Las Vegas, 28 maja 2022r.
godzina 22:19
36°10′30″N
115°08′11″W
Nie mogło dojść do niego, że zabił. Popełnił największy grzech jaki mógł istnieć, ale... nie czuł wyrzutów sumienia. Nie czuł nic. Wewnątrz niego była totalna pustka, której nie mógł się pozbyć. Siedział bezbronny, oparty o ścianę ze schowaną głową w dłoniach. Wciąż nie wiedział dlaczego to zrobił. Dlaczego wmieszał się w sprawę dwójki nieznajomych mu mężczyzn. Nie wiedział dlaczego obronił właśnie czarnowłosego. Może dlatego, że on również był Koreańczykiem? Może to właśnie dlatego postanowił go uratować? Nie myślał nawet o tym, że ten mógł go zabić zaraz po tym jak go ocalił. Choć może dobrze, że nie myślał, bo nic takiego się nie stało? Mężczyzna nie spuszczał go z oczu ani na moment. Cały czas dokładnie skanował każdy jego ruch, jakby bojąc się, że jego chwila wytchnienia zaraz zamieni się w piekło jakie zafunduje mu nowo przybyły. Skąd mógł wiedzieć, że to było pierwsze morderstwo Taehyunga?
— Dziękuję — tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Podniósł się powoli z ziemi i zbliżył się do bruneta, widząc, że jego słowa nie wywołały na nim żadnej reakcji. Nie oczekiwał, że odpowie, ale chociażby spojrzy na niego.
Dotknął delikatnie jego ramienia, na co drobniejszy odskoczył od niego przerażony. To samo również uczynił i on. Oboje teraz wyglądali jak spłoszone, bezbronne sarenki, które uciekają przed każdym, nawet najmniejszym niebezpieczeństwem. Ale tak naprawdę przecież oni sami również byli dla siebie zagrożeniem, prawda?
— Proszę, nie zabijaj mnie — jęknął Taehyung, bardziej kuląc się pod dotykiem drugiego. Wtedy też czarnowłosy zrozumiał.
— Ty nigdy wcześniej nikogo nie zabiłeś — wypowiedział, tępo wpatrując się w kolana Kima. Teraz rozumiał dlaczego ten od razu po strzale wyrzucił broń i skulił się pod ścianą. Teraz wiedział, że chłopak mu nic nie zrobi, bo nie poszedł na Czystkę z własnej woli. — Chodź, nie możemy tutaj zostać.
Taehyung podniósł szybko głowę, patrząc niezrozumiale na nieznajomego. Chciał mu pomóc? A może zabić w innym miejscu?
— Wiem, że mi nie ufasz. Ja tobie zresztą też, ale ustalamy jedno — spojrzał poważnie na Kima. — Ja nie będę próbował zabić ciebie, jeśli ty nie będzie próbował zabić mnie, jasne?
Taehyung spuścił wzrok, analizując słowa nieznajomego. Teoretycznie mógł się zgodzić na ten warunek, ale skąd miał wiedzieć czy chłopak nie kłamie?
— Okej... Dobra... — zdołał tylko wydusić, kiwając zdenerwowanie głową. — Chodźmy.
Oboje zamarli w bezruchu, gdy usłyszeli głosy z głównej części sklepu. Spojrzeli po sobie i kiwnęli porozumiewawczo, zaraz szybko wstając. Kim szedł za czarnowłosym, który jak się okazało poprowadził go do tylnego wyjścia, dzięki czemu wyszli z budynku niezauważeni przez przybyłą bandę. Miejsce za sklepem było otoczone murami bloków mieszkalnych bez okien, więc jedynym ich zagrożeniem byli snajperzy czyhający na dachach.
CZYTASZ
❝THE PURGE❞ taekook
Fanfiction❝ja nie będę próbował zabić ciebie, jeśli ty nie będzie próbował zabić mnie❞ |criminal, murders, violence, topjk| !! mocne gify w rozdziałach inspirowane serią filmów ''the purge'' © rvxvkv | 2018