzałem na ramie, po czym szybko poprawiłem koszulkę.
-Overhaul tu był. Uciął sobie ze mną krótką pogadankę.- Chłopak pokręcił tylko głową sprawiając, że jego jasne włosy falowały wraz z każdym ruchem.
-Nieźle musiałeś go wkurzyć. Zwykle nie używa przemocy.- Spojrzałem na niego niedowierzając.
-Tylko że ja nic nie zrobiłem. Jedyne co, to usiadłem, a on od razu pruł się nie wiadomo o co.- Odpowiedziałem z pretensją wyczuwalną w głosie. Być może trochę za bardzo podniosłem głos ale co z tego.
-No już spokojnie. Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi. -Przewróciłem oczami prychając przy tym.
-To chyba mi nie szkodzi.-
-Nie no młody, buźkę masz ładną, ciało wysportowane. Nie zdziwiłbym się gdyby dziewczyny za tobą latały.- Żadnej takiej nigdy chyba nie było. Co prawda może nie wyglądam najgorzej ale te blizny na rękach i nogach trochę przeszkadzają.
-No nic. Kończ jeść i idź spać. Jutro omówimy jak będzie wyglądać twoja rehabilitacja.
Białowłosy poczekał aż skończę jeść i zabrał tacę. Wychodząc znowu zaczął wygwizdywać cicho melodie nieznanej mi piosenki.

...Jestem?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 01, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zacząć na nowo |BnHA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz