Rozdział 7

92 11 1
                                    

Nie wiem jakim cudem ale przeżyłam ten dzień w szkole... Eryk miał racje z tym, że Sebastian nie wróci na lekcje, w końcu mogłam chociażby na kilka godzin zapomnieć o jego istnieniu. Przyznam, że dobrze mi zrobiło kilka lekcji spokoju.

No ale niestety miałam inny problem i to o wiele poważniejszy niż jakaś tam kłótnia z tym debilem. Tak naprawdę to modliłam się w duchu i co minutę spoglądałam na zegarek w telefonie wmawiając sobie, że wcale nie jest tak późno, ale niestety było...

- Brawo Ewka, no świetnie pokazałaś klasę!! - mówiłam sama do siebie, jednak te słowa wcale nie pozwoliły mi się uspokoić, a sprawiły, że byłam jeszcze bardziej zdenerwowana.

Jeśli chodzi o tą uwagę to nie przejmowałam się tym zbytnio, bo wiedziałam, że nikt się o niej nie dowie. Mama miała zbyt dużo pracy i nie chciała zaprzątać sobie głowę moimi problemami. W sumie, gdyby się tak zastanowić to są jakieś plusy gdy własna mama poświęca ci dziennie 15 minut wolnego czasu.

To nie tak, że jej nienawidzę, czy coś w tym stylu. Nawet nie mam do niej żalu, po prostu czasami jest mi ciężko to wszystko udźwignąć, a szczególnie było po śmierci ojca. Wtedy to właśnie na mnie spadły niczym grom z jasnego nieba wszystkie obowiązki, którymi wcześniej to on się zajmował. Sześciolatka to jest naprawdę duże wyzwanie i czasami nie daje sobie z tym wszystkim rady.

Maja to naprawdę ruchliwe dziecko i potrzebuje dużo uwagi, ale chodź bym jak się starała to nie zastąpie jej obydwu rodziców. Chciałabym, żeby wcale nie odczuła ich braku, ale ja nie umiem jej tego zapewnić. Mam swoje życie, naukę, problemy i nie mogę być przy siostrze zawsze gdy mnie potrzebuje...

- To ostatni raz gdy czekam na Panią ponad godzinę. Proszę się zjawiać punktualnie, bo ja nie będę czekać po godzinach aż Pani łaskawie odbierze siostrę. - powiedziała oburzona przedszkolanaka, a mi zrobiło się naprawdę głupio.

- Bardzo Panią przepraszam obiecuje, że taka sytuacja miała miejsce ostatni raz. - starałam się uśmiechnąć, by zatuszować swoje (wyczucie ten sarkazm) minimalne spóźnienie.

- Mam taką nadzieję i do widzenia. - warknęła, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale z drugiej strony sama byłam sobie winna...

Zamiast zachować się odpowiedzialnie i nie odpowiadać na zaczepki Sebastiana, to ja wolałam postawić na swoim. I co mi z tego przyszło? Dodatkowa lekcja w szkole, wstyd i nic poza tym. Jeszcze tego brakuje by przeze mnie usunięto Maję z placówki, a wtedy to chyba umarłabym ze wstydu gdybym musiała się tłumaczyć z jakiego powodu.

A mimo tego jakbym miała nie dość problemów to wciąż myślałam o Eryku. Nie sądziłam, że jest aż tak skomplikowany, bo jego reputacja w tej szkole mnie normalne dobija, ale z drugiej strony to nawet fanie mi się z nim gadało. No może nawet lepiej niż fajnie...

Zaraz, zaraz czemu ja się śmieje sama do sobie? Dobra muszę się opanować, nie mam teraz czasu na związki. Jestem w Liceum czeka mnie dużo nauki, a poza tym Eryk nie byłby dobrym kandydatem na chłopaka. Wystarczająco dużo nasłuchałam się o nim i o Sebastianie od całej szkoły. Nikt nie powiedział nawet pozytywnego słowa o tej dwójce. No ale jednak z drugiej strony to... STOP nie ma żadnej drugiej strony.

                        *      *      *

- Maja daj mi to, najpierw muszę zapłacić.- wyciągnęłam rękę w kierunku dziewczynki, która jeszcze w sklepie odkręcała sok.

- Ale mi się chce pić. - tupnęła ze złości nogą jak to ma w zwyczaju i upiła łyk soku pomarańczowego. Dopiero po chwili oddała mi puste opakowanie, za które musiałam zapłacić. Czasami to aż sama nie mogę uwierzyć, że to moja rodzona siostra.

Gdy wyszłam z pobliskiego supermarketu zaopatrzona w słodycze, bez których zapewne Majka nie doszłaby do domu bez marudzenia, udałam się w kierunku placu zabaw.

Tak na PLAC ZABAW, a tylko dlatego, że nie potrafię być stanowcza i odmówić tej mojej słodkiej siostrzyczce, która perfidnie wykorzystuje moją słabość.

W czasie gdy Maja bawiła się na karuzeli postanowiłam wykorzystać tą chwilę spokoju i się pouczyć. Czy wspominałam już, że matma to zło? Może bym aż tak bardzo nienawiedziła tego przedmiotu gdyby nie fakt, że uczy nas taka jędza.

Szybko przerobiłam dzisiejszą lekcję, a nawet temat do przodu i w chwili gdy chowałam książki z powrotem do torby zadzwonił mój telefon.

Oczywiście znów popełniłam ten sam błąd i odebrałam nie patrząc nawet kto dzwoni. Jednak tym razem mi się upiekło bo to nie był Dawid tylko mama.

- Czemu was jeszcze w domu nie ma? - słyszę zmartwiony głos mojej rodzicielki i już po jej pierwszych słowach rozumiem jak bardzo mam przesrane.

- Jesteśmy na placu zabaw, zaraz będziemy. - odpowiadam spokojnie, bo przecież nie jest jeszcze tak późno, patrzę z ciekawości na wyświetlacz, no dobra jednak jest... - za jakieś 5 minut.

Też tak macie, że by uspokoić mamę mówicie, że za chwilę będziecie w domu, a tak naprawdę to czeka was jeszcze kawał drogi? To ja właśnie tak mam w tym przypadku.

- Ewciu ty wiesz która jest godzina? - moja mama nawet w takich chwilach mówi do mnie zdrobniale. Tak naprawdę to mi to nie przeszkadza no ale ludzie! Ja jestem prawie dorosła!

- Yyy telefon mi się rozładował. - mówię pierwsze co przyszło mi do głowy i gdy słyszę westchnięcie mamy dopiero wtedy dociera do mnie co powiedziałam.

Serce chuliganaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz