Rozdział 18

59 6 0
                                    

Co on sobie wyobraża? W jednej chwili chciałam krzyknąć, by mnie puścił, nie dotykał, jednak coś mnie powstrzymywało. A mianowicie ból głowy, który był tak silny, iż bałam się, że najmniejszy ruch go nasili. Było mi strasznie słabo i nie panowałam już nad swoimi odruchami, przez co moja głowa sama usunęła się na jego klatkę piersiową. Eryk uśmiechnął się, a jego serce mocniej zabiło? Nie... na pewno mi się wydawało.

- Ewka... jak się czujesz? - wyszeptał, a jego mięśnie bardziej się napięły.

Chciałam mu wszystko wygarnąć, powiedzieć mu, że jest dla mnie nikim, że już nic dla mnie nie znaczy, jednak wcale tak nie było. Nie potrafiłam nienawidzić ludzi, nie potrafiłam nienawidzić jego...

- Rozumiem, że nie chcesz ze mną, rozmawiać nie dziwię ci się, po tym wszystkim, co powiedziałem nie, zasługuje nawet na twoje spojrzenie. - na jego twarzy malował się smutek, jakiego jeszcze nigdy nie dostrzegłam.

Za wcześnie było na wybaczenie, to wszystko dzieło się za szybko... oszukał mnie, cały czas był po stronie swojego kumpla, a na dodatek kazał mi zniknąć ze swojego życia. Jak mam to wszystko rozumieć? Wbił mi już nuż prosto w serce, zranił mnie tak jak to, sobie zaplanowali, więc dlaczego nadal jest przy mnie?

Po chwili dostrzegłam, że znajdujemy się w jeszcze nieznanym mi pomieszczeniu.

- Dzień dobry. - przywitał się Eryk, po pokonaniu tak długiego korytarza ze mną na rękach myślałam, że będzie miał, chociaż przyśpieszony oddech. Jednak niczego takiego nie zaaobserowałam. Widocznie taszczenie mnie nie sprawiało mu żadnego wysiłku.

- Dzień dobry, połóż ją tutaj. - mężczyzna, zapewne higienista wskazał ręką na łóżko, które mieściło się zaraz pod oknem.

Czułam się niezręcznie... gdy chłopak powoli niczym jak dziecko kład mnie na wyznaczone miejsce.

- Co się stało? - zwrócił się do mnie, obserwując mnie od góry do dołu.

- Tak naprawdę, to nie pamiętam zbyt wiele... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, uważnie przyglądając się identyfikatorowi, na którym widniało imię i nazwisko mężczyzny ,, Szymon Finger ".

- Graliśmy w piłkę nożną i pewien kretyn sfaulował Ewe, co spowodowało, że doś mocno oberwała w ramię i w głowę przy upadku. Straciła przytomność, lecz tylko na chwile, więc postanowiliśmy nie dzwonić na pogotowie. - powiedział Eryk na jednym wdechu, opierając się o ścianę.

- Dobrze, to teraz zbadam twoją dziewczynę, a ty wracaj do klasy. - mężczyzna uśmiechnął się, ukazując swoje delikatne zmarszczki.

- Nie jestem jej chłopakiem, nie zasługuje na to miano... - to były ostatnie słowa, jakie usłyszałam od Eryka, zanim opuścił gabinet, a w moich oczach na nowo pojawiły się łzy.

Po jakiś nudnych badaniach higienista stwierdził, że jestem nie do pokonania i nie ukrywam, że jego słowa bardzo mnie umocniły. Mężczyzna zrobił mi obkłady na stłuczone ramię i głowę, by chociaż w małym stopniu zmniejszyć siniaki powstałe w tych miejscach. Z tego, co mówił, podejrzewał wstrząs mózgu, przez co kazał mi jechać do szpitala na RTV głowy.

- Mój syn cię odwiezie. - powiedział, po chwili rozwiewając moje wątpliwości dotyczące transportu.

- Nie chciałabym nikogo fatygować i robić problemów. - splotłam ręce pod biustem, przyglądając się jego twarzy.

- Naprawdę nie robisz, Aleks zaraz kończy lekcje, zresztą i tak miał jechać do szpitala, bo moja żona właśnie kończy dyżur. - uśmiechnął się tak, jak by to było oczywiste.

- W takim razie dziękuje i poczekam na zewnątrz. - po moich słowach wstałam z miejsca i od razu, gdy stanęłam na równe nogi, udałam się w stronę drzwi. Oczywiście poczułam lekkie zawroty, jednak mężczyzna powiedział, że to normalne przy tak dużym uderzeniu. - Dowidzenia. - dodałam szczerze, uśmiechając się w jego stronę.

Przekraczając gabinet, od razu usłyszałam krzyki, które pochodziły od Patrycji. Dziewczyna zwyczajnie nie panowała nad sobą, a całą złość kierowała w stronę Eryka, który tylko kiwał głową w geście obronnym.

Gdy dziewczyna mnie ujrzała natychmiast zapomniała o swojej kłótni i do mnie podbiegła mocno ściskając, na co syknęłam z bólu.

- Przepraszam... - wyjąkała. - tak strasznie się martwiłam.

- Niepotrzebnie, wszystko jest w porządku, higienista kazał mi jechać do szpitala na dodatkowe badania, ale wydaje mi się, że to jest niepotrzebne. - wzruszyłam ramionami.

- Ty chyba żartujesz! - krzyknęła, przez co wzbudziła zainteresowanie otaczających nas osób i w tym Eryka.

- Ale ja nie mogę jechać, nie mam na to czasu. Poza tym nic mi nie jest, czuje się świetnie. - zapewniłam ją, na co dziewczyna zmarszczyła czoło. Wiedziałam już, co oznacza ta jej mina, a miano wice to, że nie mam nic do gadania.

- To lekarz decyduje nad tym, czy powinnaś udać się do domu, a nie ty sama. - spoważniała, a ja doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, że ma rację.

Wiedziałam, że powinnam jechać, ale nie mogłam. Musiałam opiekować się Mają i nie chciałam angażować w to wszystko Patrycji. Radziłam sobie zawsze sama i na tym polega dorosłe życie, czasami trzeba zrezygnować, chociażby ze swojego zdrowia dla dobra drugiej. Ja byłam gotowa to zrobić, Maja jest dla mnie najważniejsza i zawsze była, a do szpitala to zawsze mogłam sobie pojechać jutro.

- Ty jesteś Ewa Hudson tak? - obok nas pojawił się szczupły blondyn o niebieskim spojrzeniu. Jego oczy nie były aż tak błękitne, jak Eryka, ale mimo tego podkreślały jego delikatny charakter.

- Tak zgadza się, a ty zapewne Aleks. Miło mi poznać. - podałam chłopakowi dłoń, którą uścisnął i w odpowiedzi szeroko się uśmiechnął. Przedstawił się jeszcze Patrycji, po czym ruszyliśmy w stronę parkingu w kierunku auta.

Chciałam się jeszcze jakoś wykręcić, ale to było niemożliwe. Jedyne, na co mogłam teraz liczyć to fakt, że w szpitalu pójdzie mi w miarę szybko i zdążę na 15 po Maję do przedszkola.

Serce chuliganaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz