Rozdział 2

2K 102 3
                                    

To był mój szczęśliwy amulet.
Świadomość posiadania go przy sobie zawsze dodawała mi pewności. W każdej walce jaką dotąd skończyłem, dotykałem chłodnego metalu, dzięki czemu się uspakajałem i byłem w stanie opracować strategię. Teraz też mi to pomogło. Uświadomiłem sobie, że nie jestem z stanie pokonać go normalnymi metodami, zwłaszcza gdy jestem unieruchomiony.

Zlożyłem wszystkie palce, poza środkowym i wskazującym. Nie byłem do końca pewien czy powinienem w czasie walki czerpać czakrę z innego źródła niż moja pieczęć. Choć gdybym tego nie zrobił, na sto procent bym przegrał. Spojrzałem po widowni i zobaczyłem moją siostrę, która patrzyła na mnie jakby chciała dodać mi pewności siebie. To przelało czarę moich wątpliwości. Skupiając się, przekierowałem obcą czakrę do pobudzenia techniki podziału cienia. Z dodatkiem tej nadprogramowej mocy, stworzyłem kilkanaście klonów cienia. Nikt nigdy nie powinien się dowiedzieć skąd wziąłem tę moc. Moje nowopowstałe kopie otoczyły zaszokowanego Shikadaia. Ten westchnął teatralnie.

- Poddaje się. - Powiedział lekko się uśmiechają.

Sam też się uśmiechnąłem trochę nie do końca szczerze, ale co poradzę. Ciszę się, że wygrałem i, że mój przyjaciel nie jest na mnie zły, ale nie potrafiłem tego ukazać szczerząc się. Podszedł do nas sędzia i ogłosił moje zwycięstwo. Na to oświadczenie tłum zaczął znowu wiwatować, jednak ponad wszystkie głosy wybijał się głosik Himawari. Krzyczała świętują moje zwycięstwo.

Z powodu jej lekko szalonego zachowania siostry zarumieniłem się i z tymi wypiekami podszedłem do Shikadaia. Na moje szczęście nie skomentował mojego nowego koloru twarzy, zamiast tego przybił mi piątkę. Był to symbol jedności wszystkich adeptów akademii Wioski Liścia. Każdy czuł się częścią zgranej grupy. Nasz gest wspólnoty zakończył się szybko i Nara zaczął kierować się w stronę wyjścia odprowadzany oklaskami. Nagle tłum dziwnie ucichł. Zaniepokojony rozejrzałem się po ludziach. Wszyscy z uwagą i chyba szacunkiem patrzyli na coś za mną. Odwróciłem się żeby zobaczyć co wywołało tę zmianę atmosfery. Za mną stał mężczyzna w stroju Hokage - mój tata. Podszedł do mnie bardzo energicznym krokiem. Przez chwilę myślałem, że przyszedł pogratulować mi zwycięstwa. Złudna nadzieja minęła gdy ale zbaczyłem jego surowy wyraz twarzy. W jego oczach dostrzegałem zawód i chyba pogardę. Nie wiedziałem skąd te uczucia się wzięły, ani dlaczego tata nagle zwrócił na mnie uwagę. Nim zdążyłem się jednak o to zapytać, on znalazł się przy mnie i mocnym chwytem, złapał mnie za prawy nadgarstek. Byłem zbyt zszokowany żeby walczyć o uwolnienie kończyny. Próbowałem wczuć się w sytuację i domyślić się o co chodzi, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ojciec nie czekając na moją zgodę czy jakąkolwiek reakcję zniżył rękaw mojej bluzy i pokazał wszystkim metalową branzoletę na moim nadgarstku. Teraz to już całkowicie przestałem rozumieć co się dzieje. Blondyn przejechał palcem nasączonym czakrą wzdłuż metalu na mojej ręce, przecinając go na pół. Przedmiot z głuchym brzdękiem upadł na ziemię.

W cieniu || Boruto UzumakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz