7. czekoladowa żaba

251 15 1
                                    

Była niedziela i wszyscy jeszcze spali, a ja wymknęłam się do sowiarni, aby wysłać list do rodziców, który napisałam poprzedniego wieczora.

Cześć staruszkowie Drodzy rodzice.
Cześć mamo, cześć tato,
mam nadzieję, że Maya albo Taylor mnie nie wyprzedzili z wysłaniem listu do was.
Zawiodłam... nie dostałam się do drużyny ( i nie tato to nie jest żart) to znaczy dostałam się ale tylko na ławkę rezerwową chociaż jak uważają wyżej wymienieni byłam dobra.
W szkole jakoś leci, chociaż nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak ciężko i tyle nauki. Staram się uczyć ze wszystkiego, ale zielarstwo nie jest moją mocną stroną. (a właśnie! skoro mowa o zielarstwie, pozdrówcie babcię Rolande a najlepiej to każdego z dziadków). Podobno dobrze idzie mi z eliksirów, ale nie wiem czy w to wierzyć skoro opiekunem naszego domu jest Snape.
Nie musicie się również martwić o moje kontakty towarzyskie, jakoś dogaduję się z ludźmi z mojego domu. Chociaż trzeba przyznać, że są bardzo napuszeni, a to przecież Slytherin (wyjaśnienie dla mamy bo tata pewnie zrozumiał napuszeni kojarzy się z Puchonami, a tu jednak Ślizgoni)
Mam również koleżankę w Ravenclaw ma na imię Lisa.
A teraz zaskoczenie, parę razy rozmawiałam z Hagridem i wydaje się naprawdę w porządku olbrzymem.
Nauczyciele są raczej w porządku, jeszcze nikomu nie podpadłam.
Z Żabertem wszystko w porządku chociaż czasami znika nie wiadomo gdzie. Podejrzewam, że ma jakąś kotkę na boku! chyba muszę zacząć go śledzić.
Mam prośbę o przysłanie wielkiego kosza słodyczy, bo umrę na depresję przy pisaniu pracy na zielarstwo no i astronomię, której też nie jestem fanką.
Wasza kochana córka!

PS Nie mogę doczekać się świąt. Kocham was.

Część sów jeszcze spała i kiedy przywołałam jedną z tych szkolnych niektóre z nich się obudziły i ostrzegawczo na mnie pohukiwały.
Kiedy upewniłam się, że list jest odpowiednio umieszczony przy nóżce włochatka wysłałam go w podróż.
Z książką od zaklęć pod ręką ruszyłam na błonie, aby skorzystać jeszcze z ostatniego już pewnie w tym roku słońca. Rozłożyłam moją szatę na wilgotną trawę i usiadłam z twarzą skierowaną na wschód. Na jednej z wież dostrzegłam zegar, który wskazywał 7:45.

Tak bardzo zagłębiłam się w lekturę, że nawet nie zauważyłam jak ktoś zasłonił mi słońce.
- Jest dopiero po 8 czyżbyś nie mogła spać ? - zdezorientowana podniosłam głowę.
-Hagrid! Miło Cię widzieć. Jestem w rytmie wczesnego wstawania, więc tak jakoś wyszło, ale przynajmniej poczytam sobie na przyszłe zajęcia.
- Cholibka, a myślałem, że to tylko Hermiona tyle czyta.
- A widzisz zdarza się też mądry Ślizgon.
- Nie powiedziałem, że Ślizgoni są nie mądrzy
- Wiem wiem, tak sobie żartuje. Hagridzie a Ty w jakim byłeś domu ?
- W Gryffindorze ma się rozumieć.
- No tak fajne osoby nie trafiają do domu węża.
- A znasz Merlina ?
- Oczywiście!
- On też był w Slytherinie.
- I to ma mnie pocieszyć ?
- A udało się ? - kiwnęłam wymownie głową na nie - cholibka próbowałem.
- Nie martw się zaczynam się przyzwyczajać do mojego domu i do osób w nim żyjących.

Jeszcze chwilę porozmawiałam z naszym gajowym, a później udał się na spotkanie z dyrektorem. Ja natomiast wróciłam do czytania o zaklęciach.
Z każdą kolejną kartką na błoniach zaczęło pojawiać się co raz to więcej osób. Moje skupienie minęło kiedy bliźniacy Weasley ze swoimi znajomymi, zaczęli grać w jakąś grę. Od momentu ich pojawienia się odłożyłam książkę i przyglądałam się co robią.
-Hej! Wszędzie Cię szukałem. - obok mnie na szacie usiadł Terence.
- No i znalazłeś.
- Tak. Mam coś dla Ciebie.
Podał mi małe zielone zwiniątko, które okazało się strojem do quidditcha w barwach naszego domu.
- Marcus ma za duże ego żeby sam Cię znaleźć, wręczyć szatę i powiedzieć, że oficjalnie jesteś naszą rezerwową.
- Nie cieszy mnie to.
- Ehh a Ty masz za duże ambicje. Wiesz ile osób a w szczególności dziewczyn w Slytherinie chciało dostać się do drużyny ?
- Jedna ? Ja
W odpowiedzi się zaśmiał i po chwili kontynuował - myślę, że kilkanaście napewno. Nie załamuj się, że to tylko rezerwa, bo na meczu ktoś może "przypadkiem" spaść z miotły.
- A czy osoba, której chciałeś się pozbyć gra ?
- Tak... Chodziło mi wtedy o Montague, delikatnie mówiąc nie możemy się dogadać. Nie martw się już wczorajszymi eliminacjami, bo byłaś naprawdę świetna.
- Nie musisz mnie pocieszać, już się pozbierałam.
- Naprawdę byłaś dobra! aż jestem w szoku, bo trochę Ci nie wierzyłem. Jak jedenastolatka może tak sobie radzić na miotle i do tego strzelać gole wielkim facetom.
- Jeszcze mogłabym Cię pokonać w szukani złotego znicza.
- Wybacz, ale w to już nie uwierzę. Jestem w tym najlepszy.
- No proszę, kolejny ma za duże ego.
Gdyby rok temu, ktoś mi powiedział, że będę siedzieć na błoniach Hogwartu i śmiała się z żartów osoby dużo starszej ode mnie to w życiu bym nie uwierzyła. A to się dzieje naprawdę, chociaż czuję się jakby to był mój starszy brat, a nie całkowicie obcy człowiek.
- Ty jesteś Anastazja ? - przerwała nam jakaś dziewczyna w szacie Slytherinu
- Tak. - odpowiedziałam lekko zdziwiona.
- Profesor Snape wzywa Cię do swojego gabinetu najlepiej natychmiast.
Zdziwiona popatrzyłam na mojego towarzysza jakbym liczyła ujrzeć w jego twarzy odpowiedzieć.
- Nie wiesz o co mu chodzi ?
- Nie mam zielonego pojęcia.
Pozbierałam moje rzeczy z trawy i ruszyłam do gabinetu profesora. I znów z pięknych, zielonych błoni musiałam udać się do podziemia, gdzie było zimno, ciemno i brzydko. W między czasie idąc ubierałam moją szatę, aby wyglądać chodź trochę porządnie, niestety przez to, że na niej siedziałam miejscami była mokra, ale nie mogłam się tym przejmować.
Stanęłam przed dużymi drewnianymi drzwiami i trzy razy zapukałam w odpowiedzi usłyszałam chłodne "wejść".
- Dzień dobry panie profesorze wzywał mnie pan.
- Ah tak panna Shafiq. Pewnie zastanawia się pani po co panią wezwałem. - nie znacznie kiwnęłam głową - chodzi o tę połamaną miotłę po wczorajszych eliminacjach. Gdybym pani nie znał dostałaby pani szlaban na dwa weekendy za niszczenie własności szkoły, ale w takim wypadku myślę, że wystarczy jeden w środę po lekcjach, przyjdzie pani do mojej klasy uporządkować składniki do eliksirów, które znajdą się w szafkach. Zrozumiano ?
