"Anka, dasz radę, wierzę w Ciebie"

1.9K 33 15
                                    

Kolejny letni poranek przywitał wszystkich rześkim, pachnącym macierzankom powietrzem. Zapach z lekkim powiewem wiatru unosił się w sypialni nad parą stęsknionych i nadal mocno wtulonych w siebie lekarzy, wdzierając się po chwili w nozdrza Anny. Kobieta powoli otwarła oczy po czym wyzwoliła się z uścisku męża, zakładając bieliznę oraz jego koszulę, spojrzała na słodko śpiących Banachów i skierowała się do kuchni zabierając się za przygotowanie śniadania dla domowników.

Po paru minutach Wiktor leniwie i sennie odwrócił się na łóżku w celu przywitania się z żoną, jednak jedyne co zastał to puste miejsce obok siebie od razu wyrwało go to ze snu.

- Hmmm już mi uciekła! – mówił do siebie uśmiechając się.

Założył koszulkę, spodenki i ruszył na poszukiwania Anny, zastała ją w kuchni, oparł się o framugę drzwi i bez słowa obserwował poczynania żony. Z radia dało się słyszeć energiczną melodię, którą Anna nuciła pod nosem i kołysała do rytmu biodrami. Widok ten zadziałała mocno na wyobraźnie mężczyzny a jej strój nie pomagał mu w skupieniu się na czymś innym poza nią.

- Dzień dobry Kochanie – szepnął do ucha, stając tuż za nią.

- Wiktor, ale mnie przestraszyłeś –wzdrygnęła się.

- Przepraszam...– odwrócił ja przodem do siebie.

- Nie strasz mnie tak więcej, bo zawału dostanę! – trzepnęła go w ramię, uśmiechając się szeroko.

- Dobrze... Dzień dobry moja kochana żono – powiedziała zalotnie obejmując ją w tali i składając na ustach kobiety namiętny pocałunek.

- Dzień dobry mój kochany mężu – uśmiechnęła się wciąż rozmarzona.

- Widzę że moja koszula bardzo Cię lubi, Słonko! – puścił jej oczko, uśmiechając się i siadając na krześle przy stole.

- Bardzo lubię chodzić w Twoich rzeczach pomimo, że mam tyle swoich! – zaśmiała się stawiając talerz kanapek i dwie kawy na stole.

- A ja bardzo lubię Cię w moich rzeczach – powiedział pożądliwie.

- Ciekawe czemu? – pytała powabnie.

- Bo jesteś wówczas tak mhhhm .... chodź tu do mnie, stęskniłem się z Tobą – złapał ją tak, że usiadła na jego kolanach i zaczął dłońmi błądzić pod koszulą.

- Wariat.... Hola, hola Panie Banach... dość tych czułości, śniadanie czeka – próbowała wstać by dokończyć przygotowania.

- To jak jeszcze chwilkę poczeka nic się nie stanie, ja mam teraz lepsze zajęcie... – mówił składając pocałunki na jej szyi.

- Kochanieeeee... zaraz Zosia wstanie przestań! – skarciła go.

- No i co przecież doskonale wie, że się kochamy! – powiedział z szelmowskim uśmiechem, całując ją w policzek.

- Aaaauuuuułłłłłaaaa Wiktor!!!! Uważaj to boli! – powiedziała podniesionym głosem a łzy same popłynęły z jej oczu.

- Przepraszam Aniu zapomniałem – mówił skruszony.

- Dobra, puść mnie! – mówiła lekko zdenerwowana, po czym wstała i wyjęła z zamrażarki lód.

- Daj ja to zrobię a Ty usiądź – wziął do ręki lód, zawijając go w ręcznik zaczął przykładać delikatnie do jej twarzy. – Lepiej? – pytał po chwili.

- No powiedzmy, usiądź tak będzie Ci wygodniej i mi też – ponownie usiadał na jego kolanach.

- Zgadzam się! – mówił zadowolony nadal przykładając jej lód i cmoknął jej usta a Anna ochoczo oddała buziaka.

Anna i Wiktor Banach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz