Rozdział 6

1.4K 102 6
                                    

Na szczęście kierunek, który podpowiedziała mi intuicja okazał się słuszny. W oddali zobaczyłem mury wioski. Udało mi się wrócić do domu ostatkiem sił. W czasie drogi Hima się obudziła. Poprosiła mnie żebym nic nie mówił mamie. Uważała, że ta ma już dość zmartwień z powodu pracy taty. Zgodziłem się z nią, sam to zauważyłem i ten fakt bardzo mnie martwił, ale nic nie mogłem na to poradzić. Gdy dotarliśmy do domu, zamiast odpoczynku dostałem kazanie za tak późne wracanie do domu i to jeszcze z wymęczoną siostrą. By nie krzyczeć z frustracji i się nie wygadać zagryzłem wargę i przetrwałem kazanie. Żebym nie zapomniał o moim ,,haniebnym" czynie dostałem jeszcze dwutygodniowy szlaban. W czasie przymusowego przebywania w pokoju, przez przypadek aktywowałem portal. Znalazłem się wtedy w lustrzanym wymiarze. Widziałem portal, w którym wciąż od nowa i od nowa, rozsadza się i tworzy na nowo kula z materii. W innym mógłem zobaczyć niekończącą się pustynie. Ale najbardziej zaciekawiło mnie ostatnie lustro. Widziałem w nim mój wymiar. Wystarczyło pomyśleć o danym miejscu lub osobie, a to lustro ją ukazywało. Mogłem w nim oglądać pracę każdego Kagę. Widziałem, że oni są w stanie sobie poradzić. Wystarczyła pomóc przyjaciół, na którą mój chyba z powodu dumy lub głupiego przekonania nie chciał się zgodzić. Obserwowałem jak spędzali czas z dziećmi, nie ważne czy swoimi czy z wioski. Hokage też mógł dla mnie taki być. Uświadomienie tego było dla mnie bolesne, ale potrzebne. Od tego czasu nie śmiałem się szczerze. Uśmiechem się prawdziwie tylko do Himawari, a wszyscy inni dostawali imitację tego uczucia. Dziecku, które straciło wiarę ciężko jest się uśmiechać.

Straciłem wtedy tak wiele z dziecinnej naiwności, którą powinienem był stracić dużo później. Straciłem też niewinność, będąc zmuszony do zabicia w obronie siostry. Teraz straciłem też ojca.

Miło jest teraz oglądać w lustrze na jego załamaną minę. Ale mimo pewnej satysfakcji łzy zebrały się w moich oczach. Nie próbowałem ich zetrzeć. Kapały na szklaną posadzkę, gdy ja pozwalałem im na to wpatrując się w obraz w lustrze.

Wszyscy nadal byli zaszokowani moją ucieczką, przez co stali w bezruchu. Nagle spomiędzy nich wyszedł chłopak z długimi, blond włosami i brązowymi tęczówkami.

- Wioska Liścia, sam tchórze. Uciekają z pola walki. - Powiedział w stronę moich przyjaciół, którzy stali przy wejściu na arenę.

Nie miał ochraniacza z emblematem wioski, ale nie znałem go z akademii, więc musiał pochodzić z Wioski Ukrytej w Piasku.

- Mój brat nie jest tchórzem! - Krzyknęła Himawari z miejsca, które zajmowała na trybunach obok mamy.

Dzielna mała.

- Tak? To dlaczego go tu nie ma? - Zapytał niby od niechcenia blondyn z wrednym uśmiechem.

- Bo po co miałby przebywać tutaj z ludźmi, którzy oskarżają go o coś co sami robią? - Odkrzyknęła Hima pewnym głosem.

Aż mi się ciepło zrobiło na sercu, słysząc takie słowa. Miło mieć świadomość, że choć jedna osoba jest po twojej stronie.

- Ty mała… - Wywarczał, by po chwili uśmiechnąć się drwiąco. - Jeśli jesteś taka mocna w gębie, ciekawe jak będzie z czynami. Walcz ze mną!

Mała stanęła na barierce i nim mama zdążyła zareagować, skoczyła w dół. Uginając kolana pewnie wylądowała na polu do walki.

- Przyjmuję wyzwanie. - Powiedziała siostra stając na przeciwko długowłosego.

- Panienko Uzumaki… - Zaczął niepewnie sędzia.

Pewnie nie wiedział co robić. Biedaczek.

- Nie może się teraz wycofać, nawet gdyby chciała. - Niespodziewanie odezwał się Kazekage. - Przyjęła wyzwanie przy świadkach, musi walczyć.

W cieniu || Boruto UzumakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz