Kartki z kalendarza leciały, minął tydzień od ostatnich wydarzeń, kiedy dzień przywitał wszystkich wiosenną burzą, jeden z grzmotów wyrwał Annę ze snu.
Otworzyła oczy i spojrzała na Wiktora, spał jak gdyby nic, podobnie jak Młody, nie ruszał ich ten żywioł. Anna założyła szlafrok i wyszła z zamiarem zrobienia śniadania dla rodziny, kiedy weszła do kuchni spostrzegła, że jej mama właśnie kończy przygotowywać posiłek.
- Mamo, Ty już nie śpisz? – zapytała z troską i pocałowała matkę w policzek.
- Aniu, nam ludziom w pewnym wieku tyle snu już nie jest potrzebne – odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
- Oj mamo, mamo i nawet już śniadanie prawie gotowe, przecież bym to zrobiła – mówiła Anna kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Kochanie przynajmniej tak mogę się Wam odwdzięczyć za gościnę – przytuliła córkę do siebie.
- To ja powinnam Ci dziękować, że tak pomagasz, wspierasz nas – mówiła wtulona.
Kobiety usiadły do stołu popijały kawę, kiedy weszła do kuchni Zosia, podeszła i usiadła na kolanach Anny wtulając się w nią mocno.
- Zosiu, jak się czujesz? – zapytała z troską, tuląc do siebie.
- Troszkę lepiej, obudziła mnie ta burza – odpowiedziała.
- Pokaż główkę, nie masz gorączki. A gdzie Ty masz kapcie? Oj moja panno tak to nie będzie, chcesz się doprawiać i leżeć w łóżku kolejny tydzień – mówiła lekko zirytowana.
- Było mi gorąco to zdjęłam w nocy skarpety a teraz zapomniałam idąc tu założyć kapci– zrobiła smutną minę.
- Już dobrze kochanie przepraszam, że się uniosłam– mocno przytuliła córkę.
Maria obserwując sytuację z boku uśmiechnęła się do wspomnień.
- Zosiu wiesz, Ania tez zawsze gubiła pantofle, aż któregoś dnia wbiła sobie szkło w stopę i od tamtej pory już się pilnuję – śmiała się starsza kobieta.
- Dostałam nauczkę wtedy, pamiętam nakrzyczałaś na mnie zanim opatrzyłaś mi stopę – mówiła Anna ze śmiechem.
- Zosieńko chcesz coś zjeść albo się napić, masz jakieś życzenia to Ci zrobię?! – pytała Maria.
- Po proszę tylko herbatę, bo nie jestem głodna – mówiła słabo.
- Zosiu musisz coś zjeść, bo trzeba leki wziąć, a ja idę po Twoje kapcie – Anna wstała i wyszła.
- To co może zrobię Ci to, co Twojej mamie zawsze jak była chora na anginę – Maria zabrała się za przygotowywanie posiłku.
- A co to będzie – pytała Zosia.
- Niespodzianka – odpowiedziała tajemniczo.
Po burzy nie było śladu a rześkie powietrze dało się wyczuć przez uchylone okna.
Anna wróciła do kuchni, założyła córce kapcie i okryła ją cienkim kocem, siadając ponownie do stołu, by dopić kawę, po chwili Zosia znów wdrapała się na jej kolana, kobieta tylko się uśmiechnęła całując ja w czoło okrywając szczelnie kocem.
Maria postawiła przed Zosia herbatę z sokiem malinowym i kanapki z dżemem pokrojone na malutkie kawałki.
- O moje ulubione wagoniki – powiedziała radośnie Anna.
- Zawsze jej jadłaś jak byłaś chora na anginę, bo nie sprawiały tyle bólu – referowała starsza kobieta.
- Smakują Ci córeczko? Wszystko w porządku? – zatroskana zapytała.
CZYTASZ
Anna i Wiktor Banach
FanficAnna i Wiktor są już małżeństwem, mają córkę Zosia i synka Kube. Oboje są lekarzami karetki pogotowia ratunkowego, pracują w jednej stacji. Obecnie Anna jest na urlopie macierzyńskim i zajmuje się domem i 2 miesięcznym dzieckiem. Wiktor by zapewnić...