13. czekoladowa żaba

219 8 1
                                    

Po krótkiej chwili; dla mnie aż za krótkiej w ramionach taty znalazła się reszta mojego rodzeństwa i nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie fakt, że jestem w samym środku tego uścisku i zaczynam się dusić.

- Dobra dobra zostawcie trochę miłości dla mamy - zaśmiał się tata głaszcząc Maye po włosach.

- Dla mamy zostało jeszcze duuuużo - wydusiłam

- To musiał być ciężki rok skoro się tak stęskniliście.

- Jak zawsze ciężki - odparł Taylor

- Nie przesadzaj - prychnęła Maya

- A jak dla mnie było dobrze.

- Pierwszy raz w Hogwarcie zawsze jest dobrze - zaśmiał się tata - O ja! Żabert - i tyle pozostało ze zwracania uwagi na swoje dzieci.

Kiedy tata witał się z Żabertem moje rodzeństwo i ja wzięliśmy nasze kufry w dalszy zakątek peronu aby móc się spokojnie teleportować wprost przed drzwi naszego domu. Miałam wielką nadzieję, że w naszej okolicy jest również tyle śniegu co w Hogwarcie.

- No dobrze! Wszyscy gotowi ? Żabert gotowy ? To złapcie się za łapki i w drogę.

Najgorszy a zarazem najlepszy czarodziejski środek transportu to właśnie teleportacja zawsze po niej przewraca mi się w żołądku dobrze, że hogwarckie śniadanie było już jakiś czas temu. Jest również najlepszy ponieważ w krótkim czasie można przenieść się o kilkadziesiąt kilometrów.
Przed domem można było wyczuć atmosferę świąt. Tata z pomocą dziadków na całym domu powiesił mugolskie lampki, a nasz dom gdyby nie bariera magiczna byłby widoczny z kosmosu. 

- Fiu fiu postaraliście się w tym roku - zagwizdała Maya - Mama wyraziła na to zgodę ?

- Gdyby nie wyraziła to by nie wisiało...

- W sumie racja.

Jako pierwsza ruszyłam do środka. Bardzo tęskniłam za ciepłem rodzinnego domu, za chwilą spokoju i nie myśleniem o następnym dniu.

- Moje małe orlątka! - rzuciła się na nas mama - ekhem - wtrąciła Maya - Oj i gryfiątko i wężątko.

- Ehh kto by pomyślał, że każde dziecię będzie w innym domu - mruknął z progu tata

- Widocznie nie jesteśmy takie mądre, żeby trafić do Ravenclaw... ani tacy odważni żeby trafić do Gryffindoru - dokończyłam z bratem.

- Każde z was jest wyjątkowe i to jest najważniejsze. A teraz zmykać myć ręce, bo dzisiaj czeka was najlepszy obiad.

- Zapiekanka a'la Leti! - pisnął Taylor

I właśnie tego mi w Hogwarcie brakował, głupiego cieszenia się z zapiekanki. Chociaż ta nie była głupia, była najlepszą zapiekanką na świecie. Nawet Maya nie skomentowała pisku Taylora, bo sama bardzo cieszyła się na dzisiejszą obiado - kolację. Będąc w łazience przypomniała mi się akcja dziadków z zieloną farbą, musiałam szybko biec sprawdzić czy rodzice sobie z tym poradzili!

Wchodząc do salonu, zastanawiałam się czy trafiłam do dobrego domu. To pomieszczenie wyglądało zupełnie inaczej kiedy wyjeżdżałam do szkoły. Ściany nadal pozostały zielone, ale był to ładny butelkowy kolor, który nadawał szlachetności temu miejscu. Na jednej ze ścian wisiały duże zdjęcia w ramach jak się domyśliłam były to zdjęcia autorstwa mamy lecz ku mojemu zdziwieniu one się nie ruszały! Pod zdjęciami stała nasza stara kanapa. Na wielkiej ścianie gdzie stał kominek pojawiła się również biblioteka od podłogi aż do sufitu. Nawet nie miałam pojęcia, że mamy tyle książek w domu. Przy kominku stały dwa fotele. W kąt poszedł fortepian taty, a na środku pojawił się duży stół z krzesłami. W rogu przy wejściu stała wielka jeszcze nie ubrana choinka.

Slytherin Story - Co wydarzyło się w Slytherinie, pozostaje w Slytherinie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz