Okazało się, że miał własny pokój. Rodzice, jak sami powiedzieli, nie czuli się dobrze kupując duży dom z tylko dwiema sypialniami i gościnnym, bo nigdy do końca nie uwierzyli w jego śmierć. Sammy miał swoje własne miejsce we wrzechświecie, które należycie urządził i już się tam zadomowił. Dean ogarnął w miarę swój w ciągu kilku godzin, porządkując schowane gdzieś przez Mary jego stare ubrania, komiksy, płyty i inne tego typu pierdoły, bez których kiedyś nie mógłby się obejść, ale teraz chyba straciły dla niego znaczenie. Jako, że w papierach już dawno został oznaczony jako ofiara katastrofy na morzu, załatwiania spraw ze szkołą i całą resztą było w cholerę, a wszystkim mieli się zająć głównie jego rodzice od poniedziałku, a był dopiero piątek. Tak czy inaczej, zarówno Dean jak i Cas mieli przez jakiś czas jeszcze nie chodzić do szkoły, przystosowywać się do nowego środowiska i nadrabiać zaległości. Było ich naprawdę sporo, bo kończył się pierwszy semestr: była prawie połowa stycznia. Mieli więc dziesięć miesięcy edukacji zakończyć w pięć, pracując dwa, jak nie trzy razy ciężej i uzgadniać wszystko z nauczycielami. Wracali do życia.
I o ile za dnia byli produktywni jak się dało, by jak najszybciej wrócić do normalności, gdy przychodziła noc było zupełnie inaczej. Już w pierwszy wieczór po imprezie, gdy oboje się umyli i przygotowali do spania w normalnym, własnym łóżku, wiedzieli, że coś jest nie tak. Po pierwsze: czuli się aż nazbyt czyści. W szpitalu trochę nie było warunków do kąpieli, a wczoraj nie było czasu, więc kiedy zwykła woda dotknęła ich ciała, czuli się naprawdę dziwnie. Była przyjemniejsza niż słona, przez którą całkowicie zmieniła im się faktura skóry i może przez chwilę nawet bolało, ale później rozkoszowali się ciepłą, wręcz gorącą wodą spływającą im od głowy aż do nóg. Widzieli teraz ogrom swoich małych i większych blizn, efekty skrajnego wychudzenia i coraz bardziej czuli nadszarpane przez ciągłą walkę z żywiołem mięśnie. Dean uznał, że ma zdecydowanie za długie włosy i bardziej przypominał Sama z okresu dzieciństwa, niż siebie samego, ale powstrzymał się przed samodzielnym ucięciem kłaków, bo zapewne wyglądałoby to okropnie. Ogarnął się tylko, ubrał w dresy i t-shirt, od dawna nie czując takiego luksusu, po czym położył się na łóżku i patrzył w sufit.
Świeża, wyprana pościel leżała pod nim i wokół niego, niemal drażniąc jego stwardniałą skórę swoją delikatnością. Zamknął oczy i odetchnął głęboko , pozwalając głowie odpocząć na poduszce, za co niemal od razu podziękował mu kark, przez tyle miesięcy zgięty pod plandeką. Winchester zawsze upierał się, by głowa Casa leżała na nim, a nie na twardych deskach, bo nie chciał, by ten następnego dnia czuł to samo okropne uczucie otępienia i czystego, przerażającego bólu kręgosłupa.
Tym razem nie czuł jednak przyjemnego ciężaru na ramieniu, ani nawet na brzuchu: Casa przy nim nie było. Czuł się aż nazbyt swobodnie w dużym i wygodnym łóżku zamiast wciśnięty w róg szalupy, błagający Boga o to, by nie rozpętała się burza, która rzucałaby nimi na boki i powodowała tym samym okropne siniaki, a czasami nawet blisko było i do złamania.
Usiadł i przetarł twarz dłońmi, zaczesując włosy do tyłu. Sam i rodzice już spali, ale on nie potrafił. Nie dawał rady.
Zszedł z łóżka i położył się na ziemi, za dostateczną wygodę wybierając jedynie małą poduszkę. Tu było mu bardziej naturalnie, jakby wiedział, że właśnie tu powinien być. Wyprostowany kręgosłup przypominał mu jednak, że wciąż nie jest idealnie.
Usadowił się więc w rogu pokoju, opierając poduszkę i głowę na przeciwnej ścianie, samemu kuląc się pod nią jak wyrzucony na bruk pies. Tutaj było już niemal tak, jak na szalupie i jego organizm przyjmował takie położenie jako dobre do spania, ale jego umysł wciąż utrzymywał go w pełni świadomości.

CZYTASZ
Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]
FanfictionDean lubił swoje życie. Niczego mu nie brakowało: miał młodszego brata, mamę i tatę, drużynę koszykarską, najlepszego kumpla i przyjaciółkę lesbijkę. Czego więcej chcieć do szczęścia? Okazało się jednak, że jego "idealne życie" może zostać zupełnie...