- Tak panie profesorze.
- Dobrze możesz odejść.
Wychodząc z gabinetu czułam jakbym miała nogi z waty. Mój pierwszy szlaban w Hogwarcie, chyba powinnam napisać o tym rodzicom.
Po tak ciekawym poranku postanowiłam w końcu zjeść śniadanie.
W Wielkiej Sali panowały pustki, ponieważ każdy który chodź trochę lubił słońce był na dworze. Oczywiście przy naszym stole spotkałam Malfoya, bo ten dzień nie mógł być piękniejszy bez niego.
- Co tam Shafiq, teraz będziesz się obnosić z tym, że jesteś w drużynie ?
- Jakbyś umiał czytać to byś zauważył, że tak jakby nie ma mnie w drużynie, więc nie ma się czym chwalić.
- Nie musisz się tak od razu spinać, przecież grzecznie zapytałem.
- Jakbym Cię nie znała Malfoy.
- W zasadzie to nie znasz. - odpowiedział z ustami pełnymi grzanki.
- I nie mam zamiaru poznać.
- Wiesz my czysto krwiści musimy trzymać się razem.
- Czyli przez to mamy być przyjaciółmi ?
- Tak.
- Jak znajdziesz lepszy powód to się do mnie zgłoś, bo ten mi nie odpowiada.
- Jesteśmy najlepsi w eliksirach i oboje lubimy quidditcha.
- Jest tylko jeden problem nie lubimy siebie.
Miałam dość tej konwersacji, więc po prostu wzięłam kanapkę i wyszłam. W progu Wielkiej Sali spotkałam Pansy.
- Robimy babski dzień w naszej sypialni. Nie ma odmowy. A teraz bierz jak najwięcej jedzenia.
- Pansy! Ciebie też miło widzieć.
- Chodź nie narzekaj - pociągnęła mnie w stronę.
Obładowane wszystkim co nadaje się do zjedzenia w trakcie dziewczeńskiego spotkania chciałyśmy ruszyć do lochów, ale drogę zastawił nam Draco ze swoimi kolegami.
- A gdzie to się wybieracie bez nas ? - zaczął Blaise
- Na pogaduchy. - odpowiedziała Pansy
- Idziemy z wami. - oświadczył Malfoy
- Jak zostaniesz kobietą to rozpatrzymy Twój wniosek. A teraz do później.
Chwyciłam Pansy pod rękę i wyminęłam naszych kolegów.
- Hej jeszcze nie skończyłem! - krzyknął za nami Draco.
- Ja skończyłam. - pomachałam mu a później skręciłyśmy w stronę lochów.
- Czy Ty musisz być dla niego taka nie miła ?
- Przecież jestem najmilszym człowiekiem w całym Slytherinie!
- O nie zdrajcy krwi na horyzoncie. - mruknęła moja koleżanka.
Z na przeciwka szedł Harry Potter, Hermiona Granger i Ron Weasley można by rzec wrogowie numer jeden Slytherinu. Przy mrożących spojrzeniach Parkinson owa trójka nie była nam dłużna. Przez to w jakim jestem domu nie muszę robić sobie wrogów po prostu sami przychodzą.

Przez cały dzień siedziałyśmy w naszym dormitorium, we czwórkę i plotkowałyśmy o naszych przeżyciach w Hogwarcie.
Zaczynam czuć się jak w domu, prawdziwym domu.

Jeden z tych krótszych rozdziałów, ale się staram! 😁 Miłego czytania i spokojnej nocy czarodzieje!

Slytherin Story - Co wydarzyło się w Slytherinie, pozostaje w Slytherinie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz