Lauren's POV
Kolejny poranny spacer z Nino. Lubię je. To dobry pomysł na rozpoczęcie dnia. Zwłaszcza w tak piękne słoneczne dni jak dzisiejszy. Jak dobrze, że o szóstej trzydzieści poboczne uliczki są prawie puste. Wszędzie cisza i spokój. To nie tak, że zawsze spaceruję tak wcześnie, po prostu dzisiaj obudziłam się mniej więcej o piątej i jakimś cudem byłam wyspana. Postanowiłam nie marnować czas, więc teraz spaceruję po jakiejś uliczce, na której nigdy wcześniej nie byłam.
Ta cisza daje szansę na przymyślenie wielu rzeczy na spokojnie. Na przykład... rodzice Camzi zaprosili mnie na wigilię. Bardzo miło z ich strony i nie będę kłamać, że nie ucieszyła mnie ich propozycja. Zwłaszcza, że zapewnili mnie, że jest całkowicie szczera, a nie z litości, czy czegoś podobnego. Będę mogła spędzić wigilię z moją dziewczyną, czego można chcieć więcej? Znaczy... oczywiście, że chciałabym tak jak kiedyś spędzić święta z rodziną, ale moi rodzice nie chcą mnie widzieć, a jako, że wigilię spędzą jak co roku u dziadka, ja nie mogę się tam pojawić. No cóż, spotkało mnie szczęście w nieszczęściu. Wigilia z rodziną Cabello. To szaleństwo. Do tej pory, co roku w wigilię dowiadywałam się, co Camila robi tylko i wyłącznie z jej mediów społecznościowych zastanawiając się przy tym jak cudownie byłoby ją poznać, a teraz jest moją dziewczyną i będę mogła się do niej tulić całe święta. I jak dobrze pójdzie, resztę życia. Oh, tak bardzo ją kocham.
Nagle słyszę szczekanie Nino i zanim zdążę się zorientować czym jest spowodowane, jakieś silne męskie ręce chwytają mnie za ramiona i pchają w jakiś zacieniony zaułek, aż uderzam plecami o mur. Próbuję się wyszarpać, ale napastnik chwyta moje oba nadgarstki i zamykając je w brutalnym uścisku przytrzymuje je nad moją głową. Dociska swoje ciało do mojego, a że jest naprawdę postawny, blokuje w ten sposób moje ruchy. Gdzieś w tle słyszę szczekanie Nino, ale nie zwracam na nie większej uwagi, gdyż strach paraliżuje moje ruchy i myśli.
Gdy ten obleśny typ zaczyna całować moją szyję, na nowo zaczynam się szarpać, co jest wielkim błędem, gdyż zostaję uderzona pięścią w brzuch. Uderzenie jest tak mocne, że zapewne gdyby mężczyzna nie stał tak blisko mnie, zgięłabym się w pół. Zaczynam krzyczeć najgłośniej jak potrafię wydając z siebie jedynie jakieś dziwne dźwięki, ponieważ nie stać mnie w tym momencie na słowa.
-Nie drzyj się tak, bo będzie bardziej bolało mała - głos tego faceta jest tak ohydny, że na sam jego dźwięk robi mi się niedobrze.
-Puść mnie - zaczynam płakać, gdy czuję jak moje dżinsy zostają odpięte i zsunięte w dół.
-Oh, oczywiście, że cię puszczę, ale najpierw się trochę zabawimy.
Napastnik zaczyna mnie dotykać wolną dłonią, a łzy spływające po moich policzkach są jak rwąca rzeka. Nie mogę powstrzymać szlochu, ani krzyku. Gdy słyszę dźwięk odpinanego zamka od spodni wiem, że to już koniec. Przegrałam.
***
Camila's POV
Kroję mozarellę na małe kawałki, by dodać je do sałatki, którą robię na obiad. Czasem słyszę od ludzi, że jestem dziwna skoro potrafię się najeść zwykłą sałatką, sęk w tym, że ci ludzi nie mają pojęcia jak dużo tego w siebie wpycham. Wsypuję wszystko do miski i idę umyć ręce, by nie dobrudzić sztućców, którymi mam zamiar wymieszać sałatkę. Wycieram dłonie w ścierkę, ale zamiast wykonać zaplanowaną wcześniej czynność, wyjmuję z kieszeni telefon, który zaczął dzwonić kilka sekund wcześniej.
Spoglądam na ekran, by zobaczyć kto chce ze mną porozmawiać. Dinah? Ona nigdy nie dzwoni o tej porze, bo zazwyczaj sama pomaga rodzicom przy obiedzie. Co jak co, ale jest naprawdę dużym oparciem dla swojej rodziny. To bardzo dojrzała, rozsądną i opiekuńcza dziewczyna. Cieszę się, że Lauren ją ma i że mogłam ją poznać.
CZYTASZ
But my heart knows
Fanfiction-Nie znamy się. Nie wiesz tego. -Masz rację, nie wiem... ale moje serce wie.