39

722 74 12
                                    

Było coraz gorzej.

Dean nie wytrzymywał już psychicznie. Coraz częściej gdy patrzył na Castiela, ten odwzajemniał jego spojrzenie, próbując zrozumieć ich relację. To wcale nie pomagało- Winchester wolał zerkać na niego ukradkiem, tak, by nikt nie widział i nie zadawał niepotrzebnych pytań. Widok niebieskich tęczówek Casa, spoglądających na niego z takim niemym niezrozumieniem i zdezorientowaniem tylko pogarszał sprawę, powodując coraz większe poczucie winy i natłok wspomnień u blondyna. Czasami dobrych, czasami wręcz odwrotnie, ale wszystkie miały jeden wspólny element, który składał je w całość: Castiela Novaka.

Przestał liczyć miesiące od ich rozstania, nawet od jego operacji. Przestał patrzeć na kalendarz czy dni tygodnia, godziny, porę dnia. Po prostu, przestał.

Jeśli jadł, to nawet nie wiedział co. Przestał się odzywać niemal w zupełności, sporadycznie odburkając coś do brata, wchodzącego do jego pokoju, żeby sprawdzić jak się trzyma. Trzymał się...nijak. To było najlepsze określenie. Niby był, a jednocześnie jakby go nie było. Niby oddychał, ale nie czuł, że tak jest. Zmuszał się do wstawania rano i jechania do szkoły, ale nawet przed samym sobą przestał udawać, że jest w porządku.

Jego stan był bardzo daleki od "w porządku".

Patrzył na Casa i widział wszystko to, co razem przeżyli. Od katastrofy, przez pierwsze miesiące na morzu, pierwszy pocałunek, pierwsza noc razem- niby codziennie spali obok siebie, ale dopiero wtedy robili to RAZEM. To zmieniało wszystko.

Pamiętał godziny ich rozmów, często trwających całymi dniami. Pamiętał, jak bardzo ich nie doceniał i jak ciężko było mu się od nich odciąć. Podobno najbardziej cenimy rzeczy, które straciliśmy. Jednak w tym wypadku to nie była jakaś tam malutka część jego życia- to było CAŁE jego życie. Te małe gesty, budzenie się razem, zasypianie razem. Gdy poczuli tą nieokiełznaną radość na widok wyspy, gdy jedyne czego chcieli to przeżyć i być razem. Gdy nie było innych problemów niż kawałek ryby i puszka wody dziennie.

Pamiętał jego dłoń szukającą w panice jego własnej, gdy leżeli w piasku i oddychali głęboko. Pamiętał jak nie puszczał jej aż ich znaleźli i rozdzielili, niosąc do samochodu i szpitala. Jak kilkadziesiąt minut później znowu ją trzymał, dopiero wtedy czując się bezpiecznie. Stracił to uczucie bezpowrotnie.

Pierwsze dni w Stanach, gdy wszystko było tak dziwne i ciężkie do przyswojenia. Pierwsza noc, gdy biegł do niego o trzeciej i dostał wodą po twarzy, w następnej chwili już przytulając go pod kołdrą i zaplątując się w jego nogi i ręce. Rano budził się pierwszy, patrząc na Novaka jeszcze długie minuty, ostatecznie chcąc wyjść po cichu, by ten mógł pospać dłużej. Nigdy mu się to nie udawało, a ręce Castiela ściągały go z powrotem na materac zanim zdążył usiąść.

"Jeszcze pięć minut"

Cholernie tęsknił za tym zwyczajnym, błogim snem, którego nie miał od tak dawna. Otwierając rano oczy w ogóle nie czuł, jakby spał przez ostatnie godziny. Kładł się i od razu zasypiał, budząc się automatycznie z budzikiem i wstając, bez tych długich polegiwań i pieszczot, które niegdyś sprawiały, że cały dzień chodził uśmiechnięty.

Stał się robotem, potrzebującym absolutne minimum do przeżycia. Nie płakał już, bo nie miał czym. W jego oczach nie było już smutku, tylko czysta pustka, jakby już dawno był martwy w środku.

Sam starał się polepszyć bratu humor na milion różnych sposobów, ostatecznie po prostu przesiadując u niego godzinami i opowiadając historie. Mówił co u niego, u ich przyjaciół, na których Dean rzadko kiedy w ogóle zwracał uwagę. Nie wiedział, czy blondyn go słuchał, czy nie, liczyło się tylko to, że z nim był. Próbował go jakkolwiek wesprzeć, nawet jeśli miał godzinami gadać bez żadnego odzewu z jego strony. Jakby mówił do osoby w śpiączce, zwierzęcia lub przedmiotu.

Against All Odds [Destiel: Life of Pi AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz