~·~
Mały pensjonat, w którym zatrzymała się cała pięćdziesięcioosobowa grupa był skromny, ale za to bardzo zadbany. Ściany były pokryte ciepłymi kolorami przeróżnych odcieni żółci, pomarańczy i beżu. Wielkości pokoi były zależne od ilości łóżek znajdujących się w nich. Jednak każde ograniczały się do posłania, niewielkich komód na ubrania, szafek nocnych z fikuśnymi lampkami i osobnymi łazienkami dla lokatorów, aby oszczędzić przepychu.
Niall z całego serca wierzył, że jednak obaj z Zaynem dostaną jednoosobowe pokoje. Ale gdy pan Montero potwierdził słowa dyrektora, oboje zaczęli się temu sprzeciwiać. W końcu i tak wyszło na to, że chcąc nie chcąc musieli przez dwa tygodnie spać w jednym pomieszczeniu i dzielić jedną łazienkę.
Cała grupa miała noclegi na drugim piętrze pensjonatu. Zaś pokój dwójki chłopców znajdował się na samym końcu długiego korytarza. Niall poszedł przodem, chcąc zająć lepsze łóżko. Skoro ta cała wycieczka była karą z winy Malika, blondyn chciał chociaż mieć posłanie w lepszym miejscu. Przekraczając próg, od razu poszedł do łóżka w kącie tuż obok wejścia i położył na nim swoją walizkę.
- Zaklepuję – powiedział, kiedy mulat wszedł zaraz za nim.
- Co za syf – mruknął Zayn, marszcząc nos, jakby poczuł niemiły zapach.
Zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając swój bagaż niezdarnie na środku małego pokoju. Od razu skierował kroki ku łazience, a gdy tam zajrzał, zaklął siarczyście pod nosem.
- Prysznic, umywalka i kibel? To wszystko twoja wina, Horan! – krzyknął rozzłoszczony, omiatając spojrzeniem pokój. Jego twarz przybrała minę, jakby właśnie dowiedział się, że stracił wszystko, co było dla niego najcenniejsze. Brakowało tylko łez.
- Przypominam ci – Niall szybkim krokiem podszedł do bruneta, wymierzając palec w jego kierunku – że gdybyś mnie posłuchał i trzymał się z daleka od Ellie, nie byłoby tego wszystkiego.
- To ty się zbłaźniłeś, nie ja – prychnął pod nosem.
Znów czuł potrzebę dokuczenia Irlandczykowi, a skoro blondyn sam się o to prosił, nie zamierzał przestać. Chciał wyładować na nim wszystkie emocje, jakie panowały wewnątrz niego. Chciał, żeby Horan poczuł to, co on czuł w tej chwili.
- Gdyby nie trener, twoja idealna buźka już nie byłaby taka idealna! – warknął ze złością.
Usłyszawszy słowa swojego wroga, Zayn cofnął się o krok ze zdumienia. Niall wykonał podobny gest z tym, że jego policzki przybrały lekko rumianego koloru, a oczy otworzyły się szeroko ze strachu. Skarcił się w myślach za słowa, które zostały wypowiedziane. Chociaż tak sądził, nigdy nie chciał dać Zaynowi powodu do satysfakcji.
- Sądzisz, że moja buźka jest idealna? – podchwycił brunet, podchodząc do Nialla. Chłopak jednak odszedł od Malika, zatrzymując się przy swojej walizce.
- Zajmij się Harrym, mnie zostaw w spokoju – odparł.
Odpiął walizkę, zaczynając wyciągać z niej rzeczy. Chciał najpierw poukładać na łóżku osobno spodnie, bluzki, bluzy, bieliznę, skarpetki i znaleźć dwie pary butów, które zabrał ze sobą. Przez szum, który robił wokół siebie, i którym chciał zagłuszyć bicie własnego serca nie usłyszał, kiedy Zayn zbliżył się do niego. Dopiero gdy ręka oplotła jego brzuch, a następnie pewnie przyciągnęła go do ciała Malika. Czuł każdy mięsień znajdujący się na torsie bruneta i wcale nie czuł się dobrze z faktem, że chciałby móc częściej czuć dotyk mulata. Miał wrażenie, że na chwilę przestał oddychać.
