" Niebieska krew jest Androidom do życia niezbędna. Ale co sie stanie, jeśli jej zabraknie?"
Kontynuacja gry D;BH, w którym Connor oraz Hank ponownie współpracują, starając się nie dopuścić do zakłady Androidów.
Opowiadanie to kontynuacja zakończeni...
Ulice Detroit były puste, nie licząc kilku ciał androidów, postrzelonych podczas marszu o wolność. Ale było warto. Pomimo ewakuacji 85% mieszkańców Detroit, niektórzy zostali, żyjąc w zgodzie z defektami. Niektóre sklepy i restauracje dalej były czynne, pomimo dużych zniszczeń budynków.
Connor wszedł rano do jednego z nich, kupując kilka ciepłych bułeczek. Pożegnał sprzedawce małym uśmiechem i ruszył wzdłóż ulicy, kierując się w stronę posterunku. Była zima, a android pomimo regulacji temperatury wbudowanej w jego wnętrzu, czuł jak jego palce się odmrażają, a policzki stają się niebieskie od zimna, choć nie kłują (jak to Hank zawsze sie skarżył). To było jedne z większych przemian w jego życiu. Jego system zaczynał odczuwać ludzkie bodźce, choć to zaledwie kilka procent tego, co ma do zaoferowania ludzkie ciało.
Connor wszedł na posterunek. Skinął głową do recepcjonistki, która uśmiechnęła sie pod nosem i przepuściła go przez bramki.
- Dzień dobry sierżancie - Android przystanął przy czarnoskórym mężczyźnie - Może bułeczke?- pomachał reklamówką z jedzeniem.
-Dziękuje Connor, ale już jadłem- poklepal się po brzuchu i zaśmiał sie dźwięcznie. Polubił Connora, bądź co bądź musiał go polubić. Android przez ostatnie miesiące latał za Andersonem jak pies, chcąc rozwiązać z nim tajemnice defektów. Pomimo zniesienia sprawy androidów, Brunet dalej odwiedział Hank'a oraz resztę policji.
- Dobrze, pójde do porucznika Andersona. Dbam o to, by coś zjadł przed spożyciem alkoholu.
- Oho.. Powodzenia Connor - zachichotał i ruszył dalej, niosąc protokoły do swojego gabinetu.
Android wszedł do wielkiej hali, idąc wprost do biurka Hank'a. Po drodze witał sie z niektórymi policjantami i posyłając sobie groźne spojrzenie z Gavinem, usiadł przy biurku naprzeciwko Andersona. Hank leżał z przymkniętymi powiekami, opierając głowę o ręke.
-Mam dla pana świeże bułki które ostatnio panu zasmakowały - położył pod jego nosem reklamówkę z jedzeniem- życzę smacznego.
- Connor,nie mam ochoty na jedzenie- burknął zmęczony, odepchając je od siebie sprawiając, że wylądowały na podłodze - i nie odzywaj się najlepiej
- Nie pił dziś pan kawy?- Odrazu przysunął się bliżej porucznika- Może przyniosę? Albo ciepłą czekoladę, jest dość chłodno w tym pomieszczeniu...
- jak chcesz... - wzruszył ramionami, przeciągając się na krześle.
Android uśmiechnął sie delikatnie -już idę
Connor ruszył do automatu z kawą, gdy Hank rozsiadł sie wygodniej na krześle. Westchnął cicho, patrząc się w czarny ekran monitora.
Od kiedy defekty przejęły miasto a ludzie ewakuowali się z Detroit, nikt już nie potrzebował policji. Prawda, od czasu do czasu zadzwonią w sprawie kradzieży paru rzeczy ze sklepu, ale nie ma w tyn nic rewelacyjnego.
- Czarna, z odmierzoną ilością mleka - Connor postawił przed Hank'iem kubek z parującym napojem, wracając na swoje poprzednie miejsce.
- Dzięki Connor- przejął kubek w swoje zimne dłonie, zaczął powoli sączyć gorący napój.
- Przepraszam, ale mam pewną sprawę do załatwienia. Skontaktuje się z panem w wolnym czasie poruczniku.- Brunet sprawdził swój telefon, powoli wstając- Życze miłego dnia - pożegnał sie i szybko wyszedł z hali.
Anderson spojrzał na pieczywo przyniesione przez androida. Z małym wahaniem chwycił je w dłoń i zaczął powoli konsumować.
- Przez ciebie zgrubne Connor - burknął z pełną buzią, rozpływając się nad smakiem pysznych, słodkich bułeczek.
××××××× Uwaga! Dodałam ten rozdział na nowo ponieważ iż nie podobał mi sie. Zmieniłam dialogi pomiędzy Hankiem a Connorem ( dziękuje pewnej osóbce że zaproponowała mi to ;*) bo to wyglądało poprostu źle. Obiecuje ze późniejsze rozdziały będą lepsze!
Kjut fanart który znalazłam ;
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.