Rozdział X

144 19 0
                                    

Gdy Mark zniknął za drzwiami mogłem w końcu odetchnąć. Nie wiedzieć czemu przez całą naszą rozmowę, która i tak nie trwała zbyt długo wstrzymywałem oddech. Jego obecność robiła ze mną różne dziwne rzeczy, których nijak nie potrafiłem wyjaśnić.
Gdy podszedł do mnie i zapytał czy możemy porozmawiać zrobiło mi się tak lekko na duszy i cały trud tego dzisiejszego poranka zniknął w jednym momencie.
Ten jeden chłopak w kręconych blond włosach potrafił jednym spojrzeniem sprawić, że cała moja uwaga automatycznie skupiała się na nim. Co było dla mnie zupełnie nowym uczuciem i zacząłem się zastanawiać czy, aby napewno wszystko było ze mną w porządku. Jednak mogłem od razu odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie, nie było.

Taeil wrócił do sali zaraz po tym jak Mark z niej wyszedł. Z uśmiechem na twarzy podszedł do ławki stając przede mną. Wiedziałem co się święci i za wszelką cenę chciałem tego uniknąć, ale przed tym nie było ucieczki. Przed Taeilem nie było ucieczki.

- O czym rozmawialiście? - zapytał unosząc lekko jedną brew w górę.
- O niczym co by cie miało interesować. - odparłem omijając go i idąc w kierunku wyjścia z klasy.
- Oj no nie bądź taki. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. - mruknął doganiając mnie.
- To, że nimi jesteśmy nie znaczy, że muszę Ci o wszystkim mówić.
- Przypominam Ci, że to dzięki mnie masz te treningi z Markiem. To ja miałem być na twoim miejscu, więc może okazał byś mi trochę szacunku.
- Ale nie jesteś na moim miejscu.
- Ale zawsze mogę być. Wystarczy tylko, że powiem Xavier'owi, że mój grafik się zwolnił i mogę się zająć naszym nowym uczniem, a dobrze wiesz, że będzie przeszczęśliwy, gdy to usłyszy. Chcesz tego?

Jak on mnie wkurwiał. Dobrze wiedział, że zdenerwują mnie te słowa i trafił w sedno. Miałem wielką ochotę mu przyłożyć, ale wiedziałem, że nie będę w stanie tego zrobić. Mimo, iż Taeil czasami był zarozumiałym idiotą to był moim jedynym przyjacielem. Chciał dla mnie jak najlepiej i właśnie dlatego nie przyjął propozycji Xavier'a tylko zwolnił miejsce dla mnie, żebym mógł bliżej poznać chłopaka, który mnie tak nie wiedzieć czemu intrygował.

Rzuciłem brunetowi nienawistne spojrzenie, a on tylko się zaśmiał widząc moją reakcje.

- Wow... Ten nowy naprawdę nieźle zawrócił ci w głowie. Jestem naprawdę ciekaw dlaczego.
- Sam jestem tego ciekaw. - westchnąłem przeczesując dłonią włosy.
- Zaraz... Czyli wciąż nie wiesz dlaczego tak cię do niego ciągnie?
- Cholera Taeil! Przecież ci powiedziałem, że nie mam kurwa pojęcia! On po prostu ma coś w sobie. Coś co mnie ciekawi i intryguje. Nawet nie potrafię tego opisać.
- Po prostu się zakochałeś.
- Nie rozśmieszaj mnie. Dobrze wiesz, że nie wierzę w tę całą miłość od pierwszego wejrzenia. To tylko bzdury, które się wciska małym dzieciom.
- Pierwszego dnia, gdy go poznałeś mówiłeś coś innego.
- Bo wtedy coś mnie napadło. Nie myślałem racjonalnie, ale przemyślałem to dokładnie i postanowiłem dowiedzieć się co sprawiło, że zareagowałem na niego w taki sposób.
- Dobra, więc jaki jest twój plan?
- Cóż... Narazie zamierzam mu pomagać na tyle ile będę mógł. W opanowaniu jego zdolności oraz w jeszcze jednej rzeczy, na którą się przed chwilą zgodziłem.
- Jakiej mianowicie?
- Poprosił mnie, żebym nauczył jego i tych jego kolegów stawiać bariery umysłowe.
- Co takiego?! Ale po co?!
- Żeby mogli się obronić przed tym nowym uczniem to proste. Wszyscy w koło gadają tylko o tym.
- No dobra, a jak zamierzasz to zrobić? Sam nie masz pojęcia jak to się robi.
- No właśnie, a więc ty mi pomożesz.
- Ja?! A kiedy ja się niby na to zgodziłem?! - zawołał oburzony.
- Właśnie teraz.
- Taeyong... Nie ma mowy.
- Jesteś moim przyjacielem, prawda? A przyjaciele powinni sobie nawzajem pomagać.
- A czy ty kiedykolwiek mi w czymś pomogłeś?!
- A kto powiedział Rickowi, że ma się od ciebie odpierdolić, bo inaczej spłonie żywcem i od tej pory masz święty spokój?
- Słuszna uwaga... - westchnął brunet kładąc dłoń na moim ramieniu. - Dobra pomogę ci, ale pamiętaj, że ja nie jestem wszechwiedzący i będę potrzebował wsparcia.
- Wow... Czyżby niesamowity Taeil właśnie przyznał się, że nie jest aż taki inteligentny za jakiego wszyscy go mają i potrzebuje pomocy?
- Bardzo śmieszne Taeyong... Jestem władcą żywiołu, a nie telepatą jakbyś nie zauważył.
- Dobra spokojnie panie Einstein, w takim razie kogo masz na myśli? Pamiętaj, że nauczyciele nie wchodzą w grę.
- Tak domyśliłem się, ale nie chodzi mi o nauczyciela.
- Więc kto?
- Yuta.
- On?! Poważnie?!
- Jasne. On nie tylko potrafi stać się niewidzialny, ale potrafi tworzyć bariery. Będzie wiedział jak stworzyć je wewnątrz umysłu.
- Dobrze wiesz, że za nim nie przepadam.
- A za kim ty przepadasz?! Yuta jest bardzo uprzejmy i przesympatyczny, więc na pewno Ci chętnie pomoże.
- Nie zapomniałeś też, że jest aspołeczny.
- Oj bez przesady. Jest troszkę nieśmiały, ale nam pomoże. Tego jestem pewien.
- Dobra, w takim razie gdzie on jest?
- Powinien być w bibliotece.
- No oczywiście, a gdzież by indziej. - mruknąłem kierując się w stronę biblioteki.

Timeless Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz