~·~
Spokojny szum morza był ukojeniem dla Irlandczyka. Przyszedł nad brzeg, aby nieco ochłonąć po pełnym wrażeń dniu. Był poniedziałek, pierwszy dzień obozu, do końca pozostało jeszcze trzynaście, a obaj zostali usunięci z ostatnich zajęć popołudniowych i tuż przed nimi przebyli długą rozmowę z panem Montero w cztery oczy. Niall usłyszał, jak bardzo nauczyciel zawiódł się na nim i że w ten sposób prędzej złapią więcej niepotrzebnych kar albo, co gorsza, nawet zostaną zawieszeni w prawach ucznia do odwołania. I nie pomoże płacz ani zgrzytanie zębów.
Chwilę temu skończył rozmawiać przez telefon z Liamem. Uronił przy tym kilka łez, nie mogąc już dłużej tłumić w sobie wszystkich emocji. Było mu niesamowicie ciężko. Nie miał przy sobie żadnej zaufanej osoby, na dodatek Zayn robił wszystko, aby tylko uprzykrzyć mu życie. Irlandczyk nie rozumiał, za co mulat tak go nienawidził. Od samego początku nie przypadli sobie do gustu, fakt. Ale żeby aż tak rujnować mu życie? Nie pojmował tego.
Ellie raz powiedziała blondynowi, że jego wróg jest po prostu zazdrosny o urodę obcokrajowca. Ale on wiedział, że to nie mogło być prawdą. Zayn jest przystojny i jest świadomy swojej urody. Właśnie dlatego skreślił tę opcję.
Niall westchnął. Oplótł rękoma nogi, opierając podbródek na kolanach. Patrzył na horyzont, gdzie chwilę temu schowało się słońce, nadal pozostawiając czerwoną poświatę nad linią horyzontu. Chciał przeczekać półtorej godziny zajęć gry na instrumentach. Miał nadzieję, że Marcela i jej przyjaciółki przygarną go na chwilę do siebie. Chciał jak najbardziej ograniczyć kontakty z Zaynem, a nawet obiecał sobie, że nie odezwie się do niego bez przymusu.
- Szukałem cię.
Niall dobrze rozpoznał głos Malika, nie miał jednak zamiaru odpowiadać.
- Możemy pogadać?
Zacisnął usta w wąską linię. Chciał powiedzieć, żeby zostawił go w spokoju. Aczkolwiek, gdyby Zayn miał odrobinę oleju w głowie, milczenie blondyna powinno jasno dać mu do wiadomości, że nie chce mieć z nim nic do czynienia.
- Rozumiem – rzekł z rozbawieniem Zayn. Usiadł w bezpiecznej odległości od Horana. – Pewnie Montero trzasnął ci taki sam wykład jak mi, co nie? – zapytał obojętnie. Jednak Niall wciąż milczał, prosząc w duchu, aby Malik dał sobie spokój i nie brnął dalej w rozmowę. – No spójrz w końcu na mnie! – zawołał wyprowadzony z równowagi.
- Nie będziesz mi rozkazywał, nie masz takiego prawa! – Niall poderwał się z miejsca, chcąc jak najszybciej opuścić plażę i poczekać na Marcelę pod drzwiami pokoju, który dzieliła z przyjaciółkami.
Zayn jednak w porę zareagował, blokując mu drogę ucieczki. Chwycił blondyna za ramiona, aby ten został i go wysłuchał.
- Puszczaj mnie! – warknął Niall, wyszarpując się z jego uścisku.
Minął Zayna, kierując się ku pensjonatowi.
- Chciałem do ciebie po dobroci, ale to ty zachowujesz się jak rozwydrzona panienka w czasie okresu! – zawołał za Niallem, ale ten nie zareagował nijak. – Idź do diabła, Horan!
Zaklął siarczyście pod nosem, kopiąc w piasek. Od razu pożałował swojego czynu. Wiatr, który jak na złość wiał w jego oczy, zabrał ze sobą drobinki piasku. Ponownie przeklął w myślach, obwiniając za wszystko Irlandczyka.
*
Pochmurna pogoda popsuła nastroje wszystkim obozowiczom. W środku nocy zastała ich burza, a rankiem ciągle padało. Niall z trudem wytrzymał do pory śniadania. Mało kto wiedział o tym, że strasznie boi się burz, szczególnie nocą. Nawet kiedy grzmoty i błyskawice ustały, on leżał roztrzęsiony w łóżku, zwrócony twarzą do ściany i przykryty kołdrą, włącznie z głową, wsłuchiwał się szaleńczemu biciu swojego serca. Gdyby był w Bradford, obok Liama, na pewno by się nie bał. Kiedy wie, że ktoś jest tuż obok, jego strach ulatnia się. A tu nawet Zayn nie pomógł. Miał nadzieję, iż myśl, że Malik jest tuż obok sprawi, że zapomni o strachu. Mylił się.
Na śniadanie przyszedł trochę spóźniony, próbując znaleźć w swoich ubraniach niebieską bluzę. Był pewien, że zabrał ją ze sobą. A lubił ją szczególnie, gdyż na takie chłodne dni mu w zupełności wystarczyła do przechadzania się po dworze. Jedyne miejsce, które było wolne, było obok Zayna, Andy'ego i jego przyjaciela, którego Niall w zupełności nie kojarzył. Przysiadł się do nich, powodując chwilową ciszę, która zapadła między rozmówcami. Zaraz jednak Zayn spytał o coś Andy'ego i cała trójka rozmawiała tak, jak poprzednio, ignorując to, że siedzi przy nich Niall i wszystko słyszy.
Po śniadaniu wszyscy rozeszli się do swoich pokojów, w oczekiwaniu na lekcję śpiewu. Niall i Zayn najchętniej nie uczestniczyliby w tych zajęciach. Obaj sądzili, że nie mają dobrych głosów. Przecież nie zjawili się tutaj w celu ćwiczenia talentu wokalnego, jakie ich szkoła preferowała, ale w celu kary za bójkę. Nie zapomnieli o tym. Dlatego, kiedy śpiewali zespołowo, oni tylko prowizorycznie poruszali ustami, aby nikt nie zarzucał im fałszów.
Niall nie fatygował się pójść do kuchni, aby pomóc brunetowi zmywać naczynia. Od razu zabrał się za wytarcie stołów i mycie podłogi. Zayn był trochę zawiedziony, że Irlandczyk go unika. Chciał z nim porozmawiać szczerze tego ranka, ale Horan mu to uniemożliwiał. Dlatego uwinął się jak najszybciej ze swoją robotą, wychodząc przez białe drzwi z okienkiem do jadalni, gdzie Niall kończył swoją pracę.
- Porozmawiamy?
- Nie chodź tam! Dopiero co umyłem – powiedział z rezygnacją, biorąc głęboki oddech.
- Proszę? – Szczerość, którą Niall usłyszał w głosie chłopaka, kazała mu zwrócić na niego uwagę. Obejrzał się przez ramię, napotykając brązowe tęczówki, które tak bardzo przypominały mu kolor oczu Liama. Z tym, że Zayn miał ciemniejsze i głębsze, bardziej podobne do roztopionej, gorzkiej czekolady.
Skinął twierdząco głową, kończąc swoją pracę. Wyszedł wejściem głównym, znajdując się na długim korytarzu. Po chwili od lewej strony przyszedł ku niemu brunet. Poczekał aż Niall zaniesie wiaderko i mop do schowka przy końcu korytarza.
- O czym chcesz rozmawiać? – zapytał obojętnie Niall, krzyżując ręce na torsie.
- Chciałem przeprosić – powiedział Malik.
Nialla, z niespodziewanych przyczyn, zaskoczył atak śmiechu. Nie mógł go powstrzymać. Chichotał pod nosem, powodując coraz większe zmieszanie ze strony bruneta. Poczuł się podle sam przed sobą, że w ogóle tak zaczął tę rozmowę. Ale miał ważny powód. Chciał pójść na kompromis z Niallem. Chciał jakoś przetrwać te dwa tygodnie obozu, gdzie zewsząd słyszał same śpiewy, doprowadzające go do szału. A to był dopiero drugi dzień ich niechcianych „wakacji"! Co z tego, że z Andym podtrzymywał rozmowę? Nie interesowało go życie tego chłopaka. Chciał tylko pokazać Horanowi, że on także potrafi się zaaklimatyzować w obcym miejscu z, bądź co bądź, obcymi ludźmi. A Nialla co nieco znał. W końcu swojego wroga trzeba znać, prawda?
- Ty nienawidzisz mnie, ja nie cierpię ciebie... Czego ty chcesz ode mnie? – zapytał retorycznie, kiedy już uspokoił swój śmiech. Szybko pokręcił głową, nie chcąc znać odpowiedzi Zayna. – Nieważne. Spójrz na moją twarz. Widzisz? Ciągle mam ślad po tym głupim markerze i...
- Prawie wcale już nie widać – wtrącił mulat, uśmiechając się na samo wspomnienie, jak zabawnie Niall wyglądał z „prezentem" od niego.
- Prawie wcale już nie widać – przedrzeźnił go Irlandczyk, mrużąc oczy. - Unikajmy się. Nie odzywajmy się do siebie, ani najlepiej nawet na siebie nie patrzmy. Obejdzie się bez kłótni...
- I stłuczonych talerzy. – Malik ponownie wtrącił się w wypowiedź blondyna.
Irlandczyk skinął twierdząco głową, zgadzając się ze słowami swojego wroga. Nie chciał w tym momencie słuchać kolejnych obłudnych kłamstw. Nie chciał dać się wykiwać Malikowi. To zhańbiłoby jego dumę. Chociaż zdarzały się chwile, gdy podziwiał urodę Zayna, to jednak nigdy nie pragnął go na tyle, aby wdawać się z nim w jakieś relacje.
- Po prostu... Zostaw mnie w spokoju, proszę.
~·~
CZYTASZ
ᴛᴀᴋᴇ ᴛʜᴇ ʀɪsᴋ ✓
FanfictionOpis: Niall i Zayn to zażarci wrogowie, odkąd oboje podjęli naukę w tym samym collage'u w Bradford. Zaciętość obojga doprowadza ich do wizyty u dyrektora, który chce pogodzić odwiecznie skłóconych chłopców. Postawia im ultimatum: zawiesi ich w prawa...