Cześć wszystkim.
To moje pierwsze fanfiction, więc proszę o wyrozumiałość, bo na razie próbuję swoich sił.
Jeśli ktoś tu kiedyś trafi to nie proszę o gwiazdki, bo wam oceniać czy na nie zasłużyłam, ale byłabym bardzo wdzięczna za komentarz odnośnie tego, czy warto abym kontynuowała pisanie. Z góry dziękuję.
Życzę miłego czytania 😊😊________________________________
Camila's POV
Siedziałam w moim pokoju oparta nogami o ścianę, a plecami o podłogę. Z jakiegoś nieznanego mi powodu było to bardzo wygodne. Myślałam o sytuacji, która zaistniała niecałą godzinę temu. Mianowicie, czekając w kolejce po lody, która była ogromna, bo 'Freezy Yo' to najlepsza lodziarnia w mieście, rozmawiałam z dziewczyną przede mną.
Nie była szczupła, ale gruba też nie. Wzrost średni, może dwa centymetry wyżasza ode mnie. Jej nos był lekko zadarty i pokryty licznymi piegami. Miała piwne oczy oraz proste długie blond włosy roztrzepane na jej ramionach. Była nawet ładna, chociaż nie ukrywam, że wolę brunetki.
Rozmawiało mi się z nią naprawdę dobrze i nawet zastanawiałam się, czy nie wziąć od niej numeru i nie zaprosić jej czasem na kawę. Moje rozmyślania trwały do momentu, kiedy stwierdziłam, że czapka z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne mające chronić mnie przed słońcem Miami, nie są mi potrzebne wewnątrz lodziarni. Chwila, w której je ściągnęła była chwilą, w której oczy blondynki rozszerzyły się w szoku. Rozpoznała mnie.
Z piskiem wykrzyknęła moje imię, a oczy wszystkich pozostałych klientów lodzirni zwróciły się na mnie. Nagle tłum ludzi ruszył w moją stronę, a nie chcąc zawieźć swoich fanów, początkowo zaczęłam robić sobie z nimi zdjęcia. Nie trwało to jednak długo, ponieważ paparazzi, którzy byli w pobliżu nie mogli oszczędzić sobie robienia mi masy zdjęć, na które wyraźnie nie wyraziłam zgody.
Byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś cały czas robi mi zdjęcia. Na różnych galach, sesjach, czy kiedy zostawałam zaczepiana przez fanów, kompletnie mi to nie przeszkadzało. Niestety często zdarzało się, że po prostu szłam ulicą i nagle niewiadomo skąd wyskoczyła grupka paparazzi i jedyne co byłam w stanie zobaczyć to błyski fleszy skierowane w moją stronę. Tych sytuacji nienawidziłam. Były totalnym naruszeniem mojej prywatności.
W takich momentach moją naturalną reakcją była ucieczka. Tak też stało się tym razem. Przedarłam się zwinnie przez tłum, który zebrał się dookoła mnie i podczas, gdy paparazzi usiłowali zrobić to samo, by za mną pobiec, co szło im dużo gorzej, ja co sił w nogach biegłam w jedno z wąskich uliczek pomiędzy budynkami. Uprzednio upewniając się, że nikt mnie nie widział, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Nie minęło 20 minut, a ja byłam już w mojej sypialni i układałam się w pozycji, w której obecnie się znajduję.
Przez sytuacje takie jak ta zaczynam myśleć, że nie jestem w stanie zaprzyjaźnić się z kimś nowym, że już zawsze zostanie tylko Normani. Nie żebym narzekała. Normani jest cudowną osobą i najlepszą przyjaciółką jaką mogłam mieć. Jest zawsze, kiedy jej potrzebuję, bo stało się coś co zaprząta moją głowę i nie potrafię z niej tego wyrzucić, oraz zawsze, kiedy chcę wyjść na miasto, czy po prostu zamówić pizzę obejrzeć film i powygłupiać się. Jest ze mną w złych i dobrych, najgorszych i najlepszych momentach mojego życia. Po prostu jest zawsze. Jest dla mnie, a ja jestem dla niej. Układ idealny.
Jednak często jest mi smutno z powodu, że nikomu nie chce się trochę wysilić i mnie poznać. Prawdziwą mnie. Ludzie oceniają mnie przez pryzmat kariery. Tego kim jestem i czym się zajmuję. Jakby status społeczny człowieka określał, czy jest on wart czyjejś uwagi. Nie powinno tak być.
Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Jeśli żadna osoba nie chcę mnie dokładniej poznać ze względu na to, że wydaje jej się, że przecież wie kim jestem... to niech nie wie kim jestem.
Nie zastanawiając się już więcej po prostu wzięłam mój telefon, wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę łóżka po czym dramatycznie na nie opadłam. Odblokowałam urządzenie weszłam w czat i zaczęłam losować przypadkowe osoby, z którymi mogłabym popisać, a nie wiedziałyby kim jestem, bo niby kto rozpozna mnie po nazwie 'BananaPrincess'?
Lauren's POV
Siedziałam na parapecie mojego okna i obserwowałam zachodzące Słońce. Uwielbiam ten widok. Uwielbiam tę porę dnia. To wtedy całe niebo staje się mieszaniną koloru pomarańczowego i różowego, oraz wszystkich ich odcieni barwiąc również niewinne chmury, które przygnał wiatr.
Czasem zastanawiam się, czy gdyby Słońce miało wybór, dalej by dla nas świeciło. Słońce świeci dla dobrych ludzi i dla tych, którzy urodzili się dobrzy, ale się pogubili, a teraz krzywdzą innych bez wyrzutów sumienia, więc gdyby miało wybór to czy świeciłoby dla nas dalej? Mogłoby być dobrym Słońcem i stwierdzić, że poświęci swoje życie, by świecić dla dobrych ludzi i w konsekwencji, dla tych zagubionych też. Jednak co jeśli Słońce byłoby złym Słońcem i stwierdziłoby, że mogłoby świecić dla dobrych ludzi, ale nie będzie skracać swojego życia wypalając się dla zagubionych i po prostu przestałoby dawać nam swoje światło? Wolę myśleć, że Słońce jest dobre, bo przecież skoro nie ma złych ludzi tylko zagubieni to Słońce też mogłoby się tylko pogubić. Kiedy ludzie się gubią, osoby dla których są ważni pomagają im się odnaleźć. Wierzę, że gdyby Słońce się zagubiło Księżyc pomógłby mu odnaleźć jego drogę. A co ze mną? Jeśli się zagubię kto zostanie moim Księżycem?
To było pytanie, na które nie znałam odpowiedzi, więc postanowiłam się już więcej nad nim nie rozwodzić. Podeszłam do mojego łóżka i położyłam się na nim uprzednio puszczając z głośnika playlistę mojej ulubionej artyski. I tak śpiewając razem z Camilą włączyłam czat i zaczęłam losować osoby do popisania pod nazwą 'MangoMoon'. Nie chcę żeby, ktoś kogo nie znam wiedział, że nazywam się Lauren Jauregui.
Jeśli trafię na mój Księżyc to się mu przedstawię.
CZYTASZ
But my heart knows
Fanfiction-Nie znamy się. Nie wiesz tego. -Masz rację, nie wiem... ale moje serce wie.