Jak wiadomo, nikt nie jest w stanie bardziej nienawidzić tych latających blaszaków, zwanych samolotami, jak niejaki Dean Winchester, stale uspokajany przez swojego młodszego brata, siedzącego po jego lewej stronie.
-Dean, to tylko samolot.-mruknął pod nosem, nie odrywając wzroku od swojej jakże cennej gry.-Wyluzuj.
-A kiedy ty się stałeś taki wygadany, co?-odpyskował blondyn, z czystym przerażeniem rozglądając się po całym pokładzie.-Może spaść. Wiesz ile było katastrof lotniczych w tamtym roku?
-Dziewięćdziesiąt osiem procent mniej niż samochodowych.-odparł bez zająknięcia Sam, patrząc na brata z rozbawieniem.-Przeżyłeś siedem miesięcy na małej szalupie pośród sztormów, a boisz się zwykłego samolotu?
-To aż takie dziwne? Możemy spaść! Wiesz jakie to niebezpieczne?!
-Tak samo, jak przejście na czerwonym. Uspokój się.
Dean zrobił wręcz przeciwnie i postanowił jeszcze bardziej podnieść sobie ciśnienie przez jedną, głupią turbulencję.
-Sam, co to było?-zapytał od razu, ale młody machnął ręką.
-Samolot się trzęsie. To normalne.-odburknął ciągle grając.-Łódka też się trzęsła.
-Ale to było co innego! Z łódki spadniesz do wody, a stąd?!
Sam wyjrzał przez okno i wzruszył ramionami.
-Do wody.-powiedział wreszcie wyłączając grę i patrząc na brata. Ten z kolei również spojrzał na świat przez małe okienko i zawiesił się na chwilę.
Znowu byli na oceanie. A raczej, nad oceanem, co nie zmieniało jego przepięknego koloru i spokoju.
Dean uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że do Stanów jeszcze daleka droga, ale dziwnym sposobem właśnie tutaj czuł się jak w domu. Gdzieś pośrodku niczego.
-Ładnie, prawda?-zapytał cicho szatyn, przybliżając się do okna.-Nie mogę uwierzyć, że przeżyłeś gdzieś tam tyle czasu.
-My.-poprawił go zielonooki, odwracając głowę w jego stronę.-My przeżyliśmy. Tak samo ty, mama i tata, jak ja z Castielem.
Tym razem to Sam uśmiechnął się delikatnie, zerkając na drugą stronę samolotu, gdzie razem z siostrą siedział brunet, obecnie przysypiający z młodą Novakową na ramieniu. Co jak co, ale wyglądali naprawdę uroczo: Anna opierała głowę o brata, a ten oparł swoją o jej, obejmując ją ramieniem.
Sam wrócił wzrokiem do Deana, analizując jego tak zmienioną przez miesiące podróży twarz. Miał kilka małych blizn, nacięć na skórze: niektóre z nich zostaną mu pewnie na całe życie. Bądź co bądź, spędził na oceanie pięć miesięcy więcej od niego.
Najbardziej jednak zmieniło się jego spojrzenie. Nie patrzył już tym lekko niecierpliwym, ale jednocześnie pewnym siebie i bezczelnym wzrokiem. Był raczej spokojniejszy, mimo że w każdym zatrzęsieniu się samolotu wyczuwał wszystko to, co działo się z nimi podczas sztormu.
Sam nie mógł tego wiedzieć, ale jego brat zmienił się wręcz niewyobrażalnie. To, że już nie miał się za króla wrzechświata było oczywiste, ale sam jego stosunek do niego był zupełnie inny. Wiedział, że życie nie trwa wiecznie, że trzeba z niego korzystać, ale w inny sposób niż robił to w liceum. Dostrzegał wszelkie aspekty piękna tego świata, ptaki przestały go denerwować, nocne niebo nie wydawało się nudne, ckliwe i babskie. Teraz też patrzył na Casa w sposób, w jaki Sam nigdy by nie podejrzewał, że spojrzy na faceta. Miał w oczach takie ciche szczęście z powodu samego widoku Novaka, taką nieprzeniknioną pobłażliwość wobec niego, że wydawało mu się, że jest w stanie wybaczyć chłopakowi wszystko.
-Lubisz go, co?-zapytał półgłosem młodszy Winchester, a starszy tylko zaśmiał się cicho i spuścił głowę.
-Jak cholera, Sammy.-odparł po chwili, podnosząc głowę i patrząc na niego z delikatnym strachem w oczach.-Ale chyba ty nie masz....w sensie...
-Czy mi to przeszkadza?-dokończył za niego Sam, kręcąc głową, również z uśmiechem na ustach.-Stary, absolutnie. Widzę, że jesteś z nim szczęśliwy, a to chyba najważniejsze, nie?
Dean zamyślił się na chwilę.
-Tak.-odetchnął głęboko.-Chyba tak.
CZYTASZ
Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]
FanfictionDean lubił swoje życie. Niczego mu nie brakowało: miał młodszego brata, mamę i tatę, drużynę koszykarską, najlepszego kumpla i przyjaciółkę lesbijkę. Czego więcej chcieć do szczęścia? Okazało się jednak, że jego "idealne życie" może zostać zupełnie...