Po dwóch dniach zbierania chętnych i nauki podstawowych kroków cudownego tańca, jakim był kan-kan, nadszedł bardzo nie wyczekiwany dzień próby generalnej. Gerard znalazł jakąś opuszczoną fabrykę i stwierdził, że zmuszanie nas do tańczenia tam przez kilka godzin dziennie, jest oznaką jego znajomości BHP i praw człowieka. Właśnie czekałem z Ray'em na przybycie chłopaka. Najlepszy przyjaciel braci Way miał na sobie piękny tęczowy makijaż. Gdy spytałem go, czemu właściwie się pomalował, powiedział, że przyszedł godzinę wcześniej. Bardziej zastanawiało mnie, skąd wziął najnowszą paletkę Jeffree Star Cosmetics...
- Masz już jakiś prezent dla Michaela? - zacząłem kolejny nudny temat, z braku lepszych pomysłów. Ray tylko wzruszył ramionami. Oboje przysypialiśmy na stole produkcyjnym starej fabryki. Kiedy pierwszy raz tu przyszliśmy, zauważyłem niepokojące plamy krwi na blacie, ale Gerard stwierdził dzięki swojej znajomości zagadnień patologicznych, że jest to resztka nalewki wiśniowej.
Wreszcie do hali produkcyjnej wtoczył się Mroczny Wampir Way. Miał znowu inne włosy. Były w kolorze indygo. I owszem, znam bardzo dziwne kolory i rozróżniam niebieski od złamanego nieba i indygo.
- Gdzie byłeś, ty głupi poteflonie? - Zawołał na powitanie Ray.
- Sprawdzałem czy umrę od jedzenia lodów. Jakbyście pytali, to Halo Topy są do niczego. - Obwieścił.
- Zdaje mi się, że na lodach się nie skończyło. - Wampir rzucił mi mordercze spojrzenie. - Wódka też ma kalorie, wiesz?
- No jasne, że wiem. Dlatego właśnie korzystam z kokainy; przyspiesza metabolizm i pomaga spalić tłuszcz z tkanek. - Zabrzmiał jak lekko przypity prezenter Mango. Lekkimi łukami zbliżył się do naszej dwójki i zaczął szukać odpowiedniej piosenki na telefonie. - Bardzo ode mnie czuć chloroform, Frankie? - zajrzał mi głęboko w oczy szalonym spojrzeniem. Odwróciłem się bokiem do jego androgenicznie pięknej twarzy. Nadal dochodziłem do siebie po coming outcie mojego przybranego brata. No bo to wcale nie tak, że zdarzyło mu się mnie pocałować. Nie mogłem o rozszyfrować.
- Znowu uprowadzałeś dziewice? - zapytał z wyrzutem Ray. - Przecież wiesz, że w końcu dojdziesz do siebie na tej głupawej liście! Co wtedy zrobisz, hm? Jak się zwiążesz i wrzucisz do bagażnika? Pomyśl trochę, Gerard następnym razem, gdy będziesz chciał eliminować ludzi. - Z każdą rozmową prowadzoną pomiędzy tą dwójką, mój mózg robił się coraz bardziej zryty. Kiedy ich poznałem, rozmawiali tylko o domowych bombach atomowych i alternatywnych zakończeniach drugiej wojny światowej. Teraz natomiast ciągle słyszałem o wykopywaniu uranu z jądra ziemi przez ogródek naszej sąsiadki, stworzeniu czwartej rzeszy z ustrojem komunistycznym na terenie Wisconsin i innych dziwnych pomysłach. Ostatnio Gerard wymyślił sobie, że pozbędzie się każdej dziewicy na terenie naszego miasta. Stworzył specjalną listę osób ze swojej szkoły i powoli zaczynał wprowadzać, a przynajmniej tak mówił, swój plan w życie.
- No to Franiuś będzie musiał mnie rozdziewiczyć. - Moje oczy niemal wypadły mi z czaszki. Założyłbym się, że przy tym zdaniu Wampir zrobił jakiś rodzaj przedziwnej miny.
- Ostatnio wskaźnik niezręczności z Twojej strony przekracza moje możliwości. Idę do domu, Gee. - Poinformowałem moich towarzyszy, podświadomie zdrabniając imię nawalonego dwukalorycznym Pepsi Wild Cherry w cztery dupy chłopaka. Serdecznie miałem dość tańczenia tego głupiego kan-kana. I tak znałem już każdy ruch, i lepiej ich wykonać nie mogłem.
***
Michael, mam już dość Twojego głupiego, gejowatego brata. - Wszedłem do czystego pokoju młodszego Way'a. Niosłem ze sobą tosty z dżemem w nadziei, że dzięki nim, pomoże mi w okiełznaniu Gerarda.
- Ja też. Mama też. Każdy ma go dość. - Skwitował blondyn i zeskoczył z łóżka. Otworzył okno zabrał mi talerz z jedzeniem i usiadł na parapecie. Ręką wskazał mi łóżko. - Ma tak od jakiegoś czasu. Coś mu się poprzewracało w głowie i zostało. Ciągle mówi, że w dzieciństwie porwała go jakaś kobieta po aborcji, ale my z mamą mu nie wierzymy, bo dużo ogląda What's Wrong With Secretary Kim. No i jeszcze wymyślił sobie to siedzenie pod łóżkiem. Podobno szykuje tam swoje największe dzieło. Jak na razie jedyne co spod tego przeklętego mebla wychodzi to opary domestosu. - Przez chwilę zatrzymał się w swojej wypowiedzi. Wgryzł się w tosta. - Co pojebanego wymyślił tym razem?
- Stwierdził, że powinienem go rozdziewiczyć. - Westchnąłem. Michael tylko pokiwał głową w zamyśleniu. Okazało się, że w tej rodzinie tylko ja nie wiedziałem o orientacji najstarszego syna Pani Donny. Widocznie także tylko mnie martwiło, że Gerard zachowuje się jak pedofil w stosunku do mnie. Pani Way twierdziła, że to u niego normalne, a Mike dawał mi bardzo niemoralne rady w tej sprawie.
- To go rozdziewicz i się odwali. - Gorzej już chyba być nie mogło. Zakrztusiłem się powietrzem. Kolejna okropna, niemoralna rada. Michael widocznie nie zauważał, jak źle to brzmiało. - No już, żartowałem. Chociaż i tak według koleżanek Linz, jesteście shipem roku. - Jednak się pomyliłem; teraz było jeszcze bardziej pojebanie i paskudnie niż wcześniej. A Jamia mi mówiła, żeby się do nich nie wprowadzać...
?
Czyżby nowy rozdział? Przepraszam, ale totalnie nie mam pojęcia co się odwaliło i dlaczego publikuję coś tak bezsensownego.
CZYTASZ
WELL I DO NOT KNOW
FanfictionPo adopcji Frank nie spodziewał się huku fajerwerk, tylko w miarę normalnej rodziny. Ale cóż, w złą godzinę wypowiedział te słowa na głos i stało się zupełnie inaczej. Czy Frank dostanie choroby wieńcowej przez ciągły szok i zdziwienie przejawami cz...