Rozdział 11

1.2K 89 4
                                    

Nie wiele myśląc drugą ręką stworzyłem Chidori.
Gdy miałem złączyć obie techniki usłyszałem głos z widowni.

- Nie rób tego! - Krzyczał z desperacją Hokage.

Nie miałem zamiaru go posłuchać. Gdy tylko obie energie się połączyły, powstało coś w rodzaju bomby ognistej besti. Powiększyła się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu wybuchła. Mnie i Shinkiego wyrzuciło na przeciwległe końce stadionu. A raczej tego co z niego zostało. Ściany były popękane, na środku wydrążona była wielka dziura, a ziemia wokół niej była zwęglona. Wstałem z wysiłkiem i o mały włos nie syknąłbym z bólu. Spojrzałem na ręce. Zabłąkane wyładowania i ostrza wiatru sprawiły, że skóra na przedramionach wyglądała jak po tarce. Pocieszał mnie fakt, że mój przeciwnik powinien mieć gorzej. Nim zdążyłem choćby w pełni dojść do siebie, nade mną zaczęła się zbierać masa magnetycznego piasku.

- Mówiłem żebyś tego nie robił. - Wykrzyczał w moją stronę Hokage.

Spojrzałem w jego stronę. Miał go dość. Dość wioski, dość przegrywania, słaboścu i przestrzegania tajemnic. Choć raz chciałem pokazać pełnię swych mocy. Gdy fala przestała przestała przybierać na wzroście, nagle jakby ktoś dał niewidzialny sygnał, wszystko zaczeło opadać. I wtedy podjąłem decyzję.

Wyciągnąłem prawą rękę w prawą stronę. Przekierowałem tam całą czakrę jaka mi została w organiźmie. Na skórze krztałtował się tatuaż, składający się z błękitnych wzrorów. Zaczynał się na grzbiecie dłoni i biegł przez rękę, ramię i bark, aż do prawego oka. W chwili gdy tatuaż dotknął mojego oka, moje ciało przepełniła ekstaza. Niekontrolowane  pokłady czakry zalały moje ciało. Skóra zalśniała niebieskawą poświatą. W jednej chwili poczułem się jak w innym świecie. Czakra ciągle płynneła i było jej coraz więcej. W pewnej chwili przestała się mieścić w moim ciele i zaczęła wypływać, tworząc wokół mnie mgiełkę. Ta zamiast kłębić się u moich stóp, zaczęła tworzyć okrąg o  średnicy około czterech metrów. Wtedy wydarzyło się kilka rzeczy w tym samym momencie. W chwili gdy okrąg się w pełni ukształtował, a pierwsze ziarno magnetycznego piasku wpadło w moje włosy, mnie, jakby w jednej sekundzie zalało morze energi. Nie będąc w stanie jej dłużej utrzymać, wyzwoliłem swoje dziedzictwo. Przeszła mnie fala ekstazy, gdy w jednym momencie moc opóściła moje ciało, rozrywając komorki i od razu je naprawiając. Z powodu tego uczucia łzy pociekły mi z oczu, a plecy wygięły się w łuk. To było piękne. Przez metalowy piasek przebił się strumień błękitnego ognia. Falował jak wstążka na wietrze, wznosząc się coraz wyżej, aż nad mury stadionu. Gdy ktoś bliżej mu się przyjżał mógł dostrzec zarys skrzydeł i pyska. Ja stałem w wypalonym okręgu na ziemi. Wokół mnie leżał rozsypany metalowy piasek, który opadł przez szok właściciela. Skierowałem rękę w stronę energi w przywołującym geście. Ta od razu skierowowała się w moją stronę. Gdy mnie dotknęła, nagle zamiast  świecącego błekitu, zaczęły się pojawiać realne tkanki. Teraz wszyscy mogli podziwiać jak przez dotyk palców powstaje wielki smok. Zaraz po utworzeniu owinął się wokół mnie obronnie. Jego błękitne łuski z białymi i zielonymi refleksami, błyszczały w słońcu. Długie na dwadzieścia i grube na cztery metrów ciało było w pozycji gotowej do ataku. Jedno oko, identyczne do mojego śledziło wszystkich uważnie. To Fukushu. Mściciel. Dziedzictwo klanu Namikaze.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W cieniu || Boruto UzumakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz