Rozdział 3

1.8K 107 8
                                    

Przedmiot z głuchym brzdękiem upadł na ziemię.
Po chwili z twarzy Naruto zniknął groźny wyraz, a zastąpiło je niedowierzanie.

- Ciężarek? - Hokage patrzył ze zdziwieniem na kawałek metalu, który kiedyś był obciążnikiem.

Stałem chwilę w szoku, zanim mój mózg przetworzył to co zobaczyłem. To był tylko zwykły obciążnik z wagą kontrolowanym czakrą. No może nie dla mnie. Dzięki niemu kiedyś przeżyłem Właśnie dlatego miał, mały defekt - znajdującą się idealnie po środku dziurę w kształcie lejka. Ale nikt oprócz mnie i uratowanej przez mnie osoby o tym nie wiedział. Więc dlaczego? Zachciało mi się płakać. Czułem w sobie żal i gniew do ojca za to, że zniszczył mój talizman. Przywiązałem się do tego przedmiotu. Dlaczego ojciec tutaj przyszedł i zniszczył bez zastanowienia jedną z najważniejszych dla mnie rzeczy? Zastanowiłem się chwilę i wtedy przyszła mi do głowy absurdalna myśl. Była okropna i przez chwilę nawet nie chciałem w myślach dopuści do zastanawiania się nad tym, ale im dłużej rozważałem tę sytuację, tym więcej sensu to nabierało. Ale to nie mogła być prawda? Mój ojciec, Naruto Uzumaki, siódmy Hokage… oskarżył swojego syna o oszustwo?

- Tato? Ty chyba nie… - Nie musiałem kończyć.

W oczach ojca zobaczyłem strach. Gdyby nie zawinił, to skąd wzięłoby się jego spłoszone spojrzenie i spięta postawa?

Czyli to prawda. Hokage oskarżył właśnego syna o oszustwo. I to dlaczego? Bo jego syn był lepszy niż pamiętał? Bo zrobiłem coś czego się po mnie nie spodziewał!? Czy może dlatego, że nie byłem tak żałosny jak on w moim wieku!? Patrzyłem na Hokage z gniewem, niedowierzaniem, rozpaczą, i żalem.

Rodzina ma trzymać się razem, prawda?
Zawsze razem, to największa siła.
Nie ma nic ponad rodzinę.

Największe kłamstwa życia.

- Boruto. - Powiedział delikatnie ojciec.

Jakby jakiekolwiek słowa mogłyby zmyć z niego jego czyn. W oczach bondyna widziałem desperację. Czyli jednak żałuje. Ale to już nie ważne. Czułem, że łzy zbierają mi się w oczach. Nie mogłem się rozkleić, nie tu. Nie na stadionie, który był miejscem mojego upokorzenia, gdzie był mój ojciec, który mnie zranił, gdzie był tłum, który widział ten czyn i teraz uparcie milczał. Nie tu.

Hokage powoli ruszył w moją stronę z wyciągniętą przed siebie ręką. Nawet nie potrafi znaleźć słów, żeby przeprosić syna. Żałosne. Oczy coraz bardziej mnie piekły. Wiedziałem, że jeśli zaraz stąd nie ucieknę, wszyscy zobaczą moją słabość. Nie zważając na ludzi dookoła i zbliżającego się blondyna zamknąłem oczy. Postawiłem użyć swego daru. Przekierowałem czakrę do prawego oka. Pod powieką moje białko zmieniło kolor na czarny, a tęczówka i soczewka stały się bladoniebieskie. Czułem, że ojciec już prawie jest przy mnie. Przekierowałem więcej czakry i w akompaniamencie wyładowań elektrycznych, za mną pojawił się portal. Dziura natychmiast mnie wciagnęła. Gdy poszedłem przez portal, ten zaczął się zamykać. Wtedy otworzyłem oczy. Wciąż miałem niespotykany kolor prawego oka, ale teraz nie było szansy by ktoś to zauważył. Zobaczyłem, że tłum zamarł na bezdechu, zobaczyłem szok mamy i rozpacz w oczach Himawari, ale przede wszystkim zobaczyłem desperację i strach w oczach Naruto. Bał się mnie stracić. On jeszcze nie wiedział, że to już się stało.

W cieniu || Boruto UzumakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz