64

4K 225 35
                                    

Wychodzę z kuchni gdyż ktoś dzwoni bez przerwy dzwonkiem. Czy ta osoba nie wie, że wystarczy wcisnąć raz i poczekać? To nie syrena strażacka żeby dzwonić aż się ludzie zlecą.

Naciskam klamkę i otwieram drzwi. Nie zdążam nawet zerknąć kto przyszedł, bo wcześniej czuję jak jakieś drobne ciałko wręcz rzuca mi się w ramiona. Jestem nieco skołowana, ale gdy czuję tę niesamowitą różaną woń oddaję uścisk i cofam się w głąb domu zamykając uprzednio drzwi.

Co ona tutaj robi? Nie żeby mi to przeszkadzało, ale po prostu wiem, że ma teraz lekcje. Nie chcę żeby miała jakieś kłopoty w szkole.

-Promyczku, nie powinnaś być teraz w szkole? - pytam chichocząc na to w jak uroczy sposób mój skarb chowa głowę w mojej szyi. Jednak moja mina staje się poważna w mgnieniu oka, kiedy czuję jak po mojej szyi zaczynają spływać łzy.

-Kochanie? - z ust mojej dziewczyny wydostaje się ciche kwilenie.

Tego już zdecydowanie za wiele. Cokolwiek sprawiło, że mój malutki świat płacze, słono za to zapłaci. Nikt nie ma prawa, robić czegokolwiek co ją zasmuca.

Kieruję nas w stronę kanapy, nawet na moment nie luzując uścisku wokół Lauren. Siadam układając sobie dziewczynę na kolanach, a ta wtula się w moją klatkę piersiową jak mała koala. Jedną ręką obejmuję ją w talii, a drugą dociskam jej głowę do mojego mostka tak, by odległość między naszymi ciałami była jak najmniejsza. W sumie, to wychodzi mi to świetnie, bo jak narazie odległości nie ma w ogóle. Kilka razy całuję moje maleństwo w czubek głowy najczulej jak tylko potrafię. Nie jestem w stanie opisać jak bardzo się boję w momencie, gdy to ciche kwilenie przeradza się w rozpaczliwy szloch.

Układając dłoń na policzku Lauren tak, że mój mały palec znajduje się jej brodą unoszę delikatnie jej głowę, by złożyć multum delikatnych i spokojnych pocałunków na jej policzku i skroni. Kiedy przestaję, zielonooka znów chowa głowę w zagłębienie mojej szyi w taki sposób, że zapewne żadna osoba trzecia nie byłaby w stanie zobaczyć jej twarzy.

-Ćśśś, słoneczko - kołyszę ją w przód i w tył - mam cię - całuję jej skroń - mam cię i nie oddam nikomu. Jesteś tutaj ze mną bezpieczna kochanie - kolejny pocałunek na jej skroni.

Dziewczyna zaczyna się powoli uspokajać. Płacz przestaje być tak donośny aż całkowicie ustępuje. Podnosi powoli głowę, by spojrzeć mi w oczy. Jednak moje źrenice nie zatrzymują się na tych zniewalających szmaragdowych tęczówkach, a lustrują całą twarz dziewczyny.

To teraz. To ten moment, kiedy moje serce przestaje pracować. Zapłakana buzia mojej księżniczki to dla mnie za wiele. Zdecydowanie za wiele. Nic nie poradzę na myśl w mojej głowie, o tym, że chciałabym przenieść cały jej bój na siebie, by już nigdy nie uroniła nawet jednej łzy smutku.

Lauren bierze moją twarz w dłonie. Wygląda jakby przez chwilę się zastanawiała, ale ostatecznie złącza swoje wargi z moimi. Jej usta są chyba moją nagrodą za wszystkie dobre rzeczy, które zrobiłam w życiu. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o Lauren. Na nią nigdy w życiu nie zasłużę. Choćbym oddała wszystko co mam potrzebującym i pracowała do końca życia w wolontariacie, to i tak nie będzie wystarczająco dobra, by zasłużyć na kogoś tak wyjątkowego jak Lauren.

Dziewczyna porusza swoimi wargami na moich, a mnie przechodzi ten przyjemny prąd. Kocham to uczucie. Kocham te momenty gdy to Lauren inicjuje nasze pocałuki. Mam wtedy pewność, że nie robi nic wbrew własnej woli tylko po to, by mnie nie było przykro.

Nie wiem czy to aby w zupełności normalne, że po rozsypce, w której jeszcze dwie minuty temu się znajdowała, tak po prostu mnie całuje. Z drugiej strony sama to zaczęła, więc jeśli to ma jej w jakikolwiek, nawet najmniejszy sposób pomóc, to nie mam zamiaru protestować. Jestem tu dla niej. W tym momencie tylko dla niej. Oddaję jej całą swoją uwagę, całe zrozumienie, które posiadam, wszystko co w tej chwili odczuwam.

But my heart knowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz