Według profesora Binnsa od przeszło 100 lat nie spadło w Hogwarcie i okolicy aż tyle śniegu co w tym roku. Gdyby nie magia nasz woźny Filch nie dałby rady odśnieżać nawet z pomocą Hagrida. Nam - uczniom bardzo to pasowało, a nauczyciele obawiali się, że pociąg nie da rady zawieźć nas na święta do Londynu.
W poniedziałek po pamiętnej bitwie na śnieżki nie można było przecisnąć się przez korytarz przy Wielkiej Sali ponieważ było tam kilka wielkich jak troll choinek a spod największej wystawała głowa Hagrida, który przepędzał uczniów aby nie chodzili mu pod nogami.
- Anastazja! - krzyknął gajowy.
- Hagrid! - krzyknęłam równie głośno jak on.
- Chodź zobaczysz jak wyglądają przygotowania do świąt.
Nie mogłam doczekać się moich pierwszych przygotowań do świąt w Hogwarcie! Wiele słyszałam o świętach w zamku i nawet trochę żałowałam, że nie zostaje na uroczystej kolacji, ale tęsknota za domem nigdy nie pozwoliłaby mi na zostanie tutaj.
Poczłapałam za wielką choinką do sali gdzie trwały główne przygotowania i aż odjęło mi mowę. Nasza choinka w domu w porównaniu do tych tutaj jest malutka.
- Zamknij buzie Shafiq - szturchnął mnie ramieniem przechodzący obok Malfoy
Nic ani nikt nie mógł przeszkodzić mi w delektowaniu się prawdziwym pięknem.
Chciałam móc dłużej zostać i zobaczyć jakie będą dalsze ozdoby, ale musiałam spieszyć się na eliksiry.***
Ubrana w najgrubsze ubrania jakie posiadałam siedziałam w rogu sali od eliksirów i po cichu modliłam się aby nie trzeba było amputować mi żadnej z kończyn. Gdybym mogła pracowałabym w rękawiczkach niestety profesor Snape kategorycznie tego zakazał po czym sam ceremonialnie założył rękawiczki.
Niewielki ogień jaki znajdował się pod moim kociołkiem pozwalał na opanowanie drżenia rąk inaczej żaden z eliksirów by mi nie wyszedł.
Na dzisiejszych zajęciach robiliśmy jakiś nudny specyfik dla roślin który pozwala im przeżyć dwa tygodnie bez wody. Wszystko było by dobrze gdyby on tak koszmarnie nie pachniał zgniłą cebulą.
Po skończonych zajęciach nadal czułam cebule i obawiałam się, że aż do świąt nie pozbędę się tego zapachu.
Poprzewracało mi się w głowie do tego stopnia, że nie byłam pewna czy dzisiejszy obiad był cebulowy czy jednak nie.Jedno trzeba przyznać tej szkole... napewno będziemy zahartowani na zimno. Kolejne zajęcia jakie mieliśmy to zielarstwo, po zimnych lochach przyszedł czas na zimne cieplarnie... cóż za paradoks.
Gdyby ktoś się mnie zapytał co się działo na tych zajęciach to mogę szczerze odpowiedzieć, że nie mam pojęcia. Kompletnie nic nie rozumiem z zielarstwa a profesor Sprout zazwyczaj miła i wyrozumiała nauczycielka na mój widok zamieniała się w bardzo czepialska osobę. Zaczynam myśleć, że może to nie moja wina a któregoś z członków mojej rodziny ?
Po godzinie 14 byliśmy już wolni, miałam do wyboru napaść na kogoś ze śniegiem w ręku lub położyć się przed kominkiem... wybrałam kominek. Gdyby nie zajęcia w zimnych salach to chętnie bym kogoś nasmarowała śniegiem, a tak boje się o moje kończyny.
W pokoju wspólnym panowało przyjemne ciepło, postanowiłam się przebrać w wygodniejsze ubrania i wrócić do pokoju by zająć bliskie miejsce przy kominku i w spokoju odrobić lekcje.Pierwszy tydzień grudnia minął jak pierwszy poniedziałek czyli na marznięciu w salach lekcyjnych, podziwianiu dekoracji świątecznych i konsternacji co jest ważniejsze kończyny czy natarcie kogoś śniegiem. Z reguły wygrywały kończyny dopiero w piątek postanowiłam pozostać z resztą na dziedzińcu.
Na początku drugiego tygodnia po zajęciach w pokoju wspólnym pojawił się profesor Snape po to by wpisać na listę osoby które zostają na święta w Hogwarcie. Z osób które postanowiły zostać nie znałam nikogo.
Natomiast na końcu drugiego tygodnia Marcus Flint ogłosił przedświąteczny trening ślizgonów. W sobotę o 9:30 mieliśmy się wszyscy stawić na boisku do Quidditcha. Po usłyszeniu tej informacji modliłam się w duchu o wielką śnieżyce. Faktem było to że w grudniu z reguły nikt nie trenuje, ale widocznie nasz kapitan nawet takiej reguły nie przestrzega.
Także w sobotę o 9 siedziałam na śniadaniu ubrana w każdą część garderoby po dwie sztuki zastanawiając się czy moja miotła będzie w ogóle wstanie mnie podnieść.
Idąc samotnie na boisko zastanawiałam się co by się stało gdybym się dzisiaj nie pojawiła, ale chyba nie miałam aż tyle odwagi by się o tym przekonać. Byłam w dość dużym szoku kiedy okazało się, że stawiła się cała drużyna.
Po dwóch godzinach... naprawdę dwóch! Wracałam jak kostka lodu. Jeżeli przez te dwa tygodnie nie miałam nic amputowane to po dzisiaj napewno coś się znajdzie.
Oprócz treningów i meczy to rzadko mam styczność z drużyną także czułam się niezręcznie kiedy szliśmy całą grupą do zamku. Oczywiście szłam w milczeniu bo nie miałam z kim rozmawiać, a nie chciałam ciągle dręczyć Terenca. Ciekawe czy kiedyś nadejdzie ten moment, że porozmawiam z kimś z drużyny.
W pokoju wspólnym każdy rozszedł się w swoją stronę i naprawdę za to dziękowałam, bo gdyby jeszcze Flint zrobił naradę to chyba bym padła.
CZYTASZ
Slytherin Story - Co wydarzyło się w Slytherinie, pozostaje w Slytherinie.
FantasíaZ rodziny Gryfońsko - Krukońskiej wprost do Slytherinu. Historia Anastazji dzieje się w Hogwarcie, a cześć z przedstawionych przygód znane są z innej perspektywy. Czas poznać świat magii z perspektywy dziewczyny ze Slytherinu.