Rozdział V

150 23 3
                                    

Nie miałem pojęcia co to za miejsce. Jedyne co byłem w tanie zobaczyć to zarys jakiś budynków, ponieważ mgła nie pozwalała mi zobaczyć nic więcej. Słyszałem głos, który wolał mnie do siebie po imieniu. Znałem ten głos, jednak nie mogłem dopasować go do twarzy. Zacząłem iść w jego kierunku. Mgła zacząła powoli znikać i mogłem po chwili zobaczyć zarys czyjeś sylwetki. Przełknąłem głośno śline i przyspieszyłem kroku. Bardzo chciałem wiedzieć kim jest ta tajemnicza osoba. Byłem już tak blisko. Musiało mi się udać.

Nagle usłyszałem kolejny głos gdzieś z oddali. Był tak bardzo charakterystyczny. Jego również skądś znałem.
Po chwili wszystko dookoła mnie zaczęło znikać wraz z tajemniczą postacią. Za wszelką cenę próbowałem jakoś do niej dotrzeć i byłem już tak blisko, ale niestety nie było mi dane się tego dowiedzieć.

W końcu dokładnie słyszałem jak ktoś mnie woła i delikatnie mną potrząsa, żeby mnie obudzić.

- Dzień dobry Mark! Wstajemy! Czas iść na zajęcia!

Otworzyłem powoli oczy i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Haechan'a. Krzyknąłem nie spodziewają się, że, gdy je otworzę zobaczę go tuż przed sobą. Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej i czułem jak serce mi bije jak szalone. Wziąłem kilka głębokich oddechów, żeby je uspokoić i spojrzałem na Haechan'a, który teraz już siedział na krześle przy moim biurku.

- Co ty tu robisz Haechan?
- Jak to co? Budzę mojego ulubionego sąsiada, żeby nie spóźnił się na zajęcia.
- Bardzo Ci dziękuję, ale nie musisz tego robić. Przestraszyłeś mnie.
- Wybacz, ale wolę mieć pewność, że nie zaśpisz. A teraz zbieraj się i widzimy się na korytarzu. Idę zgarnąć Johnny'ego. - odparł i po prostu wbiegł w ścianę, znikając po drugiej stronie.

Westchnąłem współczując Johnny'emu. Będzie miał świetną pobudkę.
Westchnąłem wstając z łóżka. Po drodze do łazienki zabrałem swoje rzeczy.
Po kilku minutach byłem już gotowy do wyjścia. Nigdy nie potrzebowałem za dużo czasu na takie rzeczy. Postanowiłem zrezygnować z okularów i usiadłem na łóżku przypominając sobie sen, którego doświadczyłem.
Żałowałem, że nie udało mi się dowiedzieć kim była ta tajemnicza postać. Gdyby nie Haechan może udałoby mi się odkryć jej tożsamość.
Cały czas starałem się dopasować głos, który słyszałem do twarzy, ponieważ byłem pewien, że gdzieś już go słyszałem. Tylko gdzie?

Nagle usłyszałem krzyki po drugiej stronie ściany i natychmiast stanąłem na równe nogi. Hałasy dochodziły z pokoju Johnny'ego, a ja doskonale wiedziałem co się stało.
Po chwili przez te samą ścianę do mojego pokoju znów wbiegł Haechan. Skrzyżowałem ręce na piersi patrząc na niego z dezaprobatą. Chłopak tylko uśmiechnął się do mnie uroczo i wzruszył ramionami.

- Cóż... Nie wszystko poszło zgodnie z planem.
- No co ty?
- Haechan!!

Usłyszeliśmy nagle głos Johnny'ego. Po chwili dało się również usłyszeć kroki chłopaka, który zapewne zmierzał do mojego pokoju.
Haechan natychmiast schował się za mną, gdy odwróciłem się twarzą do drzwi.

- Pomóż mi Mark.
- Teraz prosisz o pomoc? Trzeba go było nie budzić.

Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wpadł wściekły Johnny. Zaczął iść w naszym kierunku, gdy tylko zobaczył Haechan'a chowającego się za moimi plecami.

- Chodź tutaj!
- Nigdy! - zawołał i zaczął używać mnie jako żywej tarczy, obracając mnie w prawo i lewo, gdy Johnny próbował go złapać.
- Przestań się nim zasłaniać i staw mi czoło jak mężczyzna!
- Nie wiem czy wiesz, ale ja jeszcze nie jestem mężczyzną, więc tego nie zrobię!
- A możecie mnie w to nie mieszać!? - zapytałem podnosząc rękę w górę w geście obronnym.

Timeless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz