Rozdział XI

565 34 3
                                    

**pov Tom**

Opuściłem mieszkanie Dylana zamykając za sobą gwałtownie drzwi i na moment przystałem i zorientowałem się co tak naprawdę właśnie zrobiłem.
Między nami nie doszło do stosunku, ale to mogłoby podejść pod gwałt. Nienawidzę siebie..co się ze mną stało??? Czy tabletki okazały się zbyt słabe?
Usiadłem na schodach mojego domu i spojrzałem na swoje dłonie, które całe się trzęsły, zapewne byłem również cały blady.
Poczułem jak po moim policzku spłynęła łza i to przybiło mnie.
Właśnie do mnie dotarło wszystko i poczułem się jak totalny dupek.
Mój chłopak w sumie to nie wiem sam czy byliśmy parą, no ale zerwał ze mną.
Straciłem przyjaciela.
Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu.
Straciłem miłość.
Straciłem szansę na szczęście.
Jestem nikim.

Z moich rozmyśleń wyrwała mnie moja mama, która wyszła pod dom i mnie dostrzegła i zabrała do domu.
Chciała rozmawiać, lecz ja ją jedynie poprosiłem, by odłożyła to na inny czas i dała mi odpocząć.
Tak naprawdę to nie byłem w stanie jej powiedzieć o tym wszystkim, ani o Dylanie, ani o mojej orientacji, ani o tym co dziś zrobiłem.
Ruszyłem schodami na górę i odrazu wszedłem do łazienki. Nachyliłem się nad umywalką i przemyłem swoją twarz lodowatą wodą, która orzeźwiła mnie i sprawiła, że wróciłem na ziemię.
-Czy, aż tak bardzo byłem zazdrosny o jego przyjaciółkę?- wyszeptałem cicho sam do siebie, gapiąc się jednocześnie w moje własne odbicie w lustrze, patrzyłem na nie z pogardą i wstydem do mojej osoby i mojego zachowania.
W szybkim tempie pozbyłem się wszystkich części mojej garderoby  i wskoczyłem pod prysznic. Czułem się błogo, gdy zimna woda spływała po moim ciele. Zamknąłem oczy, a każda kropla pomagała mi na krótki czas zapomnieć o dzisiejszym dniu.

**pov dyl**

Usłyszałem trzask drzwi. Okej. To musiało oznaczać, że wyszedł. Ostatnimi siłami usiadłem na łóżku i czułem się całkowicie bezradnie, wiec poddałem się emocjom i pozwoliłem, aby łzy opuściły mnie i mogły spływać po mojej twarzy.
Przez moją głowę przenikały różnorodne myśli.
Nie potrafiłem sie skupić.
Mama zapewne wróci dopiero jutro, więc muszę z kimś porozmawiać.
Wyciągnąłem telefon i otworzyłem kontakty.

Rosa

Nieee, napewno opowiadając jej co się stalo usłyszę jedynie " A nie mówiłam"

Dexter

Zauważyłem, że on i Tommy się dobrze doga..moment czemu go nadal nazywam Tommy..nie mogę, nienawidzę go, a jednocześnie bardzo kocham i nie potrafię przestać, ale nasza miłość wyszła na próbę i jej nie przeszła najwidoczniej tak musiało być.

Nagle przypomniało mi się, że dziś byłem z Lydią i ona jest moją jedyną osobą, która zawsze mi pomoże. Szybko wpisałem jej numer i go wybrałem.

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał...

-Halo? Dylan? Czemu dzwonisz o 1 w nocy?- powiedziała zaspanym głosem, ale usłyszałem nutkę przejęcia w jej delikatnym głosie.
-Czy mogę do Ciebie przyjść?- spytałem, a głos zaczął mi sie łamać.
-Proszę- wyszeptałem i zacząłem płakać.
-Chodź szybko, ubieram buty i idę w twoją stronę- powiedziała szybko i się rozłączyła.

Zabrałem bluzę z wieszaka i niedbale ją na siebie zarzuciłem. Opuściłem dom przy czym zakluczyłem drzwi wejściowe i ruszyłem w kierunku przyjaciółki.
Mieszkamy od siebie trzy domy, więc długo nie musiałem czekać, aby zobaczyć rudowłosą.
Szybko do mnie podbiegła chwyciła moją twarz w dłonie i spojrzała w moje zapłakane oczy.
Zamknęła mnie w szczelnym uścisku, jakby nie chciała mnie już nigdy puścić i otulić swą miłością.
-Co sie stało?- zapytała i mogłem stwierdzić, że sama zaczyna płakać.
-On..on..wszedł do mnie do domu i..i.. on zaczął mnie całować, ale ja nie chciałem tego on..był zbyt nachalny i nie mogłem go odepchnąć..-zacząłem jakos próbować złączyć słowa w jedną całość, ale nie było to dla mnie proste.
-Thomas???- zapytała zszokowana i na mnie spojrzała, po czym odrazu znowu moje ciało zostało przytwierdzone do niej, ale nie przeszkadzało żadnemu z nas, że była prawie 2 w nocy, tylko poprostu każde z nas czuło się przy sobie bezpiecznie.
-Chodźmy do mnie, zrobię ci zielonej herbaty i mi wszystko opowiesz na spokojnie rano- powiedziała i wzięła mnie pod rękę, więc razem ruszyliśmy do jej domu.
-Jestem sama, mama ma dziś nocną zmianę, więc nawet lepiej dla mnie, że zostaniesz ze mną- powiedziała i obdarzyła mnie pięknym uśmiechem, który starałem się odwzajemnić.
Ruszyłem za nią do kuchni i usiadłem przy stole rozmyślając nad wcześniejszym wydarzeniu.
Ona najzwyczajniej w świecie usiadła obok mnie, złapała mnie za dłoń i posłała mi uśmiech pełen współczucia, żalu i troski.
Spojrzałem na nią i wyszeptałem ciche "dziękuję".

Nigdy nie zwracałem uwagi szczególnej na dziewczyny, ich ciało lub wygląd. Zmierzyłem Lydię od góry do dołu i dostrzegłem, że ma dość  krótkie szczupłe nogi, ogólnie ma ładnie wyrzeźbioną sylwetke. Jej długie rude włosy opadały na jej ramiona, które były okryte satynowym szlafrokiem. Do spania miała krótkie spodenki i bieliźnianą koszulke na ramiączka. Zawsze mówiłem jej, że jest ładna, ale jako przyjaciel.

-Co się tak na mnie gapisz?- zapytała przez śmiech.
-Jak bym nie wiedziała, że wolisz chłopców to bym pomyślała, że ci się podobam- dodała i znowu zaczęła się śmiać, a ja jedynie dołączyłem do niej.
-Nic, jesteś poprostu ładna- powiedziałem i posłałem jej ciepły uśmiech.
-Kochany jesteś, ale powinieneś iść już spać.

Ja jedynie jej przytaknąłem na to i dopijając resztę herbaty, ruszyłem za nią na górę.

-Gdzie mam spać? Mogę na kanapie- powiedziałem trochę zawstydzony.
-Nie no co ty, możesz spać normalnie ze mną- powiedziała to tak, jakby to było oczywiste.
-Jesteś pewna?- zapytałem skrępowany.
-Noo tak, przecież się przyjaźnimy od małego, nie ma co się wstydzić.
-Dobra- rzuciłem jedynie to jedno słowo i idąc do łazienki spojrzałem na nią przelotem.

Wszedłem do łazienki i zdałem sobie sprawę, że myślenie o Lydii wyłączyło tymczasowo zaprzątanie mojej głowy problemami z Thomasem.
Ściągnąłem spodnie, koszulkę i sam nie wiedziałem czy mam tak wyjść i czuć się swobodnie czy jak sie zachować..
Otworzyłem niepewnie drzwi i udawałem, że coś poprawiam.
-No chodź tu- powiedziała szybko rudowłosa i machnęła do mnie ręką, co oznaczało, że mnie zapraszała do siebie.
Wyszedłem z łazienki i ruszyłem prosto na łóżko w jej pokoju. Położyłem się na nim twarzą do niej, tak, że patrzeliśmy teraz sobir prosto w oczy i każdy na nowo poznawał nawzajem każdy milimetr naszych twarzy.
-Co sie tak na mnie patrzysz?- zapytałem przez śmiech.
-Emmm nic, cieszę się twoją obecnością i tyle- powiedziała przez śmiech.
-Dobranoc-wyszeptałem i ucałowałem jej włosy, a ona przytuliła się do mnie.
-Dobranoc, kocham Cię Dylan- powiedziała i jeszcze bardziej wtuliła się w mój tors, a ja objąłem ją ramieniem i gładziłem jej ramię.

Niektórzy mogliby pomyśleć, że jesteśmy parą lub dwójką kochanków. My jesteśmy jedynie najlepszymi przyjaciółmi, bynajmniej tak myślę ja. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym czy się sobie podobamy. Od zawsze byliśmy przyjaciółmi i tak zostało.

Z jednej strony byłem zdziwiony jej zachowaniem, bo w sumie ja sam nie byłem przyzwyczajony do takich zachowań i do takiej bliskości drugiej osoby. Tu nagle moja przyjaciółka śpi ze mną. Nigdy nie spałem z kimś, poza mamą jak byłem mały i Lydią, również w dzieciństwie.
Po moich krótkich przemyśleniach w końcu zapadłem w głęboki sen.

----------------

Hejka Dylmasiątka!

Ten rozdział jest okropny i mi się nie podoba, ale może wam się spodoba.
Rozdział nie sprawdzany, więc wybaczcie za błędy.
Mam nadzieję, że przyjmiecie dobrze w tym opowiadaniu postać Lydii, bo chciałabym, aby jej postać troszkę namieszała tak jak już zaczęła.
Piszcie w komentarzach co sądzicie, bo bardzo mi zależy na waszej opinii.
Przepraszam was odrazu za długi brak rozdziałów, lecz jestem na obozie, na którym mam jedynie 1 kreskę zasięgu i ten rozdział to cud.
Buziaki💋💋💋

Just take me |dylmas| {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz