Aaaaaaaaannaaaliiiiiisaaaaaaaa - ze snu wyrwał mnie nagły krzyk. Sprawdziłem godzinę. Siódma zero dwa; mój wymarzony czternastogodzinny sen poszedł się kochać dzięki Wampirowi, drącemu się w niebogłosy z muzyką w głośnikach.
Zwlokłem się z łóżka i od razu położyłem się na dywanie; nie byłem gotów na rozpoczęcie tego okropnego dnia, to jest soboty.
W tym tygodniu Gerard wpadał codziennie na jakiś paskudny pomysł. Stwierdzał, że może przestanie się na nas obrażać, za nie poinformowanie go o wieczorze fimowym.
Ciekawe co wykoncypuje tym razem.W końcu, po zakończeniu darcia się do jakiejś paskudnej piosenki w stylu New Wave przez czarnowłosego, wstałem z dywanu. Po drodzę na dół przemyłem w łazience twarz zimną wodą i sprawdziłem co z Michaelem. Wyszedł poprzedniego wieczoru i, jak się okazało, jeszcze nie wrócił.
Z piwnicy po raz kolejny poleciała ta sama paskudna piosenka. Włączyłem ekspres do kawy i zacząłem przeglądać lodówkę, w poszukiwaniu czegoś jadalnego. Głowa powoli zaczynała mnie boleć od tej kakofonii. Kiedy maszyna skończyła wypluwać jedyny powód dzięki któremu nie umrę dziś z wycieńczenia, z piwnicy wyłoniła się pięknie przycięta, przylizana, wyczesana czupryna Wampira Way'a.
- Co się tak krzywisz? - zmarszył brwi, ale od razu na jego twarz powrócił promienny uśmiech. Miałem ochotę go zabić. - Kawusię mi zrobiłeś, aleś ty kochany! - Wykrzyknął i odebrał mi szybko napój. Nie mogłem ryzykować odbieraniem mu mojej kawy; znowu by się śmiertelnie obraził, a teraz przynajmniej ze mną w miarę normalnie rozmawiał. Po raz pierwszy od ośmiu dni. Stęskniłem się za jego paplaniną i BPD, choć trudno mi to przyznać.
Niestety z piwnicy wciąż dobiegał okropny jazgot, a ja mimowolnie coraz bardziej się od niego krzywiłem.- Nie podoba Ci się piosenka o nie opentanej dziewczynie, którą rodzina zagłodziła, bo myślała, że siedzi w niej demon? - zapytał, wysysając kawę z uśmiechem. - A może Ty nie lubisz New Wave...? - kontynuował bardziej podejrzliwie.
Przyznaję, nie lubiłem New Wave. Ten okropny gatunek był tysiąc razy gorszy od schyłku punku. Tylko beztalencia bez kreatywności sięgały po ten typ "mUzyKI".
Nie mniej jedak nie wyraziłem swojego zdania na głos.- Nie.... jest w porządku. - Wycedziłem z trudnością, a Gerard napawał się władzą, którą miał. Usiadłem z rezygnacją przy stole. Chłopak obserwował mnie ze skupieniem.
- Franiuuu.... - Wampir zatrzepotał szybciej rzęsami.
- Czego? - odpowiedziałem z jakże głęboką czułością.
- Bo wiesz, zbliżają się imieniny Mike'a i trza by coś urządzić...
- Imieniny? Co do cholery? Co wy, urodzin nie znacie? - chłopak niespokojnie się poruszył i nachylił nad stołem.
- No my urządzamy zawsze imieniny, bo urodziny to są jakieś takie.... śmierdzące. - Wywróciłem oczami z politowaniem. - No i w urodziny Mike'a ojciec kopnął w kalendarz. - Dodał niechętnie.
- Co się w ogóle stało z waszym ojcem? - Gerard tylko zacisnął usta i udał się do piwnicy.
Tak, zdecydowanie tęskniłem za jego BPD.- Jak skończysz śniadać do przyleź tutej*! - krzyknął z dołu. Nawet nie wyjąłem jedzenia z lodówki, więc od razu zszedłem do pokoju Pana Way'a.
- Dobra, co chcesz zrobić na te imieniny? - westchnąłem i ciężko usiadłem na łóżku chłopaka.
- Michael lubi kan-kana*. I ostatnio ciągle ogląda jakiegoś Jeffreja i Antonia. Będziemy tańczyć kan-kana przebrani za transy! - wykrzyknął z wielkim zadowoleniem. Obracał się wciąż wokół swojej osi na fotelu.
- Ja pierdolę, wyprowadzam się jeśli karzesz mi założyć sukienkę. Poza tym serio? Mam być Jamesem Charles'em? - nie szczególnie podobał mi się pomysł czarnowłosego. Beauty community nie było zbyt czyste i miłe.
- Nie to raczej ja. Ty nie podrywasz hetro chłopców. - Oboje na chwile zamilkliśmy. Znaczenie tego zdania dotarło do mnie dopiero po chwili.
- Czekaj czy Ty właśnie - byłem zdezorientowany. - Okej, bo z tego co powiedziałeś wynikałoby, że jesteś gejem, ale nie jesteś, bo byłeś z Linz i po prostu składnia Ci się pomyliła. Po prostu miałeś na myśli, że James to ten bardziej sassy. - Wyplułem berdzo szybko próbując odsłyszeć to co usłyszałem. Gerard się śmiał.
- No i git, coming out mam za sobą. - Chichotał coraz bardziej, a moje brwi wędrowały coraz wyżej. - Zróbmy próbę!
???????????????????????????? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ?
*śniadać, tutej - przepraszam, ale uwielbiam te jakże niepoprawne słowa.
*nie wiem jak się pisze kan kan.Kolejny shitty rodział yay! Niech ktoś mnie przekona, że nie jest tak źle.
Mam ultra zmysł; gdy ktokolwiek robi w moim domu kawę to albo to słyszę pomimo wszystkich innych hałasów albo podświadomie idę do kuchni, żeby tego biednego człowieka opodatkować.
Przepraszam, że nie było wczoraj rozdziału, tłumaczyłem już się.
Btw to śnił mi się mash up mojego jakby-nauczyciela i Johnny'ego Rottena z żółtymi włosami. Oficjalnie nie mam pojęcia co odwala mój mózg.
CZYTASZ
WELL I DO NOT KNOW
FanfictionPo adopcji Frank nie spodziewał się huku fajerwerk, tylko w miarę normalnej rodziny. Ale cóż, w złą godzinę wypowiedział te słowa na głos i stało się zupełnie inaczej. Czy Frank dostanie choroby wieńcowej przez ciągły szok i zdziwienie przejawami cz...