~·~
Wszystkie plany, jakie Zayn snuł przez cały tydzień, w przeciągu kilku minut prysnęły jak bańka mydlana. Chłopak stał przed dużym autokarem, obserwując osoby, które zbierały się wokoło. Sądził, że pojawi się jakaś śliczna dziewczyna, którą mógłby się zająć. Był zdania, że to te piękne są utalentowane. A jednak wokoło były dziewczyny niczym nie różniące się od siebie. A już na pewno nie w jego typie.
- Liczyłeś na stado długonogich blondynek? – Usłyszał dobrze mu znany głos Nialla. O dziwo nie usłyszał kpiny, po prostu zwykłe rozbawienie. Odwrócił się, napotykając twarz chłopaka, na której ciągle widniały ślady po ich ostatniej bójce.
- Na pewno na coś więcej, niż piegowate i rudowłose laski w przerażających okularach – zniżył głos, zerkając na Ann, dziewczynę o rok młodszą od nich.
Niall nie rozumiał, dlaczego Zayn tak powierzchownie oceniał ludzi. Ukradkiem spojrzał na Ann. Niska, rudowłosa dziewczyna wcale nie była taka, jak sugerował Malik. Była piękna na swój sposób. Gdyby inaczej zaczesała włosy, okulary zastąpiła innymi lub soczewkami i ubierała się bardziej kobieco, z pewnością dorównałaby nie jednej piękności uczącej się w collage'u.
- Jesteś chujem, wiesz?
Zayn prychnął pod nosem, odchodząc od blondyna na bezpieczną odległość. Wyciągnął telefon, pisząc wiadomość. Niall uśmiechnął się pod nosem, wsiadając do autokaru. Zajął miejsce w samym tyle przy oknie, zakładając słuchawki i totalnie odcinając się od świata. Chciał, aby najbliższe dwa tygodnie minęły jak najszybciej. Gdy ponownie uchylił oczy dostrzegł akurat Zayna, wsiadającego do autobusu na samym końcu. Pech chciał, że ostatnie dwa miejsca, jakie mógł zająć były obok blondyna i obok niskiej brunetki. Z tym wyjątkiem, że czarnowłosa dziewczyna siedziała w drugim rzędzie. Zayn, chociaż niechętnie, powlókł się na tyły autokaru, siadając obok Nialla. Czekała ich długa droga, a brunet już dostrzegł, że nie będzie łatwo wytrzymać mu te czternaście dni w towarzystwie Irlandczyka. Szczególnie, że dyrektor Harris zapewnił ich, że będą razem dzielić pokój.
*
Kilka godzin jazdy coraz bardziej nudziło bruneta. Spojrzał na Nialla z nadzieją, że będzie mógł porozmawiać z nim o czymkolwiek. Chociażby pozaczepiać go, co z pewnością skończyłoby się kłótnią. Wolał to, niż milczenie.
- Hej, ty, nie wiesz, jak daleko jeszcze? – zapytał szatyna siedzącego obok niego.
- Pół godziny, nie więcej – odparł chłopak, wyglądając trochę na przestraszonego.
Zayn jęknął z niezadowoleniem. Jak kołek siedział przez ostatnie kilkadziesiąt minut, rozglądając się po autokarze albo dla odmiany relacjonując Harry'emu i Louisowi, jak strasznie to wszystko wygląda. Choć dopiero siedział w dużym autobusie. Jako że wyruszali po ósmej, a jego przyjaciele mieli lekcje, nie zawsze od razu mu odpisali. Tym bardziej go to wynudziło.
Spojrzał ponownie na Horana z nadzieją, że ten jednak się obudził. Ale gdy on nadal tkwił w tej samej pozycji, co poprzednim razem, Zaynowi przyszedł do głowy pewien pomysł.
- Jak masz na imię? – zapytał szatyna siedzącego po lewej.
- Andy.
- Andy... masz może jakiś czarny długopis, pisak albo marker? – zapytał grzecznie, posyłając mu na koniec uśmiech.
