.2.

1.6K 201 29
                                        

Connor otworzył oczy, czując jak coś delikatnie spada na jego nos. Przymrużył powieki na rażące światło które w pierwszej chwili poraziło jego oczy. Zamrugał kilka razy i podniósł się do siadu.

Znajdował się nad rzeką. Tą samą, nad którą spotykał się często z Amandą. Jednak coś tu było nie tak. Ich ostatnie spotkanie wydarzyło się, gdy Connor planował przeprowadzić egzekucje Markusa. Od tego momentu ani razu nie spotkał czarnoskórej kobiety, więc jego niepokój nie wziął się znikąd. Powoli wstał na równe nogi, otrzepując spodnie z trawy.

Słońce przebijało się przez korony drzew, dając Connorowi dyskomfort w postaci zbyt dużej temperatury jego ciała. Jako iż nie potrafił się pocić, był zmuszony ściągnąć swoją marynarke z ramion i poluzować krawat, który zawsze był mocno dociśnięty do jego szyi. Ruszył powoli kamienną dróżką przed siebie, mijając krzewy pełne owoców lub pachnących kwiatów. Brunet uśmiechnął sie na widok pięknego krajobrazu, który ukazywał jeziorko z łódką oraz krótkim molo, na którym siedziała wcześniej napomknięta kobieta.

Zdziwiony defekt ruszył w stronę Amandy, coraz bardziej gorączkując, dlaczego się tutaj znalazł. Nie powinien już sie spotykać z kobietą. Został defektem, a jego misja została zakończona zdradą i porażką.

Pomimo obaw, usiadł na molo obok czarnoskórej kobiety, zamaczając stopy w wodzie. Przez chwilę patrzył się na tafle wody i obserwował ryby, które pływały wokół jego stóp.

- Jak ci się żyje Connor... - zaczęła nagle kobieta, przez co Android odrazu się wyprostował - jako defekt?

Przez chwilę między nimi zapadła cisza. Connor nie wiedział co odpowiedzieć, więc Amanda kontynuowała.

- Powoli zaczynasz się do nich przyswajać... Na początku emocje. Potem zachowanie a teraz jeszcze.. Reakcje na temperaturę. Upodabniasz się do nich.

- Ponieważ jesteśmy tacy sami - zaczął cicho, ale kobieta szybko mu przerwała.

-Kłamstwo! Androidy nigdy nie będą takie same jak ludzie! Oni żyją, my nie. Jedyne co ludzie potrafią to ukazywać emocje. My Jesteśmy lepsi od nich Connor, potrafimy więcej... a ty tak poprostu przystosowujesz się do ich wymagań.

- Nie uważam tak Amando - spojrzał na nią poważnie. - nie jesteśmy w niczym od nich lepsi. Praca jako detektyw od spraw defektów nauczyła mnie-

- Connor, czy jesteś zadowolny z tego, że zostałeś defektem?- warknęła ostrzejszym tonem. Cała sceneria pięknego miejsca zmieniła się w ciągu sekundy. Zaczął padać deszcz, woda stawała się coraz zimniejsza a porywisty wiatr zaczął targać ich włosy.

Mimika twarzy Amandy była straszna. Connor jeszcze nigdy nie miał styczności z taką wściekłoscią od jej strony. Jednak, nieważne co by zrobiła, jego odpowiedź by sie nie zmieniła.

- Tak.

W ułamku sekundy poczuł jak ktoś odpycha go do jeziora, a później nastała już tylko ciemność.

Connor obudził się ze swojego... Snu? Chyba można to tak nazwać. Oddychał ciężko, szybko patrząc po swoim pokoju czy jednak nic mu nie zagraża.

Od miesiąca wynajmował kawalerke na przedmieściach Detroit. Nie był to luksusowy apartament z pięcioma gwiazdkami i codzienną dostawą zimnego szampana pod drzwi, ale wystarczało Connorowi na ciepłe, choć i tak nieprzespane, noce. W sumie, i tak większość czasu spędzał poza mieszkaniem, siedziąc na posterunku.

Wstał z łóżka, podciągając luźne spodnie dresowe, które spadały z jego bioder, i ruszył do łazienki. Stanął przed umywalką, odkręcając kran i przemywając twarz zimną wodą. Naprawde zdziwiło go spotkanie z Amandą. Myślał, że skoro został defektem, kobieta odetnie się od niego i zacznie służyć nowemu androidowi policyjnemu.

Tej nocy Connor nie potrafił na nowo się zrelaksować. Androidy nie potrafiły spać, dlatego jedyne co mu zostało to zamknąć oczy i myśleć tylko, co przyniesie jutro.

Blue blood// Hank x ConnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz