Rozdział VI

150 19 3
                                        

Razem z Haechan'em czekaliśmy aż WinWin bezpiecznie wróci na ziemię razem z Chenle'em. Maluch na pewno cudownie się bawił, ale po tym jak raz go upuścił i fioletowowłosy prawie uderzył twarzą o ziemię trochę się martwiłem. W końcu nie miałem pewności, że blondyn na pewno wie co robi. Mogłem odetchnąć dopiero, gdy Chenle znów stanął na własnych nogach. Oczywiście skakał z radości opowiadając nam o locie i pytając kiedy znów będzie mógł polecieć. Nie dziwiłem mu się. Także chciałbym jak najszybciej znów wzbić się razem z WinWin'em w powietrze i podziwiać piękne widoki. Nigdy nie leciałem nawet samolotem, więc dotąd nie wiedziałem jakie to uczucie. Teraz już wiem i jest to coś niesamowitego. Nie da się po prostu tego opisać słowami. To trzeba przeżyć.

Po tych wszystkich emocjach usiedliśmy w czwórkę pod drzewem wiśni zachwycając się pięknym dniem. Choć było to dla mnie dość dziwne, że już drugiego dnia zajęcia są odwołane. Jednak dla nich zapewne nie było to aż takie osobliwe jak dla mnie. Na pewno się już przyzwyczaili do tego, że profesor co chwilę gdzieś znika, ale to dobrze, że szkoła się coraz bardziej powiększa i jest w niej więcej uzdolnionych mutantów, którym przyda się pomoc w opanowaniu ich zdolności.

- Tak mogłoby być codzienne. - odparł Haechan z uśmiechem kładąc się na trawie.
- To tak nie działa. To jest szkoła i przyszedłeś tutaj, żeby się czegoś nauczyć. - zauważył Chenle.
- Zaczynasz gadać jak Jeno.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak!
- Cóż... Przykro mi Chenle, ale faktycznie brzmiałeś jak Jeno. - zaśmiał się WinWin.
- Mark powiedz im coś! - fioletowowłosy zwrócił się w moją stronę robiąc naburmuszoną minę.

Spojrzałem na malucha i uśmiechnąłem się.
Cóż... Może faktycznie brzmiał troszkę jak Jeno, ale w żadnym aspekcie go nie przypominał.
Chenle był małą, optymistycznie patrzącą na świat kuleczką, a Jeno raczej patrzył na wszystko racjonalnie. Były to dwa zupełnie różne charaktery, które dopełniały się nawzajem.

- Nie, nie brzmiałeś jak Jeno. - zaśmiałem się głaszcząc malucha po główce.
- Widzicie! - zawołał wystawiając język w kierunku Haechan'a i WinWin'a.
- Cóż... Myśl co chcesz, ja tam wiem swoje. - stwierdził Haechan wzruszając ramionami.
- No oczywiście. - prychnął Chenle.
- Jak dobrze wiem to żyjemy w wolnym kraju i każdy może mieć własne zdanie.
- Ty mi tu o polityce nie mów.
- Ale to prawda.
- Może, ale nie mam zamiaru tego słuchać.
- A nie mówiłeś, że przyszliśmy do szkoły, żeby się uczyć?
- To co innego!
- Czyżby?!
- Dobra upokójcie się! Jesteśmy tutaj, żeby się zrelaksować, a nie słuchać waszych kłótni. - westchnął WinWin.
- Ale to on zaczął! - zawołali jednocześnie pokazując palcem na siebie nawzajem.

Widząc to wybuchnąłem śmiechem, a WinWin przewrócił oczami. Byli tak strasznie uroczy, że nie dało się przy nich nie uśmiechać. Mimo, że kłócili się dość często to nie przeszkadzało mi to ani trochę, bo ich wymiany zdań były po prostu komiczne. Skutecznie poprawiały człowiekowi humor.

- Nie ważne kto zaczął! Uspokoić się obydwaj!
- Teraz ty zaczynasz mówić jak Jeno. - zaśmiał się Haechan.
- Kto mówi jak Jeno?

Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Ten'a, który przyglądał się nam z uśmiechem. Nawet nie zauważyliśmy kiedy pojawił się obok. Cóż... Tak to jest kiedy posiada się super szybkość. Jednak zauważyłem, że trzyma w rękach cztery miski. Zapewne z czymś pysznym, ponieważ poczułem cudowny zapach kurczaka. Poczułem jak na samą myśl burczy mi w brzuchu.

- WinWin zamienia się w Jeno.
- Co? Lepiej nie! Jeden Jeno wystarczy! - odparł przerażony Ten.
- Zgadzam się z tym. - pokiwał głową Haechan.
- A właśnie! Ma ktoś ochotę na noodle?!
- Ja chcę! - odparli jednocześnie Chenle i Haechan natychmiast podnosząc się z miejsca.

Timeless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz