13

677 83 1
                                    

Nie spali całą noc, nie chcąc ryzykować. Rano zaczęli zbierać zapasy i biegać za surykatkami, bez litości mordując połowę, która napatoczyła im się pod nogi. Zebrali trochę patyków, z których mogli zrobić ognisko i upiec surykatki. Zabrali dużo patyków, tak naprawdę.

Rozmontowali swoją bazę i ruszyli do łodzi, praktycznie bez słowa. Zapakowali wszystko i stanęli na brzegu, dopiero tam odwracając się w stronę ich domniemanego, nowego domu.

-Miałem nadzieję, że tu z tobą zamieszkam.-westchnął Dean.-Cała wyspa, tylko dla nas.

Cas stanął obok niego i delikatnie ścisnął jego rękę, również patrząc w stronę łąki.

-Mamy jeszcze całą szalupę tylko dla nas.-spróbował go pocieszyć, co chyba się udało, bo ten uśmiechnął się delikatnie.

-Dobrze. Płyńmy więc.

Odpięli łódkę i zaczęli spychać ją do wody, po czym wskoczyli do środka, znowu czując ich stałego towarzysza: bujanie.

Dean zaczął wiosłować jak najdalej od wyspy i nie przestawał, dopóki nie zaczęła znikać im z oczu, co w sumie stało się dość szybko, bo jakby rozpłynęła się w powietrzu.

-Wiesz, ta wyspa nas uratowała.-powiedział w końcu Castiel, a zielonooki podniósł na niego wzrok.-Umieraliśmy. Dosłownie. Chcieliśmy się zabić wczoraj rano, a jednak, wciąż tu jesteśmy.

Dean kiwnął głową zamyślony.

-Widocznie nigdy nie można tracić nadziei.-odparł odkładając wiosła na swoje miejsca. Wstał i podszedł do siedzącego na ich daszku Castiela.-Nie będziemy jej już tracić, dobrze? Choćby nie wiem jak źle było.

Kucnął naprzeciwko niego i położył czoło na jego ramieniu.

-Dobrze, Cas?

-Dobrze, Dean.-odszepnął Novak, przytulając go mocno.-A jeśli chodzi o ten dom, postawisz mi taki w Kansas.

Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz