107

2.7K 175 39
                                    

Camila's POV

Makaron gotowy, teraz tylko odcedzić i wymieszać z sosem. Lauren zaraz wraca, więc muszę nieskromnie przyznać, że wyrobiłam się z obiadem idealnie. Na początku planowałam zrobić krewetki, ale jestem dzisiaj zbyt leniwa, by lecieć po nie do sklepu. Tak też dzisiaj zjemy makaron z sosem serowym. Nie ma tego złego, Lolo go uwielbia.

Po krótkiej chwili wszystko jest gotowe. Jeśli mam być szczera to jestem już trochę głodna, ale wolę poczekać i zjeść razem z Lauren. Jakoś tak lepiej smakuje, kiedy jem z nią.

Nagle słyszę dźwięk klamki i otwieranych drzwi. Czy to już szaleństwo, że serce zaczyna mi szybciej bić na myśl, że moje słoneczko jest za ścianą? Czekałam pół dnia żeby ponownie ją zobaczyć. Czasami chodzę na spacery koło jej szkoły z minimalną nadzieją, że chociaż zobaczę jej cudowne oblicze zza ogrodzenia, ale jeszcze nigdy nic z tego nie wyszło, gdyż zielonooka spędza przerwy w środku razem Dinah i Ally.

-Camzi! - słyszę jej radosny głos.

Jest radosna.

Mimowolnie wyobrażam sobie ten jej uroczy, szeroki uśmiech. Uśmiech i iskierki w oczach. Kocham te iskierki. To tak jakby jej oczy same w sobie nie sprawiały, że tracę kontakt z otoczeniem zamknięta w bańce, w której moja ukochana jest królową, a ja jedynie poddaną, z którą może zrobić co tylko zechce. Jej oczy są jak te abstrakcyjne obrazy, których nie rozumiesz ale nie możesz przestać podziwiać. Jestem pewna, że w sposobie w jaki oczy Lauren zostały stworzone był jakiś większy zamysł ale to nie jest żaden z rodzajów piękna znanych dotychczas ludzkości. Pozostało mi jedynie poddać się i pogodzić z zniewoleniem przez te dwa niesamowite szmaragdy.

-Tak, księżniczko? - mówię wchodząc do salonu, gdzie szatynka ściąga plecak.

Podnosi na mnie spojrzenie, a uśmiech, który już i tak był na jej twarzy poszerza się jeszcze bardziej. Dziewczyna biegnie w moją stronę i wpada w moje ramiona z taką siłą, że robię dwa kroki w tył. Zarzuca ręce na moją szyję, a następnie wpija się namiętnie w moje usta. Nie znam powodu takiego zachowania, aczkolwiek jak najbardziej mi odpowiada.

-Tęskniłam za tobą - mówi po oderwaniu się od moich ust. Nie odsuwa się jednak, a bierze moją twarz w dłonie i obdarza ją całą masą drobnych pocałunków, przez które wręcz się rozpływam. Kiedy jej usta przez dłuższy czas nie przylegają ponownie do mojej skóry myślę, że to już koniec czułości, ale wtedy moja ukochana wtula się we mnie w najbardziej uroczy sposób.

Mimowolnie chichoczę na jej słodkie zachowanie. Układam dłoń na jej policzku i delikatnie pocieram go kciukiem. Zapach różanych perfum Lauren omiata mój nos tak subtelnie, że zastanawiam się czy aby na pewno nie jest to tylko jakiś piękny sen.

Cały czas nie mogę uwierzyć, że tamtego dnia, gdy siedziałam zrezygnowana w pokoju i postanowiłam napisać do przypadkowej osoby, trafiłam na miłość mojego życia. Było tyle ludzi, tyle różnych możliwości. Jednak wszechświat wiedział co robi skierowując zielonooką do mojego życia.

-Ja za tobą bardziej, mała. Tak się składa, że nigdzie dzisiaj nie jadę, więc zjemy obiad i możemy porobić co tylko chcesz - wypuszczam dziewczynę ze swoich objęć, lecz nie pozwalam jej na całkowite przerwanie kontaktu fizycznego między nami, gdyż biorę jej dłoń w swoją, by zaprowadzić ją do kuchni.

-Super - uśmiecha się radośnie i znów do mnie podchodzi z planem ponownego złączenia naszych ust, ale tym razem postanawiam się z nią trochę podroczyć, więc odsuwam się zanim jej wargi dotkną moich zabierając mi tym samym resztki silnej woli - ej! - jęczy zirytowana i podejmuje kolejną próbę, która podobnie jak poprzednia, kończy się niepowodzeniem - Camzi, pocałuj mnie! - podskakuje, by sięgnąć moich ust, ale za każdym razem odchylam głowę w przeciwną stronę.

But my heart knowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz