These ears are my natural ones.

226 38 16
                                    

Wetknąłem metal do dziury w suficie, przekręciłem i nie do końca wiedziałem jak to się stało, ale drzwi na strych się otwarły, a z nich zsunęły się nieco zakurzone składane schody.

Powoli wszedłem po nich, uważając, aby nie spaść. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem ciemność, za wyjątkiem małej namiastki światła. Trochę przypominało mi to Snistra i obawiałem się, że znajdę tam pudło z nagraniami rodzinnych grillów i innych fajnych imprezek. Jednak zdecydowałem zostawić traumę po tym filmie na później i poszukać interesujących rzeczy.

Pierwsze pudło, na które się natknąłem, miało w sobie kilka albumów ze zdjęciami i metalowe płaskie pudełko. Najpierw przejrzałem pobieżnie zdjęcia z dzieciństwa braci. W kolejnym albumie zauważyłem Lindsay bawiącą się z Michaelem w śniegu. Potem najwidoczniej dołączył do nich Gee i Donald, mąż Pani Way, ojciec tej dziwnej dwójki. Miło się patrzyło na kolejne zdjęcia zgranej szczęśliwej rodziny. Przewróciłem ostatnią kartę w przedostatnim albumie i chwyciłem kolejny, oprawiony na czarno. Pierwsze karty zapełnione były zdjęciami z czyjegoś pogrzebu i wpisami ludzi na temat zmarłego. Później ktoś wkleił tam wpisy z policyjnych raportów, ujęcia z sekcji zwłok, zakrwawiony sztylet....

Kojarzycie ten moment w parodiach horrorów, jak bohater znajduje noże, chloroform, taśmę i wiele innych przerażających rzeczy w torbie autostopowicza, którego postanowił podwieźć, ale zamiast coś z tym robić lekceważąco zamyka torbę i dalej jedzie? To właśnie zrobiłem z tym albumem.

Następnie chwyciłem metalowe opakowanie. Łatwo się otwarło. Na wierzchu leżały wizerunki świętych, potem kilka symboli różnych zespołów, kartki z symbolami jaskółek, jokery, powyrywane kartki z rysunkami... Rysunkami stworzonych stylem Gerarda. Czyli to jego... Zamknąłem pudełko i wstałem zastanawiając się po co Wampirowi były obrazki świętych kościoła, w który nie wierzył.

Podszedłem do kolejnego pudła i wyjąłem z niego...opaskę z futrzanymi uszami. Postanowiłem sobie, że muszę zmusić starszego Way'a do ich założenia, ale na razie nie wiedziałem jeszcze jak to zrobię.

***

- Rozmawiał ze mną jakiś chłopak. - Zagaił Gerard w środku oglądania The Truman Show. Chyba jest homo, bo-

- Ciiicho bądź, oglądam, idioto. - uciszyłem go, jednak on nie dawał za wygraną.

- Patrzył się na mnie jakoś dziwnie i po kilku standardowych pytaniach zaczął pytać o... bardziej prywatne sprawy. Potem powiedział, że mam tę pracę i jak wychodziłem to czułem jego wzrok na tyłku... Dziwny- Frank! Słuchasz mnie ty w ogóle?! - Trzepnął mnie łokciem w ramię.

- Zamkniesz się jak powiem coś kreatywnego? - zapytałem zniecierpliwiony i zapauzowałem film. Chłopak potrząsnął głową. - W takim razie mam zakład. Jeśli przegrasz, będziesz musiał chodzić w futrzanych uszach przez tydzień. - Uniosłem brwi w pytającym geście. - Teraz oglądamy.

- A co miałbym zrobić? - zapytał, gdy film się skończył.

- Uwiedź tego... jak-mu-tam-zboczeńca. Jedna romantyczna randka i ja będę nosił uszy przez cały następny tydzień. - odparłem mu.

- Ale jak dokładnie ma przebiegać ta "romantyczna randka" - zrobił cudzysłów w powietrzu.

- Wiesz, najpierw trochę pogadacie i wypijecie po kieliszku wina, potem się obmacacie i tyle. No chyba, że będziesz chciał czegoś więcej. - poruszyłem sugestywnie brwiami, a Gerard się wzdrygnął.

- Brrr, tak to tylko z tobą, niziołku. Ale stoi. Za tydzień będziesz już nosił uszy. - uśmiechnął się tajemniczo i wyszedł z salonu.

- Masz czas do niedzieli włącznie i muszę to wszystko zobaczyć, żeby mieć pewność! - krzyknąłem za nim jeszcze zanim zniknął za drzwiami piwnicy.

WELL I DO NOT KNOWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz