"Szczęśliwi czasu nie liczą"

1.4K 23 8
                                    

Mocne promienie słońca świecące prosto w twarz Banach zmusiły go do otwarcia oczu, mężczyzna spojrzał na śpiącą obok niego kobietę, na twarzy której dostrzegł lekki uśmiech, pocałował ją delikatnie w ramię, na te poczynanie Anna jedynie słodko zamruczała i odwróciła się na drugi bok. Mężczyzna powoli wstał i ruszył z stronę łazienki po drodze zakładając kolejne części garderoby rozrzucone po podłodze, uśmiechając się do wspomnień poprzedniej nocy. Kiedy opuszczał pomieszczenie Anna zaczyna się budzić, podszedł bliżej i z uwagą przyglądał się kobiecie

- Dzień dobry, co mi się tak przyglądasz? – zapytała nie otwierając oczu.

- Dzień dobry, uwielbiam na Ciebie patrzeć! – oznajmił pochylając się nad nią i składając na jej ustach delikatny pocałunek.

- Brakowało mi ostatnio Ciebie i takich miłych poranków – oznajmiła oblizując wargi i otwierając oczy.

- Mi również, choć nie chce Cię martwić, ale mamy już południe Słoneczko – powiedział rozbawiony.

- Co takiego! – krzyknęła i wyskoczyła z łóżka zaczynając się pośpiechu ubierać.

- Szczęśliwi czasu nie liczą kochana – śmiał się do rozpuku obserwując poczynania żony.

- I z czego się śmiejesz Banach co? – pytała lekko zdenerwowana.

- Zachowujesz się jak nastolatka, która obawia się, że rodzice zaraz wrócą i nakryją nas w łóżku razem – mówił wciąż rozbawiony opadając na łóżku.

- Chyba masz rację, co ja właściwie robię... – zaśmiała się kładąc się obok męża.

- To była cudowna noc a już nie długo będzie ich więcej.... – mówił szeptem.

- O czym Ty mówisz? – spojrzała na niego pytająco.

- Dowiesz się w swoim czasie.... – posłał jej uśmiech.

- Wiktor wiesz, że nie lubię tajemnic wiec mnie nie denerwuj – mówiła lekko wzburzona uderzając go w ramię.

- Wiem, wiem Kochanie... a teraz wstajemy Pani Banach i wracamy do rodzinki – pocałował ją w nos i pociągnął za rękę.

- Oczywiście Panie doktorze – zaśmiała się poprawiając łóżko i kierując się do wyjścia.

Kiedy przekroczyli próg domu Reiterów, Wiktor udał się do kuchni przygotować dla nich posiłek, natomiast Anna skierowała się w stronę ogrodu z którego dochodziły wesołe głosy rodziców i teściów, jednak kiedy przechodziła obok sypialni usłyszała cichy płacz Zosi, postanowiła wejść.

- Zosiu czemu Ty płaczesz? Co się stało? – zapytała siadając obok odgarniając włosy z jej twarzy.

- Nic zostaw mnie! – mówiła wzburzona pociągając nosem.

- Nic czyli co? Powiesz mi? – zadawała kolejne pytania.

- Idź lepiej zajmij się Swoim synkiem, on Cię potrzebuje na pewno, bo to przecież jego bardziej kochasz! Ja się dla Ciebie nie liczę! – krzyknęła.

- Zośka o czym Ty mówisz?! – uniosła się a łzy napłynęły do jej oczu.

- O czym ja mówię? – usiadła na łóżku ocierając łzy kontynuowała nie patrząc na Annę. –Zapomniałaś o mnie! Odstawiłaś mnie na boczny tor jak zabawkę, która się znudziła! Od ponad roku nie miałyśmy czasu tylko dla siebie! Ja potrzebuje Cię tak samo jak Kuba! Też chce się do Ciebie poprzytulać, pójść na spacer, pogadać, po prostu spędzić tylko z Tobą czas tak jak to było zanim Młodego jeszcze z nami nie było! – mówiła rozżalona.

Anna i Wiktor Banach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz