Rozdział XII

131 13 3
                                    

Przed treningiem miałem jeszcze jedną lekcje. Były to moje pierwsze zajęcia z profesor Jean Grey. Słyszałem o niej więcej złych rzeczy niż dobrych, ale osobiście musiałem ją poznać, ponieważ nie chciałem wyrabiać sobie zdania na jej temat na podstawie opinii innych.

Siedziałem w sali cierpliwie czekając na rozpoczęcie zajęć.
Starałem się być przygotowany najlepiej jak potrafiłem, ponieważ chciałem zrobić dobre pierwsze wrażenie. Jednak nie bardzo wiedziałem czego mam się spodziewać.

Nagle do sali wszedł Jaemin. Uśmiechnąłem się na jego widok co chłopak oczywiście odwzajemnił. Podszedł do ławki, w której siedziałem i zajął miejsce obok mnie wyciągając książki z torby.

- Jak nastrój przed pierwszym spotkaniem z profesor Grey? - zapytał spoglądając na mnie z uśmiechem.
- Nie bardzo wiem czego się spodziewać. Dlatego jestem lekko zdenerwowany. - odparłem zgodnie z prawdą.
- Każdy ma małego stracha przed pierwszym wykładem profesor Grey. Ona nie daje sobie w kasze dmuchać. Gdy coś jej się nie podoba w zachowaniu któregoś z uczniów, jeśli będziesz miał szczęście to tylko odeśle cie do dyrektora, jednak zwykle woli załatwiać sprawy na własną rękę.
- Profesor Xavier o tym wie?!
- Raczej tak. Przecież jest telepatą.
- Więc dlaczego...
- Nikt nie reaguje, ponieważ nie są to kary cielesne. Ona po prostu albo wzywa cię na środek klasy i udowadnia ci, że nic nie potrafisz albo używa swoich mocy, które także są związane z telepatią.

Przełknąłem głośno śline. Nie chciałem jej w żaden sposób podpaść już na pierwszych zajęciach. Prawda była taka, że nie mogłem pochwalić się przed nią zbyt wielkimi zdolnościami. Jeszcze nie znałem swoich wszystkich możliwości. Jednak, jeśli miałbym coś zaprezentować na tle klasy to najprawdopodobniej po prostu zatrzymał bym czas i uciekł gdzie pieprz rośnie.

- Ale ty nie musisz się martwić. Z tego co mówił mi Haechan jesteś naprawdę bardzo uzdolniony. - odparł Jaemin uśmiechając się do mnie szeroko.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Wspomniał też, że jesteś bardzo skromny i mam ci nie wierzyć. - zaśmiał się otwierając książkę.
- No proszę... Co jeszcze ci powiedział? - zapytałem uśmiechając się szeroko.
- Cóż... Nie wiem czy moge ci o tym powiedzieć, ale...
- Co takiego?
- No dobrze... Kazał mi o tym nikomu nie mówić, ale i tak wiedziałem, że go nie posłucham. Kiedy chodził po pokoju wczoraj w nocy, bo nie mógł zasnąć potknął się o krawędź dywanu i przeleciał do twojego pokoju przez podłogę.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie z poważnym wyrazem twarzy, ale nie wytrzymaliśmy długo i wybuchnęliśmy śmiechem.
Zastanawiałem się w jaki sposób on to zrobił, ale doszedłem do wniosku, że to po prostu Haechan. Śmieszyło mnie to i to bardzo, a jeszcze bardziej fakt, że niczego nie zauważyłem. Nie sądziłem, że mam tak twardy sen, jednak najwidoczniej nawet spadający Haechan nie był w stanie mnie obudzić.

Musiałem w końcu opanować atak śmiechu, ponieważ brzuch zaczął mnie naprawdę boleć. Zauważyłem jak Jaemin ociera rękawem łzy po czym wzdycha wciąż się do mnie uśmiechając.

- Wiesz co jest najśmieszniejsze? - zapytałem.
- Co takiego?
- Że nawet go nie zauważyłem ani nie usłyszałem.

Jaemin znów zaczął się śmiać. Zasłoniłem usta dłonią czując, że mnie też znów zbiera się na śmiech. Starałem się opanować, a pomógł mi w tym Jeno, który nagle pojawił się w sali.

- Co was tak śmieszy? - zapytał podchodząc do ławki, w której siedzieliśmy.
- Jeno!? - zawołał zaskoczony Jaemin, który jeszcze przed chwilą śmiał się do rozpuchu i nie zdawał sobie sprawy z obecności bruneta.

Różowowłosy natychmiast wyprostował się i odchrząknął po czym przeczesał dłonią włosy lekko zdenerwowany. Zaskoczyło mnie jego zachowanie i nie bardzo wiedziałem co się stało.
Przenosiłem wzrok to na Jeno to znów na Jaemina i w końcu dodałem dwa do dwóch.
Uśmiechnąłem się spoglądając na zawstydzonego Jaemina. Postanowiłem mu pomóc i odpowiedzieć za niego, żeby znów poczuł się znów komfortowo.

Timeless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz