Szczęście na ziemi

1

Był to Tom (Thomas). On jest taki słodki. Ma śliczne brązowe włosy i przepiękne błękitne oczy.

-Lusy czy on powiedział do mnie cześć?-nadal nie mogłam w to uwierzyć.

-Taaak

Dlaczego ja? Jestem zwykłą dziewczyną z 3 klasy, która straciła matkę, a on jest ode mnie rok starszy. Jest kapitanem drużyny koszykarskiej i najbardziej znany w szkole.

-Olivia...

Ach jaki on jest śliczny i słodki.

-Olivia! Ocknij się.

-Yyy... Co mówiłaś?

-Ach... Chodź na lekcje bo już po dzwonku.

Miałyśmy teraz historie muzyki wiec byłyśmy razem na lekcji.
~
Kiedy wróciłam do domu wbiegłam na górę. Popatrzyłam na telefon i dostałam SMS-a.

Nieznany: Jutro o 16 pod fontanną w parku. Thomas

Nie mogłam uwieżyć. Z kąd on miał mój numer?Chciałam zadzwonić do Lusy ale było późno. Ale zaraz... Lusy ode mnie i tak odbierze wiec dzwonię.

...
...
-Tak?

-Hej nie zgadniesz co się stało.

-No nie wiem... Masz jakąś nową sukienkę?

-Nie. Właśnie będzie mi potrzebna.

-A dlaczego to?

-Bo Thomas mnie zaprosił jutro do parku!

-Dobra. Jutro o 12 u mnie. Pójdziemy do galerii i coś tobie wybierzemy.

-Okej. Cześć

-Pa
~
Nie mogłam zasnąć przez 3 godziny. Cały czas myślałam o jutrzejszym dniu. Zasnęłam.

Obudził mnie budzik. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zobaczyłam na telefon 11.58. Dobra idę. Wzięłam torebkę, zamknęłam dom i wyszłam.

-Punktualna jak zawsze.

Usłyszałam za sobą głos Lusy.

-No wiesz, ciężko się spóźnić jeśli wyjdziesz 11.59 z domu a idziesz do domu naprzeciwko.

-Racja mądralo. Chodź.

Przyszłyśmy do galerii 12.15. O dziwo nie było tam za wiele ludzi.
Weszłyśmy do pierwszego sklepu i tam rzuciła mi do w oczy przepiękna sukienka.

-Lusy... Chodź.

Moja przyjaciółka podeszła do mnie z 3 sukienkami w ręce.

Przyjaciółka spojrzała na tę sukienkę wzięła do ręki odpowiedni rozmiar i pospieszyła do przymierzalni i odwiesiła 3 wcześniejsze sukienki.

-Olivia no chodź!

-Idę, spokojnie

Weszłam do przymierzalni i nałożyłam tę sukienkę. Była ona czarna w koronkę. Na dole była rozkloszowana.