- Ale przyznasz, że z wielką chęcią znalazłbyś się na miejscu Hazzy, czyż nie? – wyszeptał wprost do ucha Irlandczyka, powodując na jego ciele dreszcze.
Niall resztkami sił odepchnął od siebie chłopaka, marszcząc brwi. Choć jak bardzo nie chciał, nie mógł zapominać, że Malik jest jego wrogiem, który przede wszystkim nie może bezczelnie wykorzystywać faktu, że jest homoseksualny.
- Naprawdę jesteś jakiś chory. Nie wiem, co Styles w tobie widzi. Jeśli lubuje dodatkowo w chłopakach, powinien znaleźć kogoś bardziej go godnego. Nie wydaje się być taki próżny, jak ty. Bardziej zagubiony. Ale to nie zmienia faktu, że naprawdę musi być głupi. – Blondyn wyminął współlokatora, kierując się do wyjścia.- Wie, co dobre! – zawołał Malik z triumfem w głosie, zanim Niall zdążył zatrzasnąć drzwi.
*
Zbliżało się popołudnie i pora obiadowa, a co szło za tym, także pora wspólnej pracy dwóch wrogów. Niall szybko zaklimatyzował się z osobami z obozu. Pierwsze zajęcia, jakie mieli o jedenastej, to były wspólne lekcje śpiewu. Specjalnie usiadł z daleka od Malika, nie mogąc dłużej wytrzymać obecności tego nadętego idioty.
Zaraz, gdy tylko wyszedł na korytarz spotkał Marcele, która wraz z koleżankami powiedziała mu o „czarnym wąsie" na jego twarzy. Niall wpadł w szał i chciał wrócić do pokoju, aby rozszarpać Zayna. Jednak Marcela powstrzymała go przed tym i razem ze swoimi współlokatorkami udali się do ich łazienki i pomogły mu zmyć malunek z twarzy. Nie udało im się to do końca, przez co Niall obiecał sobie, że przy najbliższej okazji skopie tyłek mulatowi. Być może dosłownie.
Po skończonym obiedzie, kiedy uczniowie mieli godzinę przerwy dla siebie na zwiedzenie okolicznych miejsc, Nialla i Zayna czekała praca. Pełno talerzy do umycia, wszystkie blaty w kuchni, garnki, a na koniec przetarcie stołów i umycie podłóg w jadalni. Zwykle kucharki zajmowały się tym, ale wtedy miały tylko nadzór nad uczniami, którzy za karę przyjechali na obóz. Oboje przeklinali dyrektora Harrisa, że załatwił im tak ciężką pracę.
Nie było nowością, że ciągle się przy tym kłócili. Wymieniali między sobą kąśliwe uwagi, byle tylko dopiec temu drugiemu. W pewnym momencie, kiedy Zayn ponownie wspomniał o Liamie i zaczął z niego otwarcie kpić, Niall nie mógł się powstrzymać i zanim pomyślał, rzucił talerzem pod nogi Malika. Naczynie z głośnym i ciężkim hukiem roztrzaskało się, wprawiając w osłupienie obojgu chłopców.
- Zwariowałeś, debilu?! – wrzasnął wściekły Zayn.
- Ostrzegałem, to czego się teraz czepiasz!
- Co tu się dzieje? – przerażony, a zarazem rozzłoszczony głos jednej z kucharek przerwał kłótnię chłopców. Dostrzegła roztłuczone szkło, jej mina przybrała groźniejszy wyraz.
Nie był to dobry znak dla chłopców.
~·~
CZYTASZ
ᴛᴀᴋᴇ ᴛʜᴇ ʀɪsᴋ ✓
FanfictionOpis: Niall i Zayn to zażarci wrogowie, odkąd oboje podjęli naukę w tym samym collage'u w Bradford. Zaciętość obojga doprowadza ich do wizyty u dyrektora, który chce pogodzić odwiecznie skłóconych chłopców. Postawia im ultimatum: zawiesi ich w prawa...