Szatyn skinął twierdząco głową, zaczynając szukać w swoim podręcznym plecaku. Po chwili wyciągnął otwartą dłoń w kierunku Malika, który uśmiechnął się szeroko. Wziął do ręki marker. Z cwanym uśmiechem przyłożył palec do ust, nakazując tym samym siedzieć Andy'emu cicho. Szatyn skinął głową, obserwując to, co robił chłopak. Zayn nachylił się w kierunku Irlandczyka, ostrożnie i w miarę szybko rysując mu dwie poziome kreski nad górną wargą, zakończone półłukiem na policzkach, mające przypominać wąsy. Szybko zatkał marker, wrzucając niezdarnie do plecaka szatyna, po czym usiadł prosto, udając, że niczego nie zrobił.
- Wścieknie się – zauważył Andy. Szybko umilkł, kiedy Zayn zgromił go wzrokiem.
- Co tu tak śmierdzi? – zapytał rozespany Niall, przecierając dłońmi oczy.
Wychylił się ostrożnie, żeby móc zapytać o to szatyna, gdyż z Zaynem nie chciał mieć nic wspólnego, ale dziewczyny siedzące naprzeciwko pod oknem roześmiały się głośno na jego widok. Nie mógł zrozumieć, co takiego się stało. Spojrzał z wściekłością w stronę Malika, będąc pewien, że to on coś nagadał dziewczynom.
- Czemu zawsze, jak stanie się coś złego, obwiniasz o to właśnie mnie? – zapytał brunet z niewinnością, nie mogąc powstrzymać uśmiechu wkradającego się na jego usta.
- Bo tylko ty jesteś przyczyną moich nieszczęść – warknął blondyn, odwracając głowę w stronę okna.
Obaj chłopcy do końca podróży nie zamienili ze sobą ani słowa. Kiedy w końcu dotarli do niedużej miejscowości Crosby na zachodnim wybrzeżu Wielkiej Brytanii, Niall poczuł na sobie spojrzenia wszystkich uczniów biorących udział w wycieczce. Ciche szepty i spojrzenia w jego stronę dały mu do myślenia, że coś jest nie tak. A opiekun wycieczki tylko potwierdził jego przypuszczenia.
- Panie Horan, nie wiem, czy podąża pan za modą, ale sądzę, że marker będzie trudno usunąć ze skóry – powiedział pan Montero, kiedy liczył stan osób i zatrzymał się przy jego parze.
- Jaki marker...? – zapytał niepewnie Niall, odwracając się w kierunku Zayna i zaciskając usta w wąską linię. Gdzieś podświadomie czuł, że o czymkolwiek mówił nauczyciel, na pewno sprawcą tego jest jego wróg.
- Ten na pańskiej twarzy – odparł starszy mężczyzna, kontynuując liczenie uczniów.
- Jaki marker na mojej twarzy? – powtórzył Niall, przejeżdżając opuszkami palców nad wargą. Spojrzał na dłoń, nie dostrzegając żadnych czarnych smug. Zmarszczył brwi w celu zastanowienia się, o czym mówił nauczyciel.
- Daj spokój. Montero jest ślepy. Sam widzisz, jakie okulary musi nosić – powiedział Zayn, ruchem głowy wskazując na mężczyznę.
Niall nie uwierzył na słowo brunetowi, jednak nie drążył więcej tego tematu. Sądził, że nauczyciel naprawdę coś przeoczył albo tylko zdawało mu się. Nie widział podstaw, aby nie wierzyć Malikowi. Był pewien, że brunet zakopał topór wojenny i w spokoju odpokutują swoją bójkę w szatni sali gimnastycznej.
Nie wiedział wtedy, jak bardzo się mylił.
~·~
CZYTASZ
ᴛᴀᴋᴇ ᴛʜᴇ ʀɪsᴋ ✓
FanficOpis: Niall i Zayn to zażarci wrogowie, odkąd oboje podjęli naukę w tym samym collage'u w Bradford. Zaciętość obojga doprowadza ich do wizyty u dyrektora, który chce pogodzić odwiecznie skłóconych chłopców. Postawia im ultimatum: zawiesi ich w prawa...