Po trzecim miesiącu stali się prawdziwymi przyjaciółmi.
Stałe rozmowy nie były koniecznością zapełnienia ciszy, tylko komfortem psychicznym. Mieli miliony wspólnych tematów, których nie omawiali w końcu przez całe życie. Rozmawiali przy skromnym śniadaniu, skromnym obiedzie i skromnej kolacji, ale cieszyli się, że mogli sobie pozwolić na te trzy posiłki, nawet jeśli na jeden składał się czasami jeden kęs jakieś niezbyt smacznej ryby i łyka lub dwóch wody.
Burze nawet jeśli były, nie sprawiały im wielkiej trudności. Castiel wprowadzał coraz to nowsze zabezpieczenia, które sprawiały, że wszystkie zapasy były nie do ruszenia na wypadek przechyłu łodzi. Wciąż liczyli dni, ale, paradoksalnie, byli weselsi niż wcześniej. Im dłużej żeglowali, tym większe prawdopodobieństwo śmierci, owszem, ale teraz nie przejmowali się tym, czy umrą jutro czy pojutrze. Przejmowali się głównie dniem dzisiejszym.
Oczywiście, wciąż racjonowali żywność, ale nie mieli większych planów. Nie wiedzieli, gdzie płynąć. Nie wiedzieli, gdzie są. Po prostu całymi dniami łowili, wybebeszali, przyrządzali ryby, rozmawiali, śmiali się i nawet czasami śpiewali. Grali też w różnego rodzaju gierki słowne, państwa-miasta, zgadywanki i chociażby to durne "prawda czy wyzwanie", mimo że na same wyzwania nie mieli tu dużo przestrzeni.
Teraz leżeli na skraju łodzi, machając rękami w wodzie. Było już po zmroku, ale dawno nie było tak spokojnej nocy. Ocean wypełnił się planktonem, który, gdy tylko ktoś go poruszył, świecił niebiesko-zielonym światłem, tworząc magiczne wzory, kształty i obrazy. A oni leżeli, patrzyli na ocean i bawili się świecidełkami jak dzieci.
-Teraz twoja kolej.-mruknął Castiel, a Dean zastanowił się nad pytaniem.
-Oddasz naszą historię tacie, jeśli przeżyjemy?-zapytał w końcu, a Novak uśmiechnął się lekko już śpiący, ale wciąż rozmowny.
-JEŚLI przeżyjemy, napiszę samodzielnie.
Dean poprawił się na własnym ramieniu i zerknął na przyjaciela.
-Czytałbym.
-Pomógłbyś mi pisać.-zarządził niebieskooki, tworząc palcem kółka na powierzchni wody.-Kłocilibyśmy się przy każdej okazji, ale chyba jakoś by to wyszło, no nie?
-Z taką historią? Na pewno.-Winchester zszedł niżej i położył się na podłodze, by patrzeć spokojnie w gwiazdy.-Myślisz, że gdzieś tam jest moja rodzina?
Novak westchnął cicho, ale położył się obok blondyna i założył ręce za głowę.
-Nie wiem. Nie wiemy, czy nie żyją.
-Załóżmy, że tak. Sądzisz, że są gdzieś tam na górze?-złączył dłonie i położył je sobie na brzuchu, oddychając miarowo.-Niebo w ogóle istnieje?
-Skąd mam wiedzieć? Nigdy tam nie byłem.-odparł Castiel.-Ale jeżeli istnieje, muszą mieć tam co najmniej tak pięknie, jak dzisiaj jest na oceanie.
CZYTASZ
Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]
FanfictionDean lubił swoje życie. Niczego mu nie brakowało: miał młodszego brata, mamę i tatę, drużynę koszykarską, najlepszego kumpla i przyjaciółkę lesbijkę. Czego więcej chcieć do szczęścia? Okazało się jednak, że jego "idealne życie" może zostać zupełnie...