Rozdział 12

602 52 3
                                    

~·~

  Niall nie zjawił się na śniadaniu. Nie miał siły, ani ochoty nic przełknąć. Stracił apetyt głównie przez Zayna, który stawiał go pod ścianą. Czuł presję ze strony swojego współlokatora. Mało tego! Czuł, że Zayn nim manipuluje i już dawno ma go w garści. A gdzie podział się ten Niall, który był górą? Który potrafił stawić czoła swojemu wrogu? Kompletnie zatracił się w tym wszystkim.

  W kuchni pojawił się, kiedy cała grupa udała się do swoich pokoi albo na zewnątrz. Zastał tam już Zayna, który kończył myć stołówkę. Niall bez słowa zabrał się za mycie sterty brudnych naczyń, starając odciągnąć uwagę od myśli, które zaprzątały jego głowę. Wyrzuty sumienia rosły w nim coraz bardziej. Próbował znaleźć sposób, jak może oprzeć się Malikowi i co zrobić, aby ten na nowo go znienawidził.

  Nie chciał kusić losu.

  - Dlaczego nie przyszedłeś na śniadanie? – Niski i cichy głos, dobiegający tuż zza pleców Irlandczyka, wywołał na jego ciele dreszcze. W momencie cały się spiął.

  Poczuł dłonie na swojej talii, które w zupełności rozproszyły go. Nie myślał już o niczym. Szczególnie w momencie, kiedy poczuł ciało bruneta, przylegające do jego pleców.

  - Nie mów, że będziesz chodził teraz obrażony – wyszeptał Zayn do jego ucha, śmiejąc się cicho. Po ciele blondyna przeszło stado dreszczy, wywołane bliskością Malika. – Niall, poważnie?

  - Zostaw mnie – powiedział spokojnie Niall, odwracając się przodem do bruneta. – Mam cię szczerze dość. Myślałem, że twoje dokuczanie i poniżanie mnie jest straszne, ale... Myliłem się.

  - Przesadzasz. – Zayn zmniejszył dystans, dzielący ich, jednak nie pocałował Nialla. Chciał się z nim podroczyć, co było w jego naturze. – Widzę, że ci się podobam.

  Niall prychnął pod nosem, odwracając głowę w bok.

  - Nie bądź tego taki pewien.

  - Na pewno wieczorami, kiedy leżymy w łózkach, ty myślisz o różnych... - Uwiesił na chwilę głos, kiedy dostrzegł niewielki błysk w oku Nialla. – O różnych rzeczach – dokończył, oblizując lubieżnie wargi. Widział, że Niall ulega. Oddychał szybciej, a jego wzrok nie potrafił znaleźć lokalizacji pomiędzy jego ustami a oczami. – Nie rozumiem tylko, dlaczego się przed tym tak bardzo bronisz...

  - Skończ – wydyszał słabo słyszalnie Niall, zdając sobie sprawę, że tylko chwila go dzieli od rzucenia się na współlokatora.

  - Wiesz dobrze, że jestem obok – ciągnął Zayn, nie zważając na słowa Irlandczyka. Patrzył na jego usta, uśmiechając się zadziornie. – Jestem chętny na nowe doświadczenia. To ty się przed tym bronisz i zupełnie nie rozum...

  Czując na swoich ustach wargi Nialla, Zayn uśmiechnął się ostrożnie. Szybko jednak skupił się na oddaniu tej pieszczoty, ujmując twarz blondyna w dłonie. Próbując rozdzielić ich wargi językiem, z ust Nialla wydobyło się ciche sapnięcie. Dla Zayna było to jasnym sygnałem. Niall był jego. Teraz był tego pewien. Niall mu uległ w podobny sposób jak Harry. Była jednak zasadnicza różnica pomiędzy tą dwójką. Nie do końca był szczery z obydwoma, ale miał jeszcze szansę to naprawić. Nie wiedział tylko, czy decyzja, którą podejmie, będzie dla niego właściwa.

*

  Niedzielny wieczór był wyjątkowo ciepły, jak na późnowiosenną porę. Cóż, lato zbliżało się wielkimi krokami, jednak nawet w tym przypadku Niall nie mógł liczyć na wielkie upały, których miał szansę zaznać w Australii w czasie ferii zimowych, gdzie udał się do swojego brata i jego narzeczonej. Tam także lubił spędzać czas na plaży. Wykorzystywał to, że domek Grega i Sally znajdował się tylko pięćset metrów od wybrzeża, a wokoło było wyjątkowo spokojnie. I na dodatek pięknie.

ᴛᴀᴋᴇ ᴛʜᴇ ʀɪsᴋ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz