Sama nie wiem kiedy minęły dwa tygodnie nauki w Hogwarcie. Jeszcze nie dawno myślałam, że tyle się tutaj dzieje, a tak naprawdę wszyscy cały czas się uczą i wcale im się nie dziwie. Na swoim koncie miałam już tyle wypracowań co w mugolskiej szkole nigdy nie napisałam. Jak tak dalej pójdzie to kiedy skończę szkołę zostanę sekretarką ministra magii. Przez pierwsze dwa dni jeszcze chciałam walczyć z nauką, aby nic nie robić tylko wkurzać Malfoya, rozmawiać z Lisa, starać się zaprzyjaźnić z Dafne i Pansy, ale niestety przegrałam tę walkę i już trzeciego dnia musiałam napisać kolejne dwa teksty dla profesora Snape, także dostosowałam się do schematu.
Na szczęście dzisiejszy dzień miał być inny, a mianowicie rozpoczynaliśmy codzienną naukę latania na miotle. O trzecie trzydzieści, od razu po obiedzie wybiegłam przed zamek na pierwsze zajęcia z miotłą. Jak się okazało byłam, jako pierwsza na łące przed zamkiem i bardzo się zawiodłam kiedy zobaczyłam, że na trawie leżą stare Zmiatacze 5, a nie żadna super nowa miotła. Wybrałam taką która w moim mniemaniu wyglądała najlepiej i usiadłam przy niej czekając na resztę. Dzisiejsza pogoda była idealna na latanie, był słoneczny dzień i wiał lekki wietrzyk.
Nie długo później zaczęli pojawiać się kolejni Ślizgoni, a na końcu oczywiście spóźnieni Gryfoni.
-Na co czekacie ? - przywitała nas twardym tonem profesor Hooch. - Wyciągnijcie prawe dłonie i krzyknijcie do mnie!
Całą łąkę wypełniły krzyki dwudziestu osób krzyczących "do mnie!". Moja miotła jak się spodziewałam od razu znalazła się w mojej ręce. Udało się to jeszcze kilku osobom, innym natomiast szło znacznie gorzej. Kiedy wszyscy trzymali już swoje miotły, a powiedzmy sobie, że minęło już jakieś 15 min, nauczycielka pokazała nam jak dosiąść miotłę, aby się z niej nie ześlizgnąć. Następnie kazała nam dosiąść miotłę, ale nie odrywając nóg od podłoża i przechodziła wzdłuż szeregu poprawiając niektórych pozycje i chwyty. Oberwało się nawet Malfoyowi, a przecież tyle się nachwalił, że na miotle spędził całe wakacje.
Znudzona do granic możliwości teorią prawie krzyknęłam z radości kiedy jakiś pucowaty chłopak z Gryffindoru wzbił się w powietrze bez zgody pani profesor. Przestało mi być do śmiechu kiedy zauważyłam, że Gryfon nie kontroluje miotły, a ta wzbija się co raz wyżej i wykonuje ostre ruchy. Minęły może 2 minuty kiedy Neville (jak zorientowałam się po krzykach jego kolegów) walnął z głośnym łupnięciem na trawę, a jego miotła pognała ku Zakazanemu Lasowi. Wszyscy podbiegli do chłopaka i otoczyli go z każdej strony. Kiedy pani Hooch przyklęknęła obok Nevilla zorientowałam się, że jest równie blada jak on.
-Złamany nadgarstek - mruknęła jakby do siebie. - Zaprowadzę go do skrzydła szpitalnego, a wy nie ważcie się ruszyć w powietrze zanim wrócę! Kiedy ktoś z was ruszy miotłę wyleci z Hogwartu szybciej niż wypowiedzenie słowa "quidditch".
Mój wzrok natrafił na Malfoya, który prawie leżał na trawie płacząc ze śmichu, zresztą reszta Ślizgonów nie była lepsza, chyba tylko ja przejęłam się całą sytuacją.
-O nie patrzcie co tłuścioszek zgubił - ktoś z mojego domu wskazał na przezroczystą kulkę.
-Dawaj mi to - mruknął Draco - Gdzieś ją tutaj zostawimy, żeby nasz "kochany" Gryfon ją sobie znalazł... Hmm może na drzewie ?
-Dawaj to Malfoy - powiedział nieśmiało Harry Potter.
-To ją weź Potter - zanim ktokolwiek się zorientował blondas dosiadał już swoją miotłę i kurczę muszę stwierdzić, że serio potrafił latać. - Nie mów, że się boisz!
-Harry nie możesz, wywalą Cię ze szkoły! - krzyknęła Granger dziewczyna, którą kojarzę z Transmutacji i z którą za każdym razem "walczę" o względy profesor McGonagal.
Potter jej nie słuchał tylko wskoczył na swoją miotłę i już po chwili znalazł się przy Malfoyu. Nie mam zielonego pojęcia o czym dyskutowali tam na górze, ale Draco widocznie dobrze się bawił. Ku uciesze wszystkich Ślizgonów (aż wstyd się przyznać mojej też, ehh lubię kiedy coś się dzieje) nasz przedstawiciel tam u góry wyrzucił niezapominajkę wysoko w górę, a sam poszybował na ziemię.
-Robię wrażenie co ? - zaśmiał się ku mnie Malfoy.
Na szczęście nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ z zamku wybiegła McGonagal wykrzykując nazwisko Pottera.
Średnio słyszałam co się tam dalej działo, bo Pansy zachwycała się swoim obiektem westchnień tak że pół zamku ją chyba słyszało. No cóż jedna gwiazda mniej w Hogwarcie.
Po zajęciach z latania na miotle, które jak widać średnio się udały, wróciłam do zamku z zamiarem napisania pracy na astronomię.
-O Boże opowiadaj co się działo u was na lataniu! - dopadła mnie Lisa przy bibliotece
-Z Twoich krzyków wynika, że już wiesz.
-No wiem, ale chce się dowiedzieć od Ciebie.
-Malfoy wyrolował Pottera i ten najprawdopodobniej wyleci ze szkoły.
-Chciałabyś - nie wiadomo skąd obok pojawili się rudzi bliźniacy.
-Generalnie to mi wszystko jedno. Lubię tylko kiedy się coś dzieje.
-Mi nie jest wszystko jedno, mówcie co z Harrym - nalegała Lisa
-Uuu - zawyli rudzielce do których dołączyłam, a moja przyjaciółka była czerwona aż po uszy. - No dobra powiemy wam, ale to zostaje w naszym kręgu...
-Znając was już wszyscy wiedzą - weszłam w słowo
-Mogłabyś mi nie przerywać w tak ważnej dla nas chwili ? - nie czekając na moją odpowiedz kontynuował (nie mam pojęcia który, ale co chwilę wchodzili sobie w słowo dodając nowe informacje więc w sumie to nie ważne) - Harry dołączył do naszej drużyny Quidditcha jako szukający.
Stałam z otwartą buzią zastanawiając się jak do tego doszło... Nie mówiąc nic pobiegłam w stronę lochów do naszego pokoju wspólnego.
-Malfoy jesteś idiotą! - krzyknęłam kiedy pojawiły się drzwi.
-Zważaj na słowa. - nawet nie uniósł głowy znad zadania domowego.
-Jesteś wielkim wielkim idiotą!
-Mogę w końcu wiedzieć o co Ci chodzi ?
-Dzięki Tobie Potter został szukającym Gryffindoru!
Dotarło do mnie, że za głośno krzyczę kiedy w okół zapanowała cisza, a wszyscy patrzyli na mnie.
-Skąd wiesz ? - z drugiego końca pokoju krzyknął Flint.
-Od rudych bliźniaków. - mruknęłam.
-Zbroją się te robaki. - warknął Flint a w pokoju zapanowała cisza.
-Anastazja, pójdziesz ze mną do biblioteki ? - zapytała Dafne przerywając niezręczność jaka nastała.
-Z wielką chęcią.
Zaczęłam żałować, że tak się wydzierałam i byłam w centrum uwagi dlatego chciałam się jak najszybciej od delegować. A słowa Marcusa o tym, że się zbroją nie dawały mi spokoju, bo wiedziałam, że moje szanse na bycie w drużynie co raz szybciej spadają.
-Halo halo ziemia do An.
-Tak masz rację - odpowiedziałam od niechcenia
-Ahh czyli serio uważasz, że Draco Malfoy jest najlepszym kandydatem na męża?
-Co ?! Nie!
-A tak na poważnie, pytałam czy już skończyłaś pracę na astronomię.
-Jeszcze nawet nie zaczęłam.
-Wiesz, że jutro to musimy oddać.
-Wiem, ale te wszystkie gwiazdy wyglądają tak samo i skąd mam wiedzieć, która będzie świecić najbardziej 31 października ?
-To proste!
Dafne tak pogrążyła się w swoich gwiezdnych opowieściach, że wystarczyło mi tylko słuchać i co ważniejsze informacje zapisywać.
I tak na nauce minął nam wtorek na który czekałam od dwóch tygodni i który okazał się dla mnie pechowy.Ciągle zapominam, że środa to środa! Mam nadzieje, że niedługo znowu zacznę ogarniać dni tygodnia 😂 tymczasem zostawiam was z nowym rozdziałem.
Dobrej nocy!
CZYTASZ
Slytherin Story - Co wydarzyło się w Slytherinie, pozostaje w Slytherinie.
FantasyZ rodziny Gryfońsko - Krukońskiej wprost do Slytherinu. Historia Anastazji dzieje się w Hogwarcie, a cześć z przedstawionych przygód znane są z innej perspektywy. Czas poznać świat magii z perspektywy dziewczyny ze Slytherinu.