** Rozdział 21 **

5.5K 337 55
                                    

Biegłam przez ogarnięty mrokiem las, zewsząd słysząc przeraźliwe krzyki i jęki. Gałęzie drzew i ciernie krzewów boleśnie raniły moje ciało i stopy. Po długiej sukni już dawno pozostały skrawki, ubrudzone błotem i krwią z mych ran.

Nie wiedziałam dokąd uciekam, ani przed czym, ale coś ciągnęło mnie w głąb tej gęstwiny nadając moim nogom określony kierunek. Strach ogarniał mnie ze wszystkich stron. Nie chciałam tu być. To miejsce emanowało dziwną atmosferą, mimo głosów, nic nie wskazywało na to, że jest to miejsce żywe. Brak podmuchu wiatru, zwierząt, jedynie wyschnięte kory drzew i krzewów oraz wszech oganiająca ciemność.

W pewnym momencie potknęłam się o wystający konar, padając jak długa twarzą w podłoże. Przewróciłam się na prawy bok czując ból w lewej kostce, chciałam jej dotknąć, ale nagle wokół mnie zamajaczyły liczne cienie. Nie mogłam dostrzec wyraźnych kształtów, jednak to wystarczyło bym poczuła dziwny chłód i dreszcze.

- Gabrielo... Chodź do mnie - usłyszałam w pewnym momencie głos kobiety. Był on jednak lekko przerażający i coś blokowało mnie bym szła w jego stronę. Podniosłam się do pozycji siedzącej, rozglądając dookoła. Niczego jednak nie mogłam dostrzec. Nie zwarzając na promieniujący ból w nodze zaczęłam biec ponownie. Co chwilę odwracałam się, by sprawdzić, czy te dziwne cienie nie podążają za mną.

Głosy nagle ucichły, a ja zwolniłam, by zaczerpnąć powietrza, którego i tak tam nie było.

- Gabrielo - wzdrygnęłam się słysząc znów ten głos za swoimi plecami. Sparaliżowana strachem nie mogłam się odwrócić, ani uciec. Zamknęłam oczy, pragnąc, by był to tylko sen. Nie wiedziałam, czy to Sebastian sprowadził mnie w to miesjce, czy może tylko śniłam. Nie byłam pewna, ale czułam się tak realnie.

Poczułam nagle lekki powiew na twarzy. Bałam się spojrzeć co było tego przyczyną. Dreszcze przepływały przez moje ciało, czułam gorąco rozlewające się po nim, niepokój i strach.

- Otwórz oczy - odezwała się ponownie, lecz tym razem bardziej przeraźliwie. Jakby wydawała rozkaz, którego nie można zignorować. Mimowolnie zaczęłam uchylać powieki. Ciało nadal pozostało w bez ruchu. Tym razem ciemność nie sprawiała mi żadnej trudności w widzeniu. Mogłam dostrzec wyraźnie wyschniętą korę drzew, ciernie krzewów, opadłe liście i popiół. Nic przede mną się nie pojawiło, ale czułam, że nie jestem sama.

- Czego chcesz? - zadałam pytanie, mimo drżącego głosu.

- Czuję twój strach - odezwała się - To dodaje mi sił - znów poczułam lekki powiew wiatru i nagle przede mną pojawił się bezkształtny dym, który zaczął się zmieniać w jakąś postać.

Cofnęłam się, widząc osobę przed sobą, choć nie wiem, czy to określenie było adekwatne do tego, co przede mną stanęło. Kobieta w czarnej, długiej szacie zerkała na mnie swoimi srebrnymi oczami, widziałam jednak, że tliła się w nich także ciemność. Blada cera wyraźnie kontrastowała z czerwonymi pełnymi ustami i ciemnymi włosami. Z jej głowy wyrastały potężne zakrzywione do tyłu rogi, a z pleców czarne ostre skrzydła. Wokół jej postaci roztaczała się ciemna poświata, jakby dym po zgaszonym ogniu.

Z niewiadomej przyczyny mimo przerażenia, jaki na mnie wywarła nie potrafiłam ukryć, że coś mnie jednak do niej ciągnęło.

- Kim jesteś? - ponowiłam pytanie, ona natomiast tylko się wrednie uśmiechnęła.

- Jesteś idealna - wypowiedziała dokładnie skanując moją twarz - Choć brakuje mi czegoś na twojej szyi - zbliżyła się wyciągając swoje chude palce zakończone ostrymi szponami. Chciała coś dopowiedzieć, ale nagle w jej oczach zatliła się wściekłość - Gdzie on jest?! - wrzasnęła, a ja ze strachu cofnęłam się.

Ognistoskrzydła. Przebudzenie MocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz