4. czekoladowa żaba

402 14 0
                                    

-An wstawaj spóźnimy się na śniadanie! - zza za słony wołała Dafne, która sama się w pośpiechu ubierała - Millicenta jest w łazience, a Pansy pognała gdy tylko usłyszała Draco w pokoju wspólnym.
-A co jeżeli nie wstanę tak mniej więcej do 12 ?
-To profesor nietoperz podaruje Ci taki szlaban, że do końca życia będziesz wstawała punkt 6 bez zająknięcia.
-Brzmi dobrze, chyba skorzystam.
-Nie ma mowy, to nasz pierwszy dzień! - pociągnęła mnie za nogę i boleśnie wylądowałam na podłodze teraz już wiem, że z Millicenta pobudki nie będą miłe.
Będąc w łazience usłyszałam załamany głos, że nas zabiją jak się spóźnimy na zajęcia, co bardzo mnie rozśmieszyło w końcu zajęcia mieliśmy mieć w tym samym budynku, a nie 10 km dalej.
-Gotowa!
-Nareszcie dziewczyno jest 8:40
Byłam anty bieganie i nie rozumiem naszego pośpiechu no, ale skoro one biegły to nie mogłam zostać w tyle. Pokój wspólny był pusty co dodawało mu mrocznego klimatu nie miałam jednak aż tyle czasu by się nad tym zastanawiać. Dobiegając do Wielkiej Sali zauważyłam profesora Snape przy naszym stoliku co nie wróżyło nic dobrego.
-Wstały nareszcie księżniczki - powitał nas "radośnie" profesor - oto wasze plany.
I odszedł jak gdyby nic się nie stało co wprawiło mnie w lekkie zaskoczenie, ponieważ tyle się nasłuchałam, że jest on bardzo surowy i zawsze daje szlabany, a tu proszę upiekło nam się.
Usiadłam między Pansy, a jakimś czarnoskórym chłopakiem. Z planu zajęć wynikało, że zostało mi mniej niż 15 min do ich rozpoczęcia, a ja jeszcze nie zaczęłam jeść! Szybko smarowałam moje tosty masłem orzechowym przy czym część spadła mi na szatę. Szlag jasny by to trafił mruknęłam do siebie próbując zetrzeć plamę.
-Hej na spokojnie śniadanie nie ucieknie - zaczął chłopak siedzący obok mnie.
-No nie byłam bym taka pewna.
-Ja jestem więc możesz spokojnie jeść. A tak swoją drogą Blaise jestem.
-Anastazja.
-Ahh no tak dziewczyna, która panikowała na łódce.
-Coo ? Skąd wiesz ? - zanim zdążył mi odpowiedzieć dodałam - Malfoy.
-Mamy razem dormitorium i tak mu się jakoś wymsknęło.
-Ja mu dam wymsknęło.
W połowie pierwszego tosta drugi, który był na talerzu zniknął a ja popatrzyłam znacząco na chłopaka.
-Miałaś rację. - zaśmiał się - ale to dobrze, bo może nie spóźnimy się na transmutację.
Chciałam zapytać "my", ale kiedy podniosłam głowę zrozumiałam, dlaczego mówił tylko do mnie. W końcu przy stole z pierwszorocznych zostaliśmy tylko nasza dwójka czyli dobrze myślałam, że moje koleżanki z dormitorium zostaną tylko koleżankami, a nie przyjaciółkami.
-Ziemia do Anastazji. - machnął mi przed oczami Blaise - dalej chodź bo McGonagal da nam szlaban, a wiesz, że te zajęcia mamy z Gryffindorem, więc zrobi to z wielką przyjemnością.
Wydałam z siebie jakiś nie zidentyfikowany dźwięk i ruszyłam za nowo poznanym kolegą. Moja brudna szata nie dawała mi spokoju, a wiem, że do 15 na pewno jej nie zmienię. W połowie pierwszego piętra Blaise przyśpieszył, a z jego krokami to ja musiałam biec, znowu dzisiejszego ranka. Dzięki temu, że przyśpieszyliśmy tempa profesor nie zdążyła jeszcze zamknąć drzwi, więc teoretycznie się nie spóźniliśmy. Niestety na moje nieszczęście musiałam siedzieć z chłopakiem i to na samym początku sali.
"-Transmutacja jest najbardziej złożonym i niebezpiecznym rodzajem magii, jakiego będziecie się uczyć w Hogwarcie." rozpoczęła McGonagal, a ja już wiedziałam, że to nie będą ciekawe zajęcia, przynajmniej nie na początku. A kiedy dodała, że mamy nie zmieniać miejsca w sali ani osoby z którą siedzimy wiedziałam, że te zajęcia będą o wiele za długie.
Przez godzinę zajęć przepisywaliśmy masę regułek i wskazówek dotyczącej udanej transmutacji. Ręka wysiadła mi po pierwszych 15 min, ale nie mogłam choćby na moment odpuścić pisania, bo zgubiłabym wątek i już nigdy do niego nie powróciła. Przez ostatnie 30 min zajęć mieliśmy spróbować zamienić zapałkę w igłę. Z początku szło to opornie, ale po chwili było już widać efekty.
-No proszę pannie Granger i pannie Shafiq się udało. 10 pkt dla Gryffindoru i 10 pkt dla Slytherinu.
-Jak Ty to zrobiłaś ? - majaczył Zabini, a zaraz do niego dołączyła Dafne.
-Dar moi drodzy, to jest dar.- zaśmiałam się.
-Mamy i naszą kujonke. - przed salą do eliksirów pojawił się Draco, Crabbe, Goyle i Pansy
-Cześć Draco, Ciebie też miło widzieć.
Stałam tak z moimi "kolegami" z domu i cały czas w głowie miałam to, że do nich nie pasuje i nie wiem jak się z nimi zaprzyjaźnić. A oni jak na złość do mnie lgnęli.
-Anastazja! Wreszcie Cię znalazłem. - odwróciłam się zdezorientowana do Taylora, a moi znajomi przyglądali się z zaciekawieniem.
-A szukałeś mnie bo ?
-Hmm no pomyślmy może dlatego, że od wczoraj się nie widzieliśmy ? o! a może dlatego, że z nami nie rozmawiałaś ? i może też dlatego, że przyszedł do Ciebie list ?
-Podobno się nie znamy.
-Mayi może i nie znasz ale mnie tak. Trzymaj. - wręczył mi kopertę, a ja już wiedziałam, że to od rodziców. - Dobra trzymaj się mała, daj czadu na eliksirach, a ja wracam na swoje zajęcia. - musnął moje czoło i tyle było go widać.
Za nim padło jakie kolwiek pytanie odpowiedziałam 'mój brat' i wzięłam się za otwieranie listu. Niestety zanim dobrałam się do zawartości przyszedł Snape i musiałam poczekać kolejne zajęcia na odczytanie go.
Po pierwszych 10 min wiedziałam, że będąc w Slytherinie nie jesteśmy narażeni na dużą krytykę nietoperza, za to Gryfonom obrywało się za każdy nawet najcichszy dźwięk. Odniosłam wrażenie, że polubię się z tymi zajęciami. Na pierwszej części zajęć była teoria i to bardzo dogłębna, a w drugiej części robiliśmy napój leczący z czyraków. Szczerze mówiąc na początku nie miałam zielonego pojęcia co robię i dwa razy się zawahałam co nie umknęło uwadze drogiego profesora, ale zanim zdążył mnie z krytykować lub coś podobnego, Longbottom wylał swój napar i mocno mu się oberwało za to.
Kiedy zajęcia dobiegły końca ku mojemu zdziwieniu Snape wezwał mnie i Draco do siebie.
-Malfoy, Shafiq pozbierajcie eliksiry z ławek i postawcie u mnie na biurku.
