– Czy ty i Luis jesteście parą? – ni z tego ni z owego wypaliła Kat, kiedy wraz z Gabi siedziałyśmy w boksie Saloma, oglądając poczynania zawodników Moto2 w drugim, piątkowym treningu.
Byłam zajęta zamartwianiem się o Luisa, więc zaskoczyła mnie tym tak bardzo, że prawie wyplułam sok, który niefortunnie miałam w tym momencie w ustach. Oczywiście zaczęłam się krztusić, tym samym przyciągając spojrzenia wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
Z pomocą pospieszył mi sam Marc Marquez, który dziwnym trafem przywędrował tu chwilę po Kat. Uderzenia, jakie mi zafundował, nie mogłam nazwać delikatnym, ale podziałało i znowu mogłam oddychać.
– Dziękuję. – wykrztusiłam z załzawionymi oczyma.
– Wiem, że moja pomoc tak bardzo cię wzruszyła, ale nie musisz płakać. – wyszczerzył się, na co Kat rzuciła mu lodowate spojrzenie.
Nadal była na niego obrażona za to, że jej nie posłuchał i wsiadł na motocykl w drugim treningu, mimo zaleceń lekarza. Rozumiałam ją, bo gdyby coś takiego przydarzyło się Luisowi, zareagowałbym tak samo.
– Marquez...
– Hm?
– Spadaj. – warknęła – Chcemy pogadać z Mel.
– Zabolało. – mruknął Marc, chwytając się za serce. – Możecie przecież rozmawiać przy mnie.
Jednak widząc minę Kat posłusznie udał się do jednego z członków ekipy Luisa i zaczął z nim rozmawiać, co chwila rzucając jej urażone spojrzenia, na co ona tylko przewracała oczami.
Spojrzałyśmy na siebie z Gabi, próbując ukryć uśmiechy, ale szło nam to dość opornie.
– No i czego szczerzycie paszcze? – warknęła zirytowana Kat, w międzyczasie posyłając biednemu Hiszpanowi kolejne miażdżące spojrzenie.
– Ty lepiej powiedz nam co jest między tobą a Marquezem. – rzuciłam szybko, mając nadzieję, że odwróci to ich uwagę ode mnie i Luisa.
– Nienawiść. A tak poza tym nie zmieniaj tematu. Doskonale pamiętam o co pytałam i nie wymigasz się od odpowiedzi. – Kat nie dała się zwieść.
– Nie rozumiem was. – wtrąciła Gabi, podjadając batonika – Ukrywacie te uczucia, jakby to było jakieś nie wiem co... Podoba wam się ktoś? Dlaczego boicie się to powiedzieć? Wielka mi rzecz. Życie jest za krótkie, żeby marnować je na jakieś podchody. Ja tam nie wstydzę się przyznać, że totalnie lecę na Mave.– wzruszyła ramionami.
– HAA! WIEDZIAŁAM! – ryknęła Kat i zaczęła podskakiwać w miejscu jak mała dziewczynka, znowu ściągając na nas uwagę całego boksu.
– No i czy to takie trudne? Zapewniam was, że to nie boli. Także śmiało, powiedzie cioci Gabrieli co wam leży na serduszkach. – spojrzała na nas wyczekująco. – Dawaj Kat, wymień jakąś zaletę Marqueza, może to cię zachęci do zwierzeń.
Kat spojrzała na nią z przerażeniem w oczach, a ja odetchnęłam z ulgą, że to nie ja byłam pod ostrzałem. Nie uszło to uwadze Gab.
– Ty się tak nie ciesz, bo zaraz przejdziemy do ciebie. – rzuciła, a mi od razu zrzedła mina. – No dalej Gonzalez, jedna zaleta, chyba możesz to zrobić.
Kat uniosła palec w górę, pokazując nam, że mamy być cicho bo się namyśla. Siedziała tak przez dobrą minutę i już wiedziałam, że to co za chwilę powie będzie epickie.
– MA FAJNY TYŁEK!
Nie zawiodłam się.
Razem z Gabi parsknęłyśmy śmiechem, za co Kat posłała nam urażone spojrzenie.
CZYTASZ
Be different because it's beautiful
FanfictionMłoda dziennikarka trafia do świata MotoGP, gdzie życie uprzykrza jej pewien bardzo irytujący, ale zabójczo przystojny facet...