21

613 81 8
                                    

Udało im się jakoś uzgodnić z rodzicami, by wrócili tego samego dnia. Chuck wreszcie posłuchał syna i o ile oprócz niego i Sama wciąż nikt o nich nie wiedział, ojciec Castiela był dla niego o wiele milszy, jakby rozumiejąc, przez co przechodzi wracając do społeczeństwa.

Kupili książki, zeszyty, plecaki, jakby był to ich pierwszy dzień w szkole, podczas gdy reszta kończyła już semestr. Benny co chwilę wydzwaniał i pisał do Deana, pytając o jego zdrowie fizyczne i psychiczne, powrót do normalności, egzaminy końcowe i drużynę. Winchester zapewniał go, że wszystko idzie w dobrym kierunku i za kilka dni będzie mógł grać.

W rzeczywistości jednak, do pełnej sprawności sporo mu brakowało. Musiał dawkować porcje jedzenia, przyzwyczajać żołądek do trzech posiłków dziennie i powoli wracać do starej wagi, jednocześnie samodzielnie starając się magicznie uzdrowić swoje mięśnie, różnymi zimnymi okładami i ćwiczeniami. Rodzice chcieli wysłać go na rehabilitację, ale chłopak stanowczo odmówił. To było poniżej jego godności, chociaż nie powinien się tego w ogóle wstydzić. Wolał po prostu w swoim zakresie wzmacniać swoje nadszarpane ramiona i nogi, często zamykając się w pokoju na długie godziny.

Zarówno Casowi, jak i Deanowi wydawało się, że nadszedł już czas powrotu. Zdążyli nadrobić trochę materiału w domu, ale czekało ich jeszcze sporo korepetycji, lekcji indywidualnych (tylko, że w dwójkę), uczenia się po nocach i przychodzenia po terminie na sprawdziany, jednak jednej niedzieli po prostu oznajmili, że jutro wracają: i tak też się stało.

W wieczór przed powrotem oboje przygotowali się, jakby powtarzali pierwszy dzień szkoły, jak wtedy, gdy byli dziećmi. Wybrali jakieś ubrania i położyli się do własnych łóżek. Dzisiaj nie mogli spać razem, bo rano Dean nie zdążyłby wrócić, a nawet gdyby, oboje pewnie by się wtedy nie wyspali.

Była to więc pierwsza noc od prawie ośmiu miesięcy, której nie spędzali razem. Ale zielonooki, nie do końca gotowy na takie poświęcenie, zabrał swojego laptopa do łóżka i położył obok siebie, dzwoniąc na Skypie do Novaka.

Chłopak odebrał po kilku sygnałach, z rozczochranymi włosami, z których wciąż skapywała woda. Miał na sobie jakiś t-shirt Deana, głoszący wszem i wobec piękny czerwony napis AC/DC na czarnym tle. Uśmiechnął się do blondyna i przeczesał włosy ręką. Oboje zdążyli też pójść już do fryzjera, ale, zgodnie z sugestią Deana, niebieskooki zostawił je troszkę dłuższe niż przed katastrofą, bo (przynajmniej według Winchestera) wyglądał tak o wiele atrakcyjniej i, jak nawet zaznaczył przy fryzjerce, seksowniej.

-Hej, Cassie.-powiedział, kładąc się na poduszce i zniżając ekran, by mógł dokładnie widzieć chłopaka.-Co tam?

-Właśnie się umyłem i chyba się położę.-odpowiedział Novak, zabierając swojego laptopa z biurka i kładąc go na łóżku.-Też się przygotowałeś jak małe dziecko?

-Ta.-zaśmiał się Dean, okrywając się szczelnie kołdrą.-Nie wiem czemu. Przecież znam tam wszystkich, wracam do przyjaciół.

-Też nie wiem, czym się tak stresujemy.-Castiel wskoczył pod pościel i odwrócił się w stronę blondyna, a raczej komputera z blondynem na monitorze.-Będzie dobrze, prawda?

-Jasne, że będzie.-mruknął w odpowiedzi, ale jakoś mizernie. Oczywiście, nastolatek po drugiej stronie od razu to zauważył i zmarszczył brwi.

-Dean? Coś nie tak?

-Nic, tylko...-westchnął, przecierając twarz dłonią.-Rodzice załatwili mi przymusowe zwolnienie z wfu i treningów.

-To przecież dobrze, też jeszcze nie ćwiczę.

-Ale ja bym już chciał.-wyznał cicho Winchester, chowając się prawie w całości pod kołdrą.-Mogę ćwiczyć, czemu mi nie pozwalają?

-Nie możesz, Dean. Doskonale wiesz, że jesteśmy w okropnym stanie, a wf tylko by go pogorszył.

-Ale...

-Żadnych ale. I tak się przemęczasz, co noc przyłażąc do mnie. Musisz o siebie bardziej dbać.

Dean się nie odzywał, lekko obrażony patrząc gdzieś na drzwi.

-Dean?-zapytał Cas, zmuszając go tym samym do spojrzenia w jego stronę. Kiedy chłopak westchnął i to zrobił, Novak uśmiechnął się pocieszająco.-Wiem, że najchętniej już byś grał w kosza, ale musisz być cierpliwy. Po tych siedmiu miesiącach walki o przeżycie nie chcę, żeby coś ci się stało tylko dlatego, że nie potrafisz poczekać miesiąca czy dwóch.

-MIESIĄCA CZY DWÓCH?!-krzyknął oburzony, na co od razu po drugiej stronie ściany ktoś (czytaj, Sam) zaczął uderzać w nią miarowo.

-ZAMKNIJ SIĘ, PRÓBUJĘ SPAĆ!

Blondyn usiadł i przystawił dłonie do ust, robiąc sobie nagłośnię.

-I TAK OGLĄDASZ PORNOSY, NIE PRÓBUJ MI TU NAWET ZAPRZECZYĆ!

-NIENAWIDZĘ CIĘ! JESTEŚ BEZNADZIEJNYM BRATEM!

-JA CIEBIE BARDZIEJ! I JESTEM ZAJEBISTYM BRATEM!

Znowu opadł na poduszki, patrząc na niezwykle spokojnego Casa.

-Powiedz Samowi, że mówię dobry wieczór.-powiedział tylko, więc zielonooki znowu się podniósł.

-CAS MÓWI DOBRY WIECZÓR!

-POWIEDZ MU, ŻE TEŻ MÓWIĘ DOBRY WIECZÓR!

-Cas, Sam mówi dobry wieczór.

-O, dziękuję. Spytaj się go, co u Jess.

-SAM, CAS SIĘ PYTA CO U JESS!

-ZAJEBIŚCIE DOBRZE, DZIĘKUJĘ! SPYTAJ SIĘ CO U ANNY!

-Cas, Sam się pyta co u Anny.

-A dziękuję, chyba dobrze.

-CHYBA DOBRZE!

-TO MEGA, DZIĘKI!

Wreszcie ktoś (czytaj, Mary) uderzył w ścianę sypialni rodziców.

-CHŁOPAKI IDŹCIE SPAĆ, BO NIE WYTRZYMAM!

Winchesterowie mruknęli coś jeszcze, ale ostatecznie oboje się uciszyli. Dean położył się obok laptopa i spojrzał na również leżącego Casa.

-Cokolwiek by nas tam nie spotkało, damy radę, prawda?-zapytał cicho.

-Oczywiście, że tak.-uśmiechnął się Novak.-Przetrwaliśmy na morzu, przetrwamy też szkołę.

I tak, zasnęli po jeszcze kilkunastu minutach rozmawiania półgłosem, słysząc nawet oddech tego drugiego.

W następnej części szkoła, jedna czy dwie imprezy i coś, co zarządzi o losie naszego kochanego Destiela.

Tymczasem,

Ciuchcia!

Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz