O BOŻE ZASPAŁAM!!!
Nie, nie, nie. Tylko nie to! Od dobrych kilku minut powinnam siedzieć w kawiarni i przeprowadzać wywiad z Marquezem, a tymczasem dopiero co się obudziłam. Przed chwilą zadzwoniła do mnie Gabi z pytaniem gdzie jestem. Gdyby nie to, chyba wogóle bym nie wstała... Wychodzi na to, że zapomniałam nastawić budzika. No, brawo Kat! Nie ma co, popisałam się. Pierwszy wywiad i już wpadka.
Spojrzałam w lusterko i niestety to co zobaczyłam wyglądało na połączenie królika albinosa z egzotycznym ptakiem. Oczy miałam czerwone i spuchnięte, a włosy sterczały mi na wszystkie strony. Tak właśnie zazwyczaj wyglądam z rana... Gorączkowo usiłowałam poprawić swój wizerunek. Delikatnie mówiąc, nie wyszło mi to. Westchnęłam zrezygnowana i zaniechałam dalszych starań. Zresztą, komu ja się chcę podobać? Bo już na pewno nie temu panu, z którym mamy przeprowadzić ten nieszczęsny wywiad. Niestety nie miałam nawet czasu żeby się przebrać, tylko chwyciłam torebkę i wybiegłam z pokoju. W ekspresowym tempie dotarłam do kawiarni, która na szczęście znajdowała się niedaleko. Pospiesznie weszłam do środka i skierowałam się w stronę Gabi i Marqueza. Gdy przyjaciółka mnie zobaczyła, parsknęłam śmiechem. Ugh, dzięki. Aż tak źle wyglądam?
Tymczasem Marc, który jak zwykle prezentował się zniewalająco, posłał mi jeden ze swoich najbardziej złośliwych uśmieszków.
- Patrzcie państwo, któż to zaszczycił nas swoją obecnością?
- Przepraszam za spóźnienie. Zaspałam. - powiedziałam ignorując jego zaczepny ton i usiadłam na wolnym krześle.
- Oo, czyli mamy tu Śpiącą Królewnę? - parsknął. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Nie zadziałało.
- Mam rozumieć, że zawsze spóźniasz się na umówione spotkania? - uniósł jedną brew.
Zaczerwieniłam się lekko.
- Nie zawsze. - burknęłam.
Marc już otwierał usta, pewnie żeby znowu powiedzieć coś złośliwego, ale uprzedziła go Gabi. Dzięki Bogu...
- Dobra, koniec. Przechodzimy do wywiadu. - wyszczerzyła się.
- Yy, no niech będzie. - Marquez wyglądał na trochę zawiedzionego. Pewnie chciał mnie jeszcze podręczyć...
Wyjęłam wcześniej przygotowane notatki i spojrzałam na niego ze słodkim uśmiechem na ustach.
- To zaczynamy...
Dwie godziny później miałyśmy odpowiedzi na większość pytań. Ja za to zostałam obdarzona przez Marca kolejnymi, jakże 'miłymi' komentarzami... Tak wiem, spóźniłam się, ale to chyba nie powód, żeby mi to cały czas wypominać. I dlaczego on musi co chwila tak wkurzająco unosić jedną brew? Zdążyłam już ją szczerze znienawidzić.
A tak poza tym... jest cholernie przystojny i zdaje się, że doskonale o tym wie. Wystarczy popatrzeć jakimi spojrzeniami obdarza wszystkie kobiety w pobliżu. One za to wyglądają tak, jakby miały się na niego rzucić. No dobra. Gdyby nie to, że wiem jaki z niego dupek, to pewnie sama też bym tak reagowała. Szczególnie, że ma na sobie czarną koszulę, w której prezentuje się zabójczo. Jeszcze bardziej niż zwykłe. Już miałam dzisiaj kilka problemów z tym żeby się skupić, ale na szczęście nie palnęłam niczego głupiego. Chyba.
Spojrzałam na Marca, który patrzał na mnie z uniesioną brwią. Znowu. Zaraz mu przywalę. Ale chwila, czemu on się tak gapi? Jakby na coś czekał... na moją odpowiedź? Ups, chyba mnie o coś spytał, a ja byłam tak zajęta obczajaniem go, że nie usłyszałam. Brawo. I co teraz? Jak nie odpowiem, to zapewne znowu będzie ze mnie kpił, a pokłady mojej cierpliwości są już na wyczerpaniu...
O co to mógł mnie spytać? Na szczęście z opresji wyratowała mnie Gabi. Który to już dzisiaj raz?
- Nie, wyjeżdżamy dopiero jutro. Zmarszczyłam brwi. Z odpowiedzi wywnioskowałam, że pytał o to czy wyjeżdżamy dzisiaj. A co go to obchodzi? Hę?
- Boże spytać nie można? Chciałam tylko być miły. - burknął obrażony, a ja z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że ostatnią część moich przemyśleń powiedziałam na głos. O. Mój. Boże... Zrobiłam się czerwona, a Gabi parsknęła śmiechem.
- Eee... - nie wiedziałam co powiedzieć. Marquez uniósł tym razem obie brwi, ale nadal udawał obrażonego. Na szczęście zadzwonił jego telefon i musiał odebrać. Odetchnęłam z ulgą.
Po chwili Marc się rozłączył i poinformował nas, że musi się już zbierać...
Poczułam się zawiedziona, co nie powiem przyjęłam z zaskoczeniem, bo przecież powinnam raczej się cieszyć z tego, że nie będzie już mnie denerwować. Wtety to też zdałam sobie sprawę, że istnieje taka możliwość, że nigdy, a przynajmniej w najblizszym czasie, już go nie spotkam... Gdzieś tam w środku coś mnie zakuło, ale zignorowałam to i po prostu się z nim pożegnałam. Obserwowałam go jeszcze jak wychodził... i muszę przyznać, że tyłek też ma świetny...
Westchnęłam tylko i pokręciłam głową, na co Gabi posłała mi pytające spojrzenie. - My też powinnyśmy się już zbierać. - powiedziałam i wstałam z miejsca. Przyjaciółka poszła w moje ślady i pare minut później byłyśmy już w hotelu. Przeanalizowałyśmy materiały zebrane dzisiaj i przesłałyśmy je do redakcji. Następnie zabrałyśmy się za pakowanie. Poszło nam całkiem sprawnie i w efekcie o jedenastej byłyśmy przygotowane do wyjazdu. Ehh, będzie mi brakowało tego wszystkiego. Przez ten krótki czas zdążyłam mocno polubić te wyścigi i atmosferę, która im towarzyszy.Wzięłam jeszcze szybko prysznic i położyłam się do łóżka.
Nie pospałam zbyt długo, bo już o czwartej zostałam obudzona przez Gabi. Czas ruszać w drogę. Papa Brno, papa MotoGP, adios Marc...
CZYTASZ
Be different because it's beautiful
FanficMłoda dziennikarka trafia do świata MotoGP, gdzie życie uprzykrza jej pewien bardzo irytujący, ale zabójczo przystojny facet...