-ale - już zaczął Draco, ale nie zdążył dokończyć
-To nagroda, a nie kara. - rzekł nauczyciel i wyszedł z sali
-Ładna mi też nagroda, obiad stygnie a nie. - mruknęłam biorąc swój eliksir i odkładając go w wyznaczone miejsce.
-Jakby nie mógł zrobić tego czarami.
Staraliśmy się odłożyć wszystko jak najszybciej, ale i tak straciliśmy prawie 10 min naszej przerwy. Do Wielkiej sali szłam ramię w ramię z blond kolegą.
-Jesteś czystej krwi ? - zapytał nagle
-Co za pytanie ? Oczywiście, że tak.
-To dobrze.
-Dobrze, bo ?
Jednak nie zdążył mi odpowiedzieć, bo już dochodziliśmy do naszego stołu. Teraz nie wiem czy padło mi na wzrok przez te opary z eliksirów czy właśnie Pansy zabija mnie wzrokiem.
-O co Ci chodzi ? - szepnęłam do niej przez stół
-Wiesz o co. - dyskretnie w jej mniemaniu spojrzała na blondyna, a ja o mało nie udławiłam się zupą.
Jeżeli ona po jednym dniu się w nim zakochała to ja boję się co będzie dalej czuje, że nie będzie się z nią dało żyć w jednym pomieszczeniu.
-Pomożesz mi przy transmutacji ? - prawie znowu udławiłam się zupą gdy to usłyszałam.
-Czy wy ludzie chcecie mnie dzisiaj zabić ? Dlaczego ja mam Ci pomagać ? - zapytałam Blaise.
-Może dlatego, że Tobie jedynej udało się zamienić zapałkę w coś co przypominało igłę ?
-To nie jest trudne, trochę wysiłku i wszystko Ci wyjdzie.
Myślałam, że da mi spokój, ale ten ciągle wyczekująco się we mnie wpatrywał. Jadłam dalej i próbowałam go ignorować, ale nie wytrzymałam.
-Dobra, dzisiaj wieczorem w pokoju wspólnym.
Po obiedzie na którym zjadłam tyle, że ledwo wstałam z miejsca stwierdziłam, że mam jeszcze trochę czasu, więc pójdę do lochów przebrać tę piekielną szatę.
W pokoju wspólnym były same starsze roczniki, na moje nie szczęście wpadłam na jakiego chłopaka w stroju do quidditcha.
-Przepraszam, bardzo się spieszę i - zaczęłam, lecz nie dokończyłam, bo doszło do mnie, że to nie ma sensu.
-Nic nie szkodzi, jest dobrze.
-Całe szczęście, nie chciałam już pierwszego dnia "załatwić" zawodnika drużyny. - zaśmiałam się
-Oj tak Marcus do końca szkoły by Ci tego nie wybaczył.
-Będę jego utrapieniem, bo zamierzam startować do naszej domowej drużyny.
-To czekam, bo dawno kobiety u nas w drużynie nie było. Tak w ogóle to Terence jestem.
-Anastazja. - podałam mu rękę - na jakiej pozycji grasz ?
-Jestem szukającym.
-Nudy - zaśmiałam się - o cholibka, zaraz się spóźnię. - dodałam widząc zegar nad kominkiem.
-Miło było Cię poznać i do zobaczenia na kwalifikacjach do drużyny.
-Do zobaczenia.
I kolejny raz tego dnia musiałam biec. Wpadłam do dormitorium jak burza, wyrzuciłam połowę mojego kufra i szybko się przebrałam. Ze starej szaty wypadł mi list który miałam przeczytać jeszcze przed eliksirami. Nie wiele myśląc wyciągnęłam kartkę z koperty i usiadłam na moim łóżku, a chwilę później na moich kolanach pojawił się Żabert. Zaczęłam drapać go za uchem i otworzyłam list.

Slytherin Story - Co wydarzyło się w Slytherinie, pozostaje w Slytherinie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz