Halloween 1965

189 7 0
                                    

Letycja jak każde dziecko uwielbiała Halloween. Rodzice w ten dzień opowiadali o najstarszych przodkach rodziny, a starsi bracia dziewczynki straszyli ją historiami o zjawach. Kiedy jej bracia byli w Hogwarcie dowiedziała się, że duchy istnieją naprawdę, a na słynnym magicznym zamku nawet kilkoro mieszka, dlatego te historie o duchach martwiły ją już mniej. W tym roku miało być inaczej jej bracia skończyli już Hogwart, więc wszyscy razem spędzą ten dzień!
- Rudolf! Opowiedz mi coś jeszcze o Hogwarcie. - Letycja z błaganiem patrzyła na brata.
- Nie mogę zdradzić Ci wszystkich tajemnic, niedługo sama tam pójdziesz i się przekonasz.
Słowa brata nie zaspokoiły ciekawości dziewczynki wszak ona do szkoły magii pójdzie dopiero za 3 lata przez tyle czasu według niej wszystko może się wydarzyć! Nie miała przecież pewności czy Krwawy Baron nadal będzie chciał mieszkać w zamku pełnym dzieciaków.
- Leti nie męcz brata, a Ty Rudolfie wyłóż te straszne ozdoby na ogród żeby mugolskie dzieci nie kręciły nam się obok domu.
Co roku rodzina Perrot wyciągała na swój ogród najstraszniejsze rzeczy jakie można było tylko znaleźć na ulicy Pokątnej. Mimo iż wioska w której mieszkali jest w 100% magiczna czasami zdarzy się jakiejś mugolskiej rodzinie tutaj trafić, a wtedy mniej odpowiedzialni rodzice wysyłają swoje dzieci aby zbierały cukierki.
- Jakbyśmy nie mogli mieszkać w dworku. I w ogóle po co nam ten głupi skrzat skoro ja mam to robić ?!
- Jedyne na co mogę liczyć od mojej rodziny to obelgi i ten stary skrzat, więc na wiele nie licz - rzekła Rolanda schodząc z piętra.
- Gdybym nie darzył ojca szacunkiem to bym powiedział Ci matko, że zrobiłaś ogromny błąd w swoim życiu - rzekł starszy syn.
- Błąd pojawił się w momencie kiedy trafiłam do Ravenclaw i moi arystokratyczni rodzice doskonale o tym wiedzieli.
- Czy możemy chociaż przy jednym święcie nie rozmawiać o tych okropnych ludziach ?
- Nazwisko tych jak to nazwałeś ojcze okropnych ludzi jest więcej warte niż nasz dom.
- Nazwisko to nie wszystko - rzekł Frank
- Mamusiu o czym rozmawiacie ? - zapytała nagle Letycja.
Ona jako jedyna z domu nie zdawała sobie sprawy jak ważne są jej geny i jak ta rozmowa wpłynie na resztę jej życia.
- O niczym ważnym skarbie - Rolanda pogłaskała po głowie swoje najmłodsze dziecko.
- Uważam, że powinniśmy matko wrócić do Twoich korzeni - dodał na zakończenie Rudolf.
Najstarszy brat postanowił również wyjść z domu i z małą pomocą czarów pomóc bratu z ozdobami. Mimo iż uważał rozstawianie tych przedmiotów za głupi pomysł to przez lata odkrył, że to co najgłupsze działa najlepiej.
Na dworze zaczęło się ściemniać a w całej okolicy było czuć klimat Halloween. Każdy musiał przyznać, że jeżeli chodzi o to święto to czarodzieje robią je najlepiej i nie powinno nikogo dziwić, że co niektórzy odważni mugole pojawiali się tutaj by oglądać te cuda. Czarodzieje wiedzieli, że mugole nie uwierzą w to co widzą i zawsze znajdą wytłumaczenie tego co zobaczą dlatego też chmary nietoperzy, krzyczące dynie czy latające świeczki są normalnym wystrojem tej wioski.
W salonie rodziny Perrot wszelka elektryczność była wyłączona, paliły się tylko świece ustawione w różnych miejscach obszernego pomieszczenia. Stół, który stał na środku uginał się pod dyniowymi pysznościami w tym roku skrzat wyjątkowo się postarał.
- Dziś historie będą straszniejsze niż zawsze... - rozpoczął Frank
- Sięgają bowiem czasów kiedy to czarodzieje panowali nad mugolami - kontynuowała Rolanda - Czasy były ciemniejsze niż kiedykolwiek później.
- Mugole stali się dla czarodziejów skrzatami domowymi. A zaklęcia które teraz są niewybaczalne wtedy były normalnością.
- Mój ród jest bardzo stary w sumie nie zdziwiło by mnie to gdyby się okazało, że to oni rozpoczęli.
- Nie masz się czego wstydzić matko. Tak powinno być zawsze - wtrącił Rabastan za co dostał reprymendę od ojca.
- Mimo iż były to czarne czasy dla mugoli, czarodziejom również się dostawało. Często ginęli niewinni ludzie...
Opowieść przerwało gwałtowne pukanie do drzwi.
- Mamo powiedz, że to część opowieści - pisnęła Letycja.
- Pójdę sprawdzić kto to - szepnął Frank
- Pójdę z Tobą ojcze - zaproponował najstarszy syn.
Pozostali domownicy zostali w salonie i z napięciem czekali co się wydarzy...
Po krótkim czasie do salonu wszedł Frank, Rabastan i jeszcze jeden mężczyzna, którego nikt oprócz Rolandy oraz jej męża nie znał. Słabe światła świec oświetlały bladą twarz mężczyzny, oczy miał ciemne jak noc, a usta ułożone w prosta linie. Był wysoki, wyższy od każdego z domowników.
- Tom - szepnęła kobieta - Tom Riddle.
- Witaj Rolando. Mówiłem, że przyjdzie czas na zapłatę Twojej zniewagi i oto nadszedł.
- O czym Ty mówisz Tom ?!
- Tak właściwie to nie Tom, a Lord Voldemort.
Niebo przeszyła jasna błyskawica i dziewczynka nie wiedziała czy to na dźwięk tej nazwy czy nadciągała burza.
- Mamo, o co chodzi ? Kim jest ten mężczyzna ?
- To... to to mój kolega ze szkoły - odpowiedziała na jednym tchu.
- Kolega którego zdradziłaś dlatego niewdzięcznika! Miałaś mi być posłuszna!
- Wszystko zaszło za daleko wiesz o tym dobrze.
- Dla mnie nie była to zabawa tak jak dla Ciebie.
- Czego chcesz Tom ?!
Voldemort nie odpowiedział od razu, minę miał jakby zastawiała się czego właściwie chce od tej rodziny. Ciszę przerwał gwałtowny deszcze, który uderzał w okna.
- Chce Twoich synów! Potrzebna mi grupa osób z którą zdobędę władze i pozbędę się mugoli.
- Oszalałeś! Nie oddam Ci moich synów!
- Wziąłbym również córkę, ale nie mam czasu na niańczenie dzieci.
- Jeżeli po to przyszedłeś to możesz już wyjść - odpowiedział pewnie Frank.
- Och Franku nawet nie zauważyłem, że tutaj jesteś. Widzisz nadal nic nie znaczysz.
- Tom nie pozwolę rozbić Ci mojej rodziny.
- Twoi synowie są Twoją zapłatą inaczej zabije was a szkoda byłoby zabijać tak ważnych ludzi.
- Matko zrobimy co każe, nie stawie wam się krzywda - rzekł Rabastan.
- Tak - odezwał się pewniej niż starszy brat Rudolf.
- Cóż za męstwo tego właśnie potrzebuje. U mojego boku staniecie się najlepszymi czarodziejami na świecie nikt nie będzie w stanie was powstrzymać.
- Tom nie...
Riddle nie zwracając swojej uwagi na kobietę kontynuował.
- Szkoda żebyście rozsławili takie nazwisko... może wrócicie do korzeni. Lestarnge to nadal w świecie czarodziejów bardzo dużo znaczy.
Bracie od zawsze wiedzieli, że nazwisko rodowe ich matki jest bardzo dużo warte, ale nie wiedzieli czy mogą zaufać Voldemortowi. Każdy z nich miał wybraną drogę życiową starszy z braci chciał zostać ministrem magii a młodszy z nich aurorem chodź nie ukrywał, że w szkole interesował się czarną magią.
- Nie! - pisnęła dziewczynka - nie zabierają mi braci!
- Przyjdzie i na Ciebie kolej moja mała. Zapamiętaj Lord Voldemort po Ciebie wróci.
Rabastan i Rudolf chodź nie mieli zaufania wyszli z domu razem ze swoim nowym Panem...
Rolanda po tym wydarzeniu jeszcze długo nie mogła dojść do swojego normalnego stanu. Bardzo jej w tym pomógł mąż i najmłodsze dziecko, które teraz musiała chronić za wszelką cenę.
Kiedy rozpoczęły się pierwsze napaści śmierciożerców Rolanda i Frank a później również Letycja przestali przyznawać się do swojej rodziny. A w czasie najczarniejszych chwili przysięgli sobie, że nikt nigdy nie dowie się, że są połączeni z Lestrengami.

Nie jest to tak dobre jak planowałam i miało pojawić się na Halloween, ale miałam niemiłe spotkanie z dentysta i do tego kolokwium oraz egzamin także pojawia się dzisiaj specjał na Halloween a już niedługo pojawi się kolejny rozdział. Trzymajcie się ❤️

Slytherin Story - Co wydarzyło się w Slytherinie, pozostaje w Slytherinie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz