Rozdział ósmy

232 15 8
                                    


Od mojej wpadki minął jeden dzień...

Z Marquezem jeszcze nie rozmawiałam, ba, nawet go nie widziałam i bardzo się z tego powodu cieszę. Niestety dzisiaj nasze spotkanie jest nieuniknione. Dlaczego? No cóż... czwartek. A co to oznacza? Oczywiście konferencję prasową, na której oboje musimy być obecni.

No błagaam... czym ja się przejmuję? Przecież wygarnęłam mu prawdę.

No dobra może nie całkiem. W końcu powiedziałam że nie jest przystojny, a to na moje nieszczęście nie jest prawdą... Przez naturę został obdarzony zdecydowanie zbyt hojnie.

No ale dupkiem z całą pewnością jest. I tu się zgadza...

- Idą! - pisnęła Gabi, siedząca na krześle obok, przerywając moje rozmyślania.

- Co? Gdzie? - mruknęłam niezbyt przytomnie. Ale Gab już mnie nie słuchała, bo do sali zaczęli wchodzić zawodnicy biorący udział w konferencji prasowej. No i czym tu się tak podniecać, hę?

Właśnie w tym momencie wszedł Marc... Hmm, co ja mówiłam o tym podniecaniu? Ten facet nawet w zwykłej bluzie z Repsola (za którą osobiście nie przepadam) jest kuźwa piekny.

A na twarzy ma oczywiście swój nieodłączny uśmieszek...

Dobra, mam! Już wiem co mi się w nim nie podoba. Jego czapeczka! Tak, wiem sponsorów trzeba promować, ale bez przesady. Nieraz mam wrażenie, że oni mu ją chyba do tej głowy przykleili... Normalnie bez przerwy ma ją na sobie, a ja nie rozumiem jak można chować takie ładne włosy...

Cholera, zaczynam gadać jak jakaś hotka, a przecież to Marquez... noo, on nie może mi się podobać! Już to ustaliłam i zdania nie zmienię chociażby nie wiem jak przystojny był. Bo nie liczy się tylko wygląd, ale i wnętrze... czy jak to tam. Prawda? No, a o jego wnętrzu mogę powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, że jest piękne.

Dobra. Koniec. Kat ogarnij się. Jest konferencja, trzeba się skupić!

                                      *

Nie byłam skupiona. Oj niee. Ale to nie moja wina! Dlaczego ON musiał się tak na mnie gapić? Z takim... takim... dziwnym wyrazem twarzy. Jakby obmyślał zemstę czy coś...

Kurde, mam urojenia. Źle ze mną.

W każdym razie konferencja się skończyła, a ja znowu nie zauważyłam dokąd poszła Gabi. Świetnie.

Ok, nie chce mi się na nią czekać... Napisałam sms'a, że wracam do hotelu i tam też się udałam.

*perspektywa Gabi*

"Wracam do hotelu, nie szukaj mnie :D"

Taką właśnie wiadomość otrzymałam przed chwilą od Kat... Tuż po tym jak zostałam porwana przez Mavericka. Dosłownie. Zaszedł mnie od tyłu, zakrył oczy i zaczął coś mówić, ale wyłapałam z tego jedynie coś o porwaniu. Bardziej skupiłam się na ręce na mojej twarzy. A konkretnie na jej zapachu... co on? Smaruje ją jakimś kremem czy coś? Komu normalnemu tak ładnie pachnie ręką? A może to ze mną jest coś nie tak? W każdym razie nie zdążyłam się nawąchać, bo po chwili Viñales nią poruszył i całkowicie przykrył mi nos, a ja nie mogłam oddychać i dyskretnie musiałam zwrócić mu na to uwagę. W efekcie całkowicie zdjął rękę z mojej twarzy. Nie o to mi chodziło! Miał tylko odsłonić mi nos...

Nieważne.

No więc po tym pseudo-porwaniu zaczął iść w stronę jakiegoś dziwnego budynku, ciągnąc mnie za sobą, a ja spróbowałam odpisać na sms'a. Nie wyszło. Za szybko szliśmy.

Be different because it's beautiful Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz