28

496 64 6
                                    

Chuck Shurley kończył właśnie jedno z ostatnich zdań w nowym rozdziale, siedząc sobie spokojnie w salonie, z komputerem na kolanach i kubkiem kawy pod ręką. Podniósł naczynie do ust, z zadowoleniem czytając wyniki swojej pracy. Nie jest takie złe. Są literówki i powtórzenia, ale to da się załatwić kilkoma poprawkami. Tym jednak zamierzał zająć się jutro, dosłownie padając już na twarz mimo kofeiny buzującej w żyłach.

Zamykał właśnie laptopa i zamierzał iść na górę, do sypialni, kiedy drzwi wejściowe nagle się otworzyły i do środka wpadły Meg i Anna, trzymające ledwo stojącego Castiela. Stanął zaskoczony pośrodku korytarza, zdezorientowanym wzrokiem patrząc na nastolatków.

-Co się stało?-zapytał, podchodząc wreszcie do potłuczonego syna.-Mieliście być u Deana.

-Wdałem się w bójkę na imprezie.-mruknął tylko brunet, sycząc przy każdym kroku.-Nic wielkiego.

-Przepraszam, ale mógłby pan go wziąć?-zapytała dysząc Masters.-Ciągniemy go tu od domu Winchesterów.

-Tak, oczywiście, już.-mężczyzna delikatnie przejął Casa, który niemal się na niego zwalił.-Okropnie wyglądasz, z kim ty żeś się tak pobił?

-Z takim jednym. Meggie i reszta mnie uratowali.-starał się omijać temat Deana i Ryana, bo Meg przecież nie wiedziała, że sportowiec właśnie nim był, a Anny nie było wtedy w pokoju. Zresztą, gdyby Chuck się dowiedział, od razu zadzwoniłby na policję, a tego raczej nie chcieli. Przynajmniej na razie.-Pomożesz mi dotrzeć do pokoju?

-Jasne, już...-poprawił sobie jego ramię na swojej szyi i ruszył w kierunku schodów, gdy dziewczyny, zmęczone jak nigdy, powoli szły za nimi.-Jeszcze tylko kilka metrów...

Kiedy wreszcie udało im się otworzyć drzwi i usadowić krzywiącego się z bólu chłopaka na łóżku, jego ojciec spojrzał wzrokiem znawcy na wszystkie jego obrażenia.

-Cas, powinniśmy pojechać do szpitala.

-Nie. Dam radę, to tylko kilka siniaków.

-Wygląda poważniej.

-Naprawdę, tato.-uśmiechnął się delikatnie, chociaż raczej wyszedł mu krzywy grymas.-Możesz iść spać, damy sobie radę.

-Castielu, chcę ci tylko pomóc. Potrzebujesz zimnych okładów, bandaży...

-Tato, jestem zmęczony.-przerwał mu syn.-I ty pewnie też. Idź spać, jutro jakoś mnie ogarniemy, dobra?

Chuck westchnął, ale kiwnął głową ze zrezygnowaniem.

-Poszukam tylko czegoś przeciwbólowego.

I wyszedł, zostawiając Casa z Meg i Anną. Po chwili jednak, starsza zerknęła na dziewczynę i nachyliła się do niej delikatnie.

-Annie, możesz iść do swojego pokoju? Muszę pogadać z Casem na osobności.-gdy Novakowa nie była przekonana, odgarnęła jej kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się pocieszająco, po czym delikatnie pocałowała ją w czoło.-Wszystko dobrze, musimy tylko coś omówić. Zaraz do ciebie przyjdę, dobrze?

Dziewczyna spojrzała na brata, a ten kiwnął głową uspokajająco. Wreszcie westchnęła i ruszyła do drzwi.

Meg patrzyła za nią jeszcze kilka sekund, aż usiadła obok chłopaka i popatrzyła na niego karcąco.

-W coś się znowu wpieprzył, Cassie?-zapytała rzeczowo, jednak ten odwrócił głowę i zacisnął powieki.-Cassie?

-On już wie.-powiedział łamiącym się głosem, otwierając zaszklone już oczy.